[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie odsunęła.
- A kiedy już zwiedzimy Wschód? - zapytała spokojnie. -
Co wtedy?
- Możliwe, że umrze moja żona. Stan jej zdrowia nie jest
dobry.
Lorinda roześmiała się i wyswobodziła z jego objęć.
- Och, Ulriku, toż to taki sam banał, jak gdybyś
powiedział, że żona cię nie rozumie. Ludzie nie umierają
wtedy, kiedy sobie tego życzymy.
Lord Wroxford spojrzał na nią niepewnie. Promienie
słońca igrały we włosach Lorindy, tworząc wokół jej głowy
coś na kształt aureoli.
- O Boże! Jakaś ty piękna! - wykrzyknął. - Pragnę cię,
Lorindo! Pragnę cię bardziej, niż sądziłem, że można pragnąć
kobiety. Muszę cię mieć!
Lorinda przesłała mu spojrzenie pełne ironii.
- Moja niania mawiała często, że nie można mieć w życiu
wszystkiego, i to właśnie jest moja odpowiedz.
- Nie mówisz chyba poważnie! Nie możesz być aż tak
nierozważna, aby odrzucać jedyną rozsądną propozycję, jaką
otrzymałaś w obecnym położeniu.
Oczy mu się zwęziły, kiedy mówił dalej:
- Słyszałem, że Edward został wywieziony na wieś, a inni
wielbiciele, którzy leżeli u twoich stóp, rozglądają się właśnie
za jakimś innym godnym adoracji obiektem.
Zobaczył, że się uśmiecha, i jeszcze bardziej go to
zirytowało.
- Jestem bardzo bogatym człowiekiem, Lorindo i jestem
gotów wydać cały majątek na ciebie, co do pensa. Czy to
możliwe, abyś była aż tak lekkomyślna, żeby mi odmówić?
- Tak mi się wydawało, że wcześniej czy pózniej
zaczniemy mówić o twoich pieniądzach - zauważyła ozięble. -
Gdyby i mnie wystawiono jutro na sprzedaż, jestem pewna, że
byłbyś jednym z licytujących. I może nawet tanio byś mnie
dostał! Ale skoro jeszcze decyzja należy do mnie, to
oświadczam ci, że nie jestem zainteresowana.
- Gdybym był przy zdrowych zmysłach - powiedział
gorzko - odszedłbym teraz bez słowa. Ale daję ci leszcze
jedną szansę. A więc, czy wyjedziesz ze mną?
Lorinda rozłożyła ręce.
- Drogi Ulriku! Zawsze będę pamiętała o twojej
propozycji, ponieważ nikt inny nie uczynił mi nawet takiej.
- Upierasz się więc przy swojej odmowie?
- Kiedy gdzieś daleko, w dzikiej Kornwalii, usiądę sobie
nad brzegiem morza, przypatrując się falom i dumając, skąd
wziąć następny kęs chleba na nasz stół, bez wątpienia
przypomnę sobie twoje bogactwo i będę szczęśliwa, że w
dalszym ciągu nie masz dość pieniędzy, aby mnie kupić.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał lord Wroxford.
- Tylko tyle, że tak naprawdę nie masz mi do
zaoferowania nic, czego bym pragnęła, nic, za co byłabym
gotowa się sprzedać.
- Nie rozumiem cię.
- Może to i dobrze. Do widzenia, Ulriku.
- Naprawdę tak myślisz?
- Naprawdę. Dziękuję, że przyszedłeś.
Nie mogąc już dłużej nad sobą zapanować, lord Wroxford
postąpił krok naprzód i wyciągnął po nią ręce, ale zdołała mu
się wymknąć.
- Zaczynasz być męczący - powiedziała ostro. - Odejdz,
Ulriku. Mam mnóstwo pracy i nie mogę już dłużej tracić
czasu.
- A niech cię! - zaklął Ulrik. - Ja nie żartuję. Nie możesz
mnie tak po prostu odprawić!
- Sam znajdziesz wyjście.
To mówiąc, wyszła z biblioteki. Po chwili usłyszał, jak
wbiega po schodach na górę. Przez moment stał nieruchomo;
na jego twarzy malowało się nie tylko uczucie zawodu, lecz
także szczerego zdumienia.
Zanim tu przyszedł, był przekonany, że Lorinda zdecyduje
się raczej na jego propozycję, niż pozwoli się żywcem
pogrzebać w Kornwalii. Przez chwilę czekał, łudząc się, że
może jeszcze wróci. Ale panowała kompletna cisza. Ruszył
więc ciężko przez hol w kierunku frontowych drzwi.
Frekwencja na wyprzedaży zaskoczyła nawet samych
organizatorów. Chociaż początek wyznaczono na godzinę
jedenastą, ludzie zaczęli napływać już o dziesiątej.
Aukcja miała się odbyć w dużym salonie. Wszystkie
przygotowane krzesła zajęte były na długo przed jej
rozpoczęciem.
Lorinda w pełni zdawała sobie sprawę, że połowa
obecnych przybyła tu wyłącznie z ciekawości. Rozpoznała
nawet kilku swoich wrogów i pomyślała, że muszą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]