[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na terytorium wroga. Co wy na to, jeśli oni potrzebują naszych wierzchowców do ucieczki
przed ścigającymi ich wojskami Drugiego Miasta?
- To miałoby sens - powiedział Hammerschmidt, jakby do siebie. - Co będzie, jeśli
zastrzelimy konie?
- Jeśli jakiś oddział Drugiego Miasta idzie śladem tych Rosjan - powiedział Han
zniecierpliwiony - najgorsze byłoby spotkać się z nimi, nie mając koni. Jeśli chcemy się stąd
wydostać, wierzchowce są naszą jedyną szansą. Gdyby Rosjanie rozwścieczyli Mao, możemy
nawet nie mieć sposobności pokazania pojednawczej flagi, nie zostaniemy nawet
zlekceważeni, czy wyśmiani. Będziemy martwi, nim podejdą dostatecznie blisko, żeby
przeczytać napisy na fladze.
Michael podążył za spojrzeniem Chińczyka, w stronę skalistego dna wąwozu. Leżała
tam starannie wyhaftowana flaga.
- Jeśli oni chcą naszych koni, śpieszą się na jakieś spotkanie. Prawdopodobnie z
bojowymi śmigłowcami. To może być patrol rozpoznawczy większych sił. Cholera -
zdenerwował się Michael.
Pat trwał nadal, mimo że świtała nadzieja znalezienia rozsądnego wyjścia.
Zaryzykował ponownie, podnosząc głos, aby mógł go usłyszeć sowiecki dowódca po
drugiej stronie wąwozu.
Wreszcie rozległ się głos Prokopiewa:
- Może się pan spotkać ze mną na dole, obok waszej flagi?
Rourke młodszy spojrzał na dno wąwozu, potem w górę, na skały, po jego wschodniej
stronie.
- Jak tylko wyjdziesz na otwartą przestrzeń, co ich powstrzyma przed zabiciem cię na
miejscu? - wyszeptał chrapliwym głosem Hammerschmidt, wyrzucając niedopałek papierosa.
- Jeśli czegoś nie zrobimy - powiedział cicho Han - wszyscy zginiemy. Ja pójdę
zamiast ciebie - oznajmił.
Michael popatrzył na nich, potem odwrócił się w kierunku stanowiska Prokopiewa.
- Przyjdziemy tam za pięć minut. Obaj będziemy uzbrojeni. W ten sposób, jeśli ktoś
spróbuje użyć podstępu, również zginie.
- Zgoda, Rourke. Za pięć minut.
Michael spojrzał na zegarek, oparł M-16 o skałę, za którą przykucnął, potem zaczął
wyjmować z torby zapasowe magazynki. Wyjął z kabury pod kurtką jeden z pistoletów
Beretta 92F, pobieżnie sprawdził, czy naładowany. Włożył go z powrotem i to samo zrobił z
jego  blizniakiem
- Zostawiam karabin. Tam nie będzie czasu na jego użycie. Jeśli Prokopiew będzie
miał karabin, tym lepiej, pózniej wkroczy do akcji. - Wyciągnął z kabury przy boku
czterocalowy rewolwer i otworzył bęben. - Nie wiem, co tam będzie na dole. Bądzcie w
pogotowiu. - Zamknął bęben rewolweru i wsunął go do kabury.
- Ja pójdę - nalegał Lu Czen.
- Nie. Ty wiesz, jak stąd wyjść. Umiesz mówić po chińsku, co się przyda na wypadek
spotkania z wojskami Mao. Jeśli zdołasz ich przekonać, że mój ojciec będzie tu niedługo, po
tym, co ojciec i Natalia zrobili z Karamazowem, może to nas wyciągnąć z tarapatów. A
Prokopiew nie zgodziłby się tak szybko, gdyby nie miał na karku oddziałów Drugiego Miasta.
To jedyny sposób.
Michael spojrzał na Rolexa.
- Jeśli on coś knuje, umrze - rzekł stanowczo Hammerschmidt.
- Jeśli on coś knuje, możemy umrzeć wszyscy. - Przerwał mu Michael, unosząc się
powoli i ukazując puste ręce. Skórzaną kurtkę miał rozpiętą, tak by mógł szybko sięgnąć po
pistolety.
- Powodzenia! - szepnął Han. Uważał, że z pewnością będzie mu potrzebne.
Prokopiew, którego Michael uważał za sowieckiego dowódcę, schodził ze skał. Pod
prawym ramieniem miał przewieszony karabin szturmowy, przy pasie - kaburę z pistoletem,
ubrany był w czarny mundur polowy oddziałów specjalnych KGB, na nogach zamiast butów
z cholewami nosił buty spadochroniarza. Był wysoki, dorównywał wzrostem Michaelowi,
szczupły i muskularny. Wyszedł na otwartą przestrzeń.
Michael szedł powoli do środka wąwozu, dostosowując swój krok do Prokopiewa tak,
aby mogli dotrzeć do porzuconej flagi prawie równocześnie.
- Bez karabinu? - krzyknął Prokopiew.
- Nie potrzebuję karabinu, majorze.
Prokopiew zatrzymał się obok flagi. Michael stanął w odległości mniejszej niż metr od
Rosjanina.
- Tak więc - uśmiechnął się - któż teraz dowodzi oddziałami specjalnymi?
Prokopiew, również z uśmiechem, odparł: - Ja.
Odpowiedz oficera zaskoczyła Michaeła, ale zaraz opanował się.
- Od śmierci Karamazowa brakuje wam kadry i każdy awansuje się sam, czy tak?
- Pan ma zamiar mnie sprowokować, Rourke?
- Nie, wcale. To byłoby nie na miejscu. Czy Antonowicz przejął dowództwo?
- Tak. Towarzysz pułkownik musi pomścić śmierć Marszałka Bohatera.
- A pan chce mu pomóc - powiedział Michael. Nie było to pytanie, a stwierdzenie.
- Z pewnością, Rourke. Michael pokiwał głową.
- Jeśli Chińczycy was dogonią, nim dojdziecie do bazy, no cóż... to jest tylko
przypuszczanie. - Celowo starał się mówić niezrozumiale, chciał bowiem zdezorientować
przeciwnika.
- Co pan proponuje, Rourke?
- Lepiej brzmi:  Michael Moi przyjaciele tak do mnie mówią. Myślę, że także
niektórzy wrogowie. Chcę panu przedstawić szczerze całą sytuację, Wasyl. Czy mogę tak się
zwracać do pana? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl