[ Pobierz całość w formacie PDF ]

inne tory.
Sucharki błyskawicznie znikały ze stołu. Jajecznica
na wiejskiej szynce skończyła się jeszcze szybciej.
 Jesteście jak dwa odkurzacze!  Udawała, że jest
rozgniewana.
 Nic na to nie poradzimy, że jesteś najlepszą
kucharką w okolicy  powiedział C.C. tonem niewi-
niÄ…tka.
 Dobra kucharka to większy skarb niż ślicznotka
z okładki  powiedział Ben z przekonaniem.  Radzę
Diana Palmer 69
ci, stary, ty się a nią ożeń, zanim spakuje manatki
i będzie gotować dla innego.
 Tato!  krzyknęła przerażona, ponieważ przypo-
mniała sobie o akcie ślubu w szufladzie.
C.C. ściągnął brwi. Pepi zachowywała się dziwnie.
Pięć minut temu tuliła się do niego, a teraz peszyła się
jak zakonnica. Nie chciało mu się wierzyć, że jedyną
przyczyną jej zmiennych nastrojów były przykre
sÅ‚owa, które padÅ‚y z jego ust w Juárez. Musi być coÅ›
jeszcze. Był przekonany, że tamtej nocy coś się mię-
dzy nimi wydarzyło. Ale co?
 Nie zamierzam się żenić ani z dobrą kucharką,
ani z królową piękności  mruknął C.C.
 Nie chcesz mieć dzieci?  zdziwił się Ben.
Na widok bólu, jaki wywołało w oczach C.C. to
niewinne pytanie, Penelopa o mało się nie rozpłakała.
Znała ten fragment jego przeszłości.
 Tato, może jeszcze sucharka?  Pospiesznie
podsunęła ojcu talerz.
Ben natychmiast zorientował się, że popełnił gafę.
 Gdzie jest miód?  zapytał, przerywając nie-
zręczną ciszę.  Nie ma? No wiesz, Pepi, wyżarłaś mój
miód!
 Twoja była szarlotka! A ponieważ zjadłeś ją
sam, a mnie nie zostawiłeś ani kawałka, zapomnij
o miodzie.
C.C. docenił, że Pepi stara się go chronić. Cały czas
dyskretnie ją obserwował. Jest bardzo ładna. Taka
pulchna. Wcale nie uważał, że jest gruba. Wręcz
70 MEKSYKACSKI ZLUB
przeciwnie, ma taką figurę, jaką powinna mieć każda
kobieta: ponętnie zaokrągloną. Lubił patrzeć na jej
piegi i włosy, które lśniły w słońcu ciepłymi od-
cieniami miodu. Podobało mu się, jak mówi, jak
pachnie. Czasem myślał sobie, że gdyby nie tragiczna
przeszłość, której nie mógł wymazać z pamięci,
któregoś dnia mógłby się z nią ożenić. Lecz po tym,
przez co przeszedł, skreślił małżeństwo raz na zawsze.
Ten rozdział życia uznał za zamknięty. I choć był
zazdrosny o weterynarza, rozsądek podpowiadał mu,
że Brandon jest dla niej bardziej odpowiednim part-
nerem.
Nie powinien był jej dotykać. Teraz musi szybko
naprawić szkody, które wyrządził takim nieodpowie-
dzialnym zachowaniem. Doszedł do wniosku, że
powinien rozwiać złudzenia Pepi, wykorzystując do
tego Edie. Będzie to dla Pepi bolesne, ale lepszy krótki
ból niż wielkie rozczarowanie. Musi zrozumieć, że
może liczyć tylko na jego przyjazń. Wiedział, że nie
będzie to łatwe także dla niego. Ta mała uderzyła mu
do głowy jak mocny trunek. Nie potrafił zrozumieć,
dlaczego traci przy niej samokontrolę i skąd wzięła się
ta nagła fascynacja jej osobą. Może to z powodu
przemęczenia nadmiernym wysiłkiem. Zciągnął moc-
no brwi i zadumał się nad kubkiem zimnej kawy. Być
może powinien pomyśleć o urlopie. Od trzech lat
haruje od świtu do nocy i ani razu nie wziął wolnego
dnia. Może już czas, żeby pojechał do domu, do
Jacobsville, i sprawdził, jak jego trzej bracia za-
Diana Palmer 71
rzÄ…dzajÄ… rodzinnym majÄ…tkiem. Przy okazji przekona
się, czy jest gotów zmierzyć się z przeszłością.
 Ej, C.C.! Pytam, o której chcecie jechać do
miasta?  powtórzył Ben.
 Około wpół do dziesiątej. Nie chcemy spóznić
siÄ™ na paradÄ™.
 Na pewno chcesz, żebyśmy z wami jechali?
 W głosie Pepi brzmiało wyrazne wahanie.
 Dziś są urodziny twojego ojca.  Wstał od stołu.
 Edie i ja lubimy towarzystwo. Najczęściej jesteśmy
sami, dlatego od czasu do czasu lubimy spotkać się
z ludzmi. Zresztą zdążymy się sobą nacieszyć dziś
wieczorem.
Ben roześmiał się domyślnie, Pepi zaś poczuła się
tak, jakby C.C. uderzył ją w twarz. Dopiero co byli ze
sobą tak blisko! Czy naprawdę musi przypominać jej
w tak brutalny sposób, że należy do innej? Podniosła
się i zaczęła sprzątać ze stołu.
C.C. wyszedł z kuchni, nie oglądając się za siebie.
Nie chciał wyrządzić jej krzywdy. Nie powinien był
jej zaczepiać.
Poszła na górę, żeby się przebrać. W pierwszej
chwili miała ochotę włożyć barwną meksykańską
sukienkÄ™ z haftami i koronkÄ…. Po chwili zastanowienia
doszła do wniosku, że skoro jedzie z nimi Edie, nie
warto się starać. Cokolwiek by włożyła, obok szykow-
nej blondynki będzie wyglądała jak słonica.
W odruchu buntu wyciągnęła z szafy workowate
szare spodnie i obszerny T-shirt w kolorze khaki.
72 MEKSYKACSKI ZLUB
Włosy związała w koński ogon. Przeglądając się
w lustrze, stwierdziła, że osiągnęła zamierzony efekt:
w takich ciuchach i bez śladu makijażu wygląda
okropnie. I o to jej chodzi. Niech C.C. Tremayne nie
wyobraża sobie, że będzie się dla niego stroić.
Kiedy zeszła na dół, C.C. i ojciec wytrzeszczyli
oczy.
 Co ci się stało?  zdumiał się C.C.. Miał na sobie
żółtą koszulę, jasne spodnie i kremowy kapelusz.
 Zawsze tak wyglądam  burknęła.
 Wczoraj wieczorem wyglądałaś zupełnie ina-
czej!  powiedział z wyrzutem.
 Wczoraj wieczorem ubrałam się dla Brandona
 odparła, patrząc mu w oczy.  Dla ciebie stroi się
Edie.
C.C. odwrócił wzrok. Wiedział, że zasłużył na te
słowa.
Ben zerknął ponuro na córkę.
 Mogłabyś dla mnie włożyć tę meksykańską su- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl