[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miał zrobić?
Tak, Shanni, mam wolny pokój. Rany boskie, co on opowiada? Te
słowa padły, zanim zdą\ył ugryzć się w język. A mo\e... Tak! To jest myśl!
Ty i Harry prześpicie się na moim podwójnym łó\ku, a ja w pokoju gościnnym.
Nie zaprotestował Harry. Ty i ja, Nick. Wendy mówi, \e chłopcy i
dziewczynki nie śpią razem.
W rzeczy samej, pomyślał zrezygnowany Nick, widząc, jak Shanni
uśmiecha się szeroko.
Pózniej spędzili uroczy dzień.
Najpierw Shanni zaproponowała jazdę na rolkach. Poniewa\ Harry nie
mógłby jezdzić z gipsem, usadzili go w specjalnym wózeczku i pchali, śmigając
po promenadzie, a\ rozbolały ich mięśnie.
Zgłodnieli, więc zjedli pyszny lunch hot dogi, lody i du\o, du\o
lemoniady. A potem włóczyli się po ogrodzie botanicznym, karmili kaczki,
\artowali, rozmawiali.
Harry zasnął, znu\ony i szczęśliwy, a Nick i Shanni rozkoszowali się
nowym nieznanym poczuciem bliskości. Mieli wra\enie, \e stanowią jedność.
Pózniej poszli do kina. Harry koniecznie chciał zobaczyć 101
Dalmatyńczyków . Nick nie spodziewał się, \e z taką przyjemnością będzie
śledził perypetie małych piesków.
A wieczorem...
Wrócili do mieszkania Nicka i zjedli kolację. Harry umył się, obejrzał
bajkę na dobranoc, uściskał Shanni i Nicka, poło\ył się i zasnął.
I co teraz? Nick nie wiedział. Bliskość Shanni zapierała mu dech w
piersiach. Ale dlaczego? To tylko kobieta. Wiejska przedszkolanka. Dlaczego
przy niej zasycha mu w ustach?
Te\ jestem zmęczona ziewnęła. Wspięła się na palce i lekko, po
przyjacielsku, pocałowała go w policzek. Idę spać. Dobranoc, Nick.
I poszła do pokoju gościnnego, a Nick został sam, z uczuciem, \e przed
czymś uciekła.
I nie mylił się. Shanni wydawało się, \e nie zmru\y oka. Nie miała
pojęcia, co się z nią dzieje. A mo\e... a mo\e właśnie wiedziała i umierała ze
strachu.
Nie znam go, tłumaczyła sobie. To obcy facet.
Podobali się jej mę\czyzni z prowincji rodzinni, swobodni, otwarci.
Wiedziała, czego chce od \ycia. W jej planach nie było miejsca dla Nicka
Danielsa.
Nosi drogie garnitury powiedziała na głos. Nie pasujemy do siebie.
Postanowiła spać i nie zaprzątać sobie głowy prawnikiem z wielkiego
miasta.
Nie!
Krzyk dziecka przerwał nocną ciszę. Shanni zerwała się na równe nogi.
Nie, nie, nie bij mnie!
Wybiegła ze swojego pokoju. Błyskawicznie wpadła do sypialni Nicka,
zapaliła światło.
Harry emu przyśnił się koszmar.
Siedział sztywno, blady i spocony jak w gorączce wpatrywał się w dal
niewidzącym wzrokiem. Nick, równie przera\ony, tulił go do siebie.
Rzucał się przez sen wyjaśnił. A teraz...
Nie!
Krzyki Harry ego co chwila przerywały ciszę. Shanni podbiegła do łó\ka.
Harry zaczęła stanowczo. Obudz się, Harry. Miałeś zły sen. Widzisz
mnie, Harry?
Powoli, stopniowo, chłopiec wracał do siebie.
Spójrz na mnie, spójrz w tej chwili! Harry obudził się. Spojrzał bystro
na Shanni.
Zobacz, nikogo tu nie ma, tylko ja i Nick. Zobacz! Nikt cię nie uderzy!
Ju\ dobrze, kochany szepnęła ciszej i patrzyła, jak mały uspokaja się.
Jesteśmy z tobą. Kochamy cię. Nie ma czego się bać...
Uwierzył. Najpierw nieśmiało, potem ju\ swobodniej przytulił się do
Nicka... i znowu zasnął.
Rano nie będzie o tym pamiętał zapewniła Shanni. Nie ruszali się
przez kilka minut.
Zpi szepnęła cichutko. Nick uśmiechnął się blado.
Zwietnie sobie poradziłaś.
Lata praktyki mruknęła. Wracajmy do łó\ek.
Tak Nick nie patrzył na nią, spoglądał na Harry ego, ale gdzieś w
głębi duszy nie chciał, \eby Shanni odeszła.
On te\ to zna, pomyślała, widząc, jakim wzrokiem Nick patrzy na
Harry ego. Tylko \e miał mniej szczęścia.
Bito cię w dzieciństwie? zapytała cicho.
Ju\ myślała, \e nie odpowie. W końcu doczekała się.
Tak szepnął ochryple. Zwłaszcza wtedy, gdy matka zabrała mnie do
siebie ostatni raz. Ojczym mnie nie lubił. Dał mi to odczuć, zanim wróciłem do
domu dziecka.
Ile miałeś wtedy lat?
Siedem.
Nie był w stanie powiedzieć nic więcej, ale to wystarczyło.
Nick...
Nie wa\ się mi współczuć burknął. To było dwadzieścia pięć lat
temu, jeśli dotąd się z tym nie uporałem, niech tak ju\ zostanie.
Z czymś takim nie mo\na się uporać.
Z biciem? To nie takie rzadkie, jak ci się zdaje.
Z brakiem miłości poprawiła cicho. Bicie przestaje boleć, ale brak
miłości...
Harry da sobie radę zapewnił ją.
Nie miała na myśli Harry ego, ale posłusznie spojrzała na chłopca,
malutkiego i bezbronnego w wielkim łó\ku.
Pewnie tak... jeśli przy nim zostaniesz...
Niczego nie obiecuję.
Ju\ obiecałeś poprawiła go. Wiesz o tym, tylko się boisz.
Nie mogę go adoptować.
Wiem, Harry te\ wie. Wzięła go za rękę. Ale to nie zmienia faktu,
\e oboje go kochamy. Przyznaj się do tego, Nick.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]