[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pÅ‚em. My, mieszkaÅ„cy Melniboné, znani jesteÅ›my ze skrytoÅ›ci.
A jednak rzekł książę Avan ty, panie, wydajesz się nietypowy. Któż
inny porzuciłby cesarstwo, by ruszyć w podróż po krajach, gdzie jego rodacy są
znienawidzeni?
Cesarz rządzi lepiej, panie, jeżeli zdobędzie gruntowną wiedzę o świecie,
którym włada.
Melniboné już nie rzÄ…dzi MÅ‚odymi Królestwami.
Ale jego moc jest nadal wielka. Nie to jednak miałem na myśli. Chodzi
mi o to, że MÅ‚ode Królestwa mogÄ… ofiarować nam coÅ›, co mieszkaÅ„cy Melniboné
utracili.
101
%7ływotność?
Być może.
Człowieczeństwo! mruknął hrabia Smiorgan Aysy. Tego właśnie bra-
kuje twojej rasie, książę Elryku. Nie mówię o tobie, ale pomyśl o lordzie Saxifie
D Aanie. Jak to możliwe, by ktoś tak mądry był jednocześnie równie naiwny?
On stracił wszystko: dumę, miłość, władzę właśnie dlatego, że przestał być
człowiekiem. A ta resztka człowieczeństwa, którą jeszcze posiadał, zgubiła go.
Niektórzy mówią, że mnie też zniszczy powiedział Elryk. Ale moż-
liwe, że w gruncie rzeczy szukam tego człowieczeństwa , by mocje wprowadzić
do Melniboné.
W ten sposób doprowadzisz własne królestwo do destrukcji rzekł Smior-
gan obcesowo. Już za pózno, by uratować Melniboné.
Być może ja mógłbym ci pomóc znalezć to, czego szukasz, Elryku ode-
zwał się cicho książę Avan Astran. Może nie jest jeszcze za pózno na ratunek,
skoro już teraz myślisz, że równie potężnemu narodowi grozi niebezpieczeństwo.
I to niebezpieczeństwo wewnętrzne odparł Elryk. Ale mówię o tym
zbyt otwarcie.
To prawda. Dużo powiedziaÅ‚eÅ› jak na Melnibonéanina.
Skąd masz informacje o tym mieście? zaciekawił się Elryk. Nie spo-
tkałem dotąd w Młodych Królestwach człowieka, który by słyszał o R lin K ren
A a.
Jest ono zaznaczone na mapie, którą posiadam. Elryk rozmyślnie powoli
przeżuł i przełknął trzymany w ustach kęs mięsa.
Na pewno jest podrobiona.
Niewykluczone. Czy przypominasz sobie może coś więcej z legendy
o R lin K ren A a?
Jest jeszcze historia Istoty Skazanej na %7łycie Elryk odstawił jedzenie
i nalał sobie wina. Powiadają, że miasto otrzymało swą nazwę po tym, jak
Władcy Wyższych Zwiatów spotkali się tam, by omówić reguły Kosmicznej Wal-
ki. Jeden z mieszkańców nie uciekł wraz z innymi i podsłuchał, o czym mówią.
Kiedy Władcy odkryli jego obecność, skazali go na wieczne życie z przerażającą
wiedzą, którą posiadł. . .
Ja również słyszałem tę historię. Ale zastanowiło mnie to, że mieszkańcy
R lin K ren A a nie powrócili już do swego miasta. Zamiast tego ruszyli na pół-
noc i przepłynęli morze. Niektórzy dotarli do lądu, który teraz nazywamy Wyspą
Czarnoksiężnika, inni zaś pożeglowali dalej, gnani silnym sztormem, i w końcu
dobili do brzegów wyspy zamieszkanej przez smoki, których jad spalał wszystko
na popiół. Kraina ta to dzisiejsze Melniboné.
Ty zaś chcesz sprawdzić, na ile ta historia jest prawdziwa. Wiedzie cię pasja
badacza?
Książę Avan roześmiał się.
102
Częściowo. Ale główny powód mego zainteresowania R lin K ren A a jest
bardziej materialistyczny. Twoi przodkowie, uciekajÄ…c stamtÄ…d, pozostawili wiel-
kie skarby. Między innymi porzucili wizerunek Ariocha, Władcy Chaosu. Był to
gigantyczny posąg, wyrzezbiony w nefrycie, a jego oczy stanowiły dwa olbrzy-
mie, identyczne klejnoty, jakich nie można znalezć nigdzie na Ziemi, pochodzą
bowiem z innej płaszczyzny istnienia. Precjoza te mogły ujawnić wszystkie tajem-
nice Wyższych Zwiatów, a także przeszłość i przyszłość niezliczonych płaszczyzn
kosmosu. . .
We wszystkich kulturach istnieją podobne legendy. To tylko życzeniowe
myślenie, książę Avanie, nic więcej. . .
Ale kultura twojego kraju różni się znacznie od pozostałych. Jak dobrze
wiesz, Melnibonéanie nie sÄ… prawdziwymi ludzmi. MajÄ… potężnÄ… moc i wiedzÄ™
o wiele rozleglejszÄ…. . .
Tak było niegdyś powiedział Elryk. Ale ja nie posiadam ani tak
wielkich mocy, ani wiedzy. Jedynie ich skromna część jest moim udziałem. . .
Nie szukałem cię w Bakshaan, a pózniej w Jadmar dlatego, bym spodziewał
się, że potwierdzisz wszystko to, czego się dowiedziałem. Nie przeprawiałem się
przez morze do Filkhar, a następnie do Argimiliar i w końcu do Pikaraydu w na-
dziei, że bez wahania zgodzisz się z mymi poglądami. Podążałem za tobą dlate-
go, że, jak myślę, jesteś jedynym człowiekiem, który zechciałby towarzyszyć mi
w podróży mogącej wreszcie raz na zawsze przesądzić, czy we wszystkich tych
legendach tkwi ziarno prawdy czy też nie.
Elryk przechylił głowę i opróżnił swój kielich.
Dlaczego sam nie ruszysz w tę podróż? Czemuż miałbyś pożądać mego
towarzystwa? Z tego, co o tobie słyszałem, książę Avanie, wynika, że nie jesteś
człowiekiem potrzebującym pomocy podczas swych eskapad. . .
Książę Avan roześmiał się.
Po tym, jak moi ludzie opuścili mnie na Pustyni Płaczu, samotnie udałem
się do Elwheru. Mojej naturze obce jest uczucie fizycznego strachu. A przecież
przetrwałem te wszystkie podróże właśnie dlatego, że jestem obdarzony zdolno-
ścią przewidywania i starannie przygotowywałem się do każdej wyprawy. Teraz
wygląda na to, że będę musiał stawić czoło niebezpieczeństwom, których nie je-
stem w stanie przewidzieć. Być może magii. Dlatego właśnie pomyślałem, że po-
trzeba mi sprzymierzeńca, który ma doświadczenie w walce ze sztuką czarnoksię-
ską. A ponieważ nie miałem zamiaru zadawać się ze zwykłymi magikami, jakich
pełno w Pan Tang, pozostałeś mi tylko ty. Wiem, że podobnie jak ja szukasz wie-
dzy. Zaprawdę, można by powiedzieć, że gdyby nie ta żądza wiedzy twój kuzyn
nigdy nie usiÅ‚owaÅ‚by przywÅ‚aszczyć sobie Rubinowego Tronu Melniboné. . .
Dosyć już o tym rzekł Elryk ostro. Pomówmy o wyprawie. Gdzie
jest ta mapa?
A więc będziesz mi towarzyszył?
103
Pokaż mi mapę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]