[ Pobierz całość w formacie PDF ]

młodej projektantki. Vilde podziwiała każdą fantazyjną kreację.
- Jesteś naprawdę zdolna! - przyznała. - Ja cały dzień ślęczałam nad
matmą. Ona mnie zabije!
- Ja już dawno się poddałam - Kristina wzruszyła ramionami. - Będzie co
będzie. Teraz nie mam ani sił, ani zapału. Może na wiosnę ujrzę światełko w
tunelu...
Vilde spojrzała na nią współczująco, gdyż rozpoznała ton beznadziei w
głosie przyjaciółki.
- Może spytamy Sarę o jakieś szybkie sposoby na nauczenie się tego?
Ona równie szybko manewruje iksami i igrekami, jak zjeżdża w slalomie!
Porównanie to wywołało słaby uśmiech na twarzy Kristiny. Jednak Vilde
wyraznie widziała, że coś trapi przyjaciółkę. Kristina była blada, miała
podkrążone oczy i zrezygnowaną minę.
- Coś się dzieje? Kristina westchnęła ciężko.
RS
89
- Chodzi właśnie o Sarę. Jestem w rozpaczy i zupełnie nie wiem, co
robić! Nieważne, co wybiorę, i tak będzie zle! Może nie powinnam ci tego
mówić, ale... chyba dotrzymasz tajemnicy?
Vilde pokiwała głową z ciekawością. Usiadły na podłodze z kubkami
herbaty i Kristina zaczęła opowiadać.
- O cholera! - wykrzyknęła Vilde, gdy Kristina zamilkła.
- Prawda? No i teraz pytanie: co mam zrobić?
- Ale jesteś pewna, że to nie ma jakiegoś logicznego wytłumaczenia? To
znaczy... może on miał powód, by tu być...
- ... o szóstej rano?
- No tak... - musiała się zgodzić Vilde.
- Nawet będą na tym samym dyżurze na zabawie w piątek! - Kristina
była zła, ale jednocześnie czuła ulgę, że mogła z kimś porozmawiać o tym,
co ją gryzło od tygodni. - Tak się cieszyłam na imprezę, a teraz... wcale nie
chcę tam iść!
Vilde pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Spróbuj w piątek zapomnieć o tym całym cyrku - pocieszała. - Przecież
dyżur trwa tak krótko, że może wcale ich nie zauważysz.
- Ale chodzi o to, że ja wiem! Czuję się, jakbym oszukiwała Sarę tylko
dlatego, że ja wiem, a ona nie. - Kristina odrzuciła w tył swoje długie,
ciemne włosy i wpatrzyła się przed siebie smutno. - Może powinnam jej to
po prostu powiedzieć?
- Na pewno nie! - odrzekła Vilde stanowczo. - Dobrze zdecydowałaś. Nie
widzę powodu, by mówić o tym Sarze. Pomyśl, jak ją to zrani. A ty nie
powinnaś mieć wyrzutów sumienia, że o nich wiesz, bo to nie twoja wina.
Poza tym to ojciec Sary jest niewierny, a nie twoja mama!
- Z tym Sara się raczej nie zgodzi - uśmiechnęła się krzywo Kristina. -
Zresztą, chyba oboje są winni...
Powiedziała to gorzkim tonem. Vilde musiała się z nią zgodzić.
- A może oni znalezli tę wielką miłość? - powiedziała i nie mogła się
powstrzymać od żartobliwego komentarza: - Może to wszystko skończy się
tym, że zostaniecie z Sarą siostrami?
Kristina uśmiechnęła się słabo, ale nie była w nastroju do żartów.
- Nie jestem tak naiwna i romantyczna, by wierzyć, że to wszystko
zakończy się czymś innym niż chaosem...
- Tak... może masz rację.
Vilde na chwilę stanęła przed oczami matka, która wpadała w
zamyślenie, ilekroć ktoś wspomniał przy niej Ulfa Veide. Na szczęście
wydawało jej się, że mama dała sobie spokój i nie wchodziła w bliższą
RS
90
znajomość z tym ponurym mechanikiem. Kristina miała rację, że życie
uczuciowe dorosłych było zbyt skomplikowane.
Odgłos samochodu zajeżdżającego na dziedziniec wyrwał je obie z
zamyślenia. Kristina rzuciła niezadowolone spojrzenie przez okno.
- Koniec spokoju, przyjechała mama z Kimem - obwieściła. Gdy się
odwróciła, miała w oczach wyraz cierpienia. - Po tym, jak dowiedziałam się
o tym Jornie Jakobsenie, nie umiem już z nią normalnie rozmawiać!
Dlaczego ona, która mogłaby mieć każdego faceta, musiała wybrać
żonatego, i w dodatku ojca mojej przyjaciółki! Mam ochotę jej to
wykrzyczeć prosto w twarz!
Vilde pokiwała głową. Może Vigdis chciała tylko Jorna, i nikogo
innego? Jednak powiedziała:
- Może właśnie powinnaś to zrobić?
- Jak? Nie dam rady! - Kristina była zdumiona.
- Uważam, że powinnaś spróbować. Ona jest poza wszystkim twoją
matką i szkoda by było, gdyby to popsuło wasze układy. - Vilde dopiła
herbatę i wstała. - Będę się zbierać. -
Objęła przyjaciółkę. - Mam nadzieję, że jest ci lepiej. Czasem dobrze jest
pogadać.
- Tak - odparła Kristina zamyślona. - Jest mi o wiele lżej, jak obie o tym
wiemy.
Gdy zeszły na dół, powitała je uśmiechnięta Vigdis Sorli.
- Jakże miło cię widzieć! - odpowiedziała na pozdrowienie Vilde. - Ale
nie możesz iść na piechotę do Fredly w taką pogodę! - zawołała, gdy
zobaczyła, że dziewczyna wkłada kurtkę. - Poczekaj, odwiozę cię!
Kristina przewróciła oczami za plecami matki, jednak Vilde chętnie
zgodziła się na propozycję.
Ale w czasie drogi powrotnej nie mogła się powstrzymać, by nie zerkać z
boku na Vigdis. Obserwowała jej zadbane dłonie trzymające kierownicę,
pomalowane paznokcie i zastanawiała się, w jaki sposób ta miła kobieta,
opowiadająca teraz z entuzjazmem o przebudowie spiżarni na tkalnię,
umiała ukrywać taką tajemnicę.
- Cieszę się, że jesteście przyjaciółkami z Kristina - powiedziała Vigdis,
gdy skręciły w aleję. - No i z Sarą, oczywiście - dodała. - %7łe się trzymacie
we trzy.
Vilde pokiwała głową. Poczuła nagle skrępowanie i z ulgą wysiadła z
samochodu.
- No i co, myślisz teraz o czymś innym niż o matematyce? - spytała
Anette, gdy Vilde weszła do salonu. Siedziała przy stole, trzymając przed
RS
91
sobą otwartą Biblię, i pilnie robiła notatki. Córka odpowiedziała
niewyraznym  tak", pożegnała się i poszła do siebie. %7łebyś wiedziała, że
mam o czym myśleć!
RS
92
ROZDZIAA 19
Anette okryła się kurtką, otworzyła drzwi i zawołała Kiciusia. Przybiegł
od razu, jakby czekał w pobliżu. Pogładziła jego jedwabiste futerko i
zamknęła drzwi. W kuchni stała dla niego miseczka z jedzeniem. Anette
wiedziała, że kot najpierw się naje, a potem zwinie w kłębek w swoim
fotelu. Czasami zazdrościła mu jego spokojnego życia. Wydawało się, że
głowy nie zaprzątają mu żadne troski.
Ona sama miała trudny dzień. Najpierw odkryła, że rury w piwnicy
zamarzły. Całe przedpołudnie walczyła z nimi i spocona i zmęczona
musiała się wykąpać, by dojść do siebie. Rano Vilde w świetnym humorze
paplała tylko o zabawie, przypominając jej, by się nie spózniła na swój
dyżur. Odpowiedziała, jak zwykle, że się postara.
Ale ledwo wyszła spod prysznica, zadzwoniła ze szpitala żona organisty,
zawiadamiając, że mąż pośliznął się na lodzie i złamał nogę. Anette
wysłuchała zdenerwowanej kobiety i po upewnieniu się, że poza tym
wszystko w porządku, z westchnieniem odłożyła słuchawkę. Nie mogło się
to zdarzyć w gorszym momencie. W niedzielę zaczynały się w kościele
koncerty i musiała mieć organistę! Po kilku telefonach Anette nadal nie
wiedziała, co robić. Poszła zaparzyć sobie herbaty, gdy oddzwonił Henning
Vage.
- Myślę, że znalazłem zastępcę - powiedział. - Pytanie tylko, czy ona
zechce.
Jego głos brzmiał spokojnie. Anette mogła sobie wyobrazić w tym
momencie jego ładną twarz i poważne usta.
- Mógłbym, oczywiście, sam zagrać - mówił dalej - ale to będzie
pierwszy występ chóru. Dzieci byłyby niespokojne, gdyby ktoś inny
dyrygował.
Anette uśmiechnęła się. Ten młody lekarz zawsze stawiał dzieci na
pierwszym miejscu! Zgodziła się z nim. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl