[ Pobierz całość w formacie PDF ]

A poza tym, to by było oszukiwanie.
Mysz przez chwilę zastanawiała się nad tą informacją, a potem wzruszyła ramiona-
mi.  Cóż, u diabła... i tak nie chcemy wygrywać każdego rozdania. To by po prostu
odstraszyło Ludzi.
 My?  powtórzyła Penelopa.  To nie gram przeciw tobie?
Mysz niecierpliwie potrząsnęła głową.
 Skończyłyśmy z tą grą.
 Przecież obiecałaś!  powiedziała znów bliska łez Penelopa.;
 Będziemy grać w ważniejszą grę  oświadczyła Mysz.  Jaką grę?
83
 Taką, w której możemy być partnerami, a nie przeciwnikami.  Mysz przerwa-
ła.  A ty będziesz mi dawać tajne sygnały, dokładnie w taki sposób, jak mówiłyśmy
przedtem.
 Naprawdę?  zapytała Penelopa. Jej entuzjazm powrócił.
 Naprawdę.
 Ale nie będziemy oszukiwać kogoś innego? To znaczy jeśli ci pomogę.
 Nie oszukamy nikogo, kto nie będzie na to zasługiwał  odparła Mysz.
 Utknęłyśmy tutaj, na Ostatniej Szansie, dopóki nie pokaże się Merlin albo póki nie
odłożę tyle pieniędzy, byśmy mogły kupić statek.
 Czy nie możemy po prostu powiedzieć Wiecznemu Chłopcu, żeby nas zabrał ze
sobą?  spytała Penelopa.
 Nie, bo on nie oddaje przysług... on je sprzedaje. A ja nie mam dość pieniędzy, by
go wynająć na przyszły tydzień.
 Jesteś pewna, że to jest w porządku?  nalegała Penelopa z zaniepokojoną miną.
 Nie tylko jestem pewna, że to jest w porządku  odparła Mysz.
 Ale również wiem, że to jedyny sposób na wydostanie się z tej kupy błota. A poza
tym, pozostawanie na jakiejkolwiek planecie dłużej niż przez kilka dni nie jest dla nas
bezpieczne; zbyt wielu Ludzi chce mi ciebie odebrać.
 Wiem  powiedziała zachmurzona Penelopa.  Bez przerwy próbuję wybrać
przyszłość, w której oni wszyscy o mnie zapominają, ale nie wiem, jak to zrobić.
 Wystarczy, gdy wybierzesz taką, w której wygrywamy mnóstwo pieniędzy przy
stołach karcianych Końca Trasy.
 Spróbuję  obiecała dziewczynka.
 W porządku  stwierdziła Mysz.  W ciągu następnych kilku godzin upewnimy
się, czy dobrze znasz prawidła. Najpierw jest para, następnie dwie pary, dalej trójka tych
samych wartości, dalej...
11
Koniec Trasy był zatłoczony. Jego światła  pałające kule, które pływały jak w stanie
nieważkości pod sufitem  zalewały blaskiem kupców, poszukiwaczy złota, awanturni-
ków, łowców nagród, kurwy, szulerów, wszelkiego autoramentu rozbitków i wyrzutków
Wewnętrznej Granicy, zgromadzonych wokół połyskującego od chromu baru i przy
stołach do gier hazardowych. Tu i ówdzie z masą ludzką mieszał się kosmita, próbujący
szczęścia przy stołach lub popijający jeden ze specjalnych płynów, które Lodziarz ser-
wował swym niezwykłym klientom, lub sprzedający czarnorynkowe towary, niedostęp-
ne na planetach Demokracji.
Mysz powoli przeciskała się pomiędzy stłoczonymi ciałami, trzymając za rękę
Penelopę. Dziewczynka przyciągała zdumione spojrzenia jaskrawo odzianych szulerów,
pełen dezaprobaty wzrok prowokacyjnie ubranych kurew oraz chciwe łypnięcia łow-
ców nagród. Ale informacja od Lodziarza dotarła do wszystkich i nikt nie powiedział
ani słowa, ani też nie zrobił żadnego ruchu w ich kierunku.
Mysz z niepokojem oglądała chude, wygłodzone twarze łowców nagród i była nie-
mal przerażona władzą, jaką tu miał Lodziarz. Przecież byli to zimni, twardzi Ludzie,
którzy nie cofali się przed niczym. A jednak jeden rozkaz Lodziarza, który podawano
sobie z ust do ust wystarczył, aby żaden z nich nie zdradzał ochoty przekroczenia linii,
którą tamten nakreślił.
 Będziesz piła czy grała?  zapytał cichy głos za jej plecami. Odwróciła się i zna-
lazła się twarzą w twarz z Wiecznym Chłopcem.
 Grała  odparła.
 Jesteś pewna? Dzisiejszego wieczoru jest tu pełno zawodowców.
 Nic mi się nie stanie  zapewniła go.  A poza tym, jeśli mam wynająć cię na na-
stępny tydzień, muszę zebrać trochę pieniędzy.
 Twoja sprawa  wzruszył ramionami.  Gdy tylko wybierzesz miejsce przy któ-
rymś stole, ustawię się tak, by mieć was na oku.
 Dzięki  powiedziała.  Lodziarz dał cynk, że póki jesteśmy na Ostatniej Szansie,
nikt nie ma się nami interesować. Ale zawsze istnieje możliwość, że wiadomość nie do
wszystkich dotarła.  Nagle zalała ją fala goryczy.  Zresztą kiedyś w podobnej sytu-
acji mnie zawiódł.
85
Przeszła obok stołów do gry w kości i wreszcie dotarła do sześciokątnego stołu, przy
którym trzej mężczyzni, dwie kobiety i jeden Lodinita grali w pokera. Trzymający bank
wyróżniał się nawet w tłumie obwieszonych biżuterią szulerów: pryzmatyczna tka-
nina jego ubrania zmieniała kolory przy każdym ruchu, na wszystkich palcach miał
pełno pierścieni z czarnymi krwawnikami i brylantami najczystszej wody, nosił buty
z roziskrzonej skóry jakiegoś rzadkiego gada. Używał zwyczajnego szklanego monokla, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl