[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wielką miłością. I, niestety, ten sam Bóg, który dał jej
tego ukochanego męża, ten sam Bóg zabrał go jej tak
szybko... Nie widziałam większej rozpaczy niż rozpacz
Skandaliczne zaloty 67
Charlotte, nie widziałam osoby bardziej nieszczęśliwej
i samotnej niż ona wtedy. A poza tym... Ty zapewne
nie wiesz, mój drogi, że twoi rodzice, szczęśliwi bardzo,
że mają ciebie, pragnęli też liczniejszego potom-
stwa, twoja matka szczególnie... I kiedy zobaczyła to
maleństwo...
 Pomyślała, że Bóg się nad nią zmiłował? Nie
wysłuchał jej modlitw i nie dał jej drugiego własnego
dziecka, więc teraz, już po śmierci męża, litościwie
podsunął jej tę znajdę? Rzeczywiście, wytłumaczenie
nader wygodne!
 Nie myśl, Robercie, że twoja matka podeszła do
tego tylko tak... mistycznie. Charlotte była oburzona,
że ktoś narażał maleństwo, podrzucając je do powozu
nieznajomej osoby. Była przekonana, że to dzieciątko
jest owocem jakiejś przelotnej miłostki salonowego
uwodziciela z młodziutką i głupiutką panną albo może
owocem płomiennego romansu jakiegoś dziedzica
z piękną wiejską dziewczyną. I jeśli matka dziecka nie
żyje, wówczas położenie dziecka jest naprawdę roz-
paczliwe. Dobrze wiesz, Robercie, jak to zwykle bywa.
Nawet jeśli ojciec chce uznać dziecko, jego małżonka
i inne jego dzieci robią wszystko, aby do tego nie
dopuścić.
 Wiem, wiem, kuzynko. W każdym razie matka
przywiozła to dziecko do Gillingdon Park...
 Tak i od razu kazała ochrzcić. Hanna ma dwa
imiona, Robercie. Nazywa się Hanna Jean, a po
szkocku ,,Jean  znaczy ,,dar od Boga  . I tak było,
Robercie, bo dzięki temu maleństwu twoja matka
68 Gail Whitiker
znów zapragnęła żyć. A mnie błagała, żebym tajemnicę
pochodzenia Hanny zachowała dla siebie.
 I kuzynka się zgodziła?
 A cóż innego mogłam zrobić, Robercie? Kochałam
twoją matkę i widziałam, ile to dziecko dla niej znaczy.
Nie sądziłam też, żeby komuś stała się krzywda,
przecież ty nadal byłeś sukcesorem. Co innego, gdyby
to był chłopiec, ale ta maleńka dziewczynka naprawdę
nie zagrażała ci w niczym. A życie twojej matki
odmieniło się zupełnie.
 Icoztego!  warknął Robert, resztką sił powstrzy-
mując wybuch straszliwego gniewu.  Nic nie usprawie-
dliwia ohydnego oszustwa, jakiego dopuściła się wobec
całej rodziny. Jak mogła to uczynić? Wmówić wszyst-
kim, że szkocki bękart to jeszcze jeden Winthrop!
Kuzynka Margaret spokojnie wytrzymała jego pło-
nący wzrok.
 Tak, Robercie. Twoja matka to właśnie uczyniła.
Ale ja nie miałam serca jej potępiać ani nikomu niczego
wyjawiać. Nie wtedy, Robercie, o nie! To byłoby
okrutne wobec istoty tak nieszczęśliwej, wręcz zdruzgo-
tanej śmiercią swego męża.
Zapadła cisza, Robert znów podjął swoją wędrówkę
po pokoju.
Do kroćset! Kuzynce Margaret nietrudno być teraz
spokojną, miała przecież dwadzieścia lat, aby to wszyst-
ko przemyśleć. A on dowiedział się o tym przed chwilą,
i aż kipiał ze złości.
 Teraz rozumiem, dlaczego przez te wszystkie lata
tak rzadko widywałaś się z moją matką, kuzynko.
Skandaliczne zaloty 69
 Och, Robercie...
Policzki lady MacInnes pokrył lekki rumieniec, po-
chyliła głowę.
 Bolałam nad tym bardzo  powiedziała cicho.
 Ale mój mąż jest człowiekiem o bardzo surowych
zasadach. Musiałam mu, niestety, powiedzieć, co uczy-
niła Charlotte. Był bardzo wzburzony i oświadczył
kategorycznie, że nie widzi powodu, aby uznać to
dziecko za dziecko Charlotte, nie mówiąc o tym, że
lady Winthrop z córką w jego domu przyjmowana nie
będzie. Oświadczył mi również, że będzie bardzo
niezadowolony, jeśli nadal będę z Charlotte w tak
zażyłych stosunkach jak dotychczas.
 Kuzynostwo zdawali sobie sprawę, co to ozna-
czało?
 Naturalnie, Robercie  przytaknęła lady MacIn-
nes przygnębionym głosem.  Dla nas obojga ta decyzja
była bardzo przykra, dla mnie szczególnie, ponieważ
kładła kres serdecznej przyjazni z twoją matką. Nie-
stety, taka była cena za milczenie mego męża. Odtąd
widywałam się z Charlotte bardzo rzadko, nigdy sam
na sam, najczęściej podczas zjazdów rodzinnych. Byłyś-
my wobec siebie bardzo uprzejme i żadna z nas ani
słowem nie wspominała o Hannie. Bardzo bolałam nad
tym, ale jedna myśl była dla mnie pociechą. %7łe coś
jednak dla Charlotte uczyniłam. Ani ja, ani mój mał-
żonek nigdy nie zdradziliśmy jej tajemnicy.
Zapadła cisza. Robert stanął przy oknie i, zapat-
rzony na piękne ogrody Gillingdon Park, usiłował
wprowadzić w swej głowie jakiś ład.
70 Gail Whitiker
 Właściwie nie wiem, co powiedzieć  odezwał
się po chwili bezbarwnym głosem.  Przez tyle lat
podejrzewałem, że matka miała romans, a Hanna
jest moją siostrą przyrodnią. A teraz wiem, że ta
dziewczyna jest mi istotą całkiem obcą... Kuzynko,
a któż jeszcze może o tym wiedzieć? Czy powiedzia-
łaś swoim dzieciom?
 Broń Boże! Zresztą Fiona i Cedric byli wtedy
bardzo mali, potem w naszym domu rzadko wspomi-
nało się o Charlotte i dzieci nigdy się o nią nie
dopytywały. Myślę jednak, że nie sposób, aby nie
wiedzieli o tym służący, którzy towarzyszyli twojej
matce w podróży, stangret, forysie... A już na pewno
wie o wszystkim Sally, ta staruszka, dama do towarzy-
stwa twojej matki. Wtedy Sally była pokojówką,
matka twoja zabrała ją do Szkocji, więc Sally musiała
być razem z nią, kiedy znaleziono dziecko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl