[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się bawił - śmiał się wraz z nią, dowcipkował, całe napięcie istniejące
dotąd między nimi zdawało się znikać bez śladu. Carrie żałowała nawet,
że film nie był dłuższy. Bardzo jej się podobał, lecz poza tym odkryła, że
towarzystwo Philipa sprawia jej przyjemność. Oczywiście, wolałaby
odkryć u niego jakieś wady. Tiki nerwowe, irytujące gesty czy wyrażenia,
niewłaściwe podejście do świata, cokolwiek, co pozwoliłoby, jej
zapomnieć, że jest miły, atrakcyjny i że ona, Carrie, ma ochotę go
polubić.
On jednak dał jej już raz do zrozumienia - i to w sposób nie
pozostawiający żadnych wątpliwości - że nie jest nią zainteresowany. Ani
kimkolwiek innym, gdyby miało ją to pocieszyć.
Nie pocieszało. Byłoby jej łatwiej, gdyby był zimny, nieprzystępny,
surowy i sztywny. Gdyby miał kochanki, co noc inną. Niestety, jeśli
wierzyć Mackenzie, po odejściu żony nie zainteresował się żadną kobietą.
Troszczył się o córkę, choć bywał dla niej surowy, a w kinie odkryła, że
umie być bezpośredni, dowcipny i że lubi się bawić. Wreszcie
najważniejsze - Philip Lark miał dobre serce. Carrie wiedziała, że
oglądają ten film nie dlatego, że objawił nagłe zamiłowanie do zabie-
45
rania córki do kina. Zaproponował to wyjście, bo widział, jak bardzo
Mackenzie jest rozczarowana, że matka do niej nie dzwoni. Kochał swoją
córkę i próbował złagodzić ból, który spragnionemu miłości dziecku
zadawała nieczuła matka.
- Bardzo ładnie pan postąpił - oznajmiła, kiedy wychodzili z kina. Dzieci
pobiegły przodem na parking, oni szli kilkanaście metrów z tyłu. - Dzięki
temu Mackenzie nie dręczy się tak z powodu matki.
- Nie jestem pewien, czy to był dobry pomysł - odparł tajemniczo.
- Dlaczego?
Odwrócił się i przyglądał jej się przez chwilę.
- Bo przekonałem się, że jednak panią lubię. Spojrzenie Carrie musiało
zdradzić jej wcześniejsze myśli,
gdyż Philip zmrużył lekko oczy i dodał:
- Pani też to poczuła, prawda?
Chciała skłamać. Jeśli kiedykolwiek był ku temu powód, to właśnie teraz.
- Tak - szepnęła.
- Szkoda. Nie jestem dla ciebie odpowiednim partnerem.
- W takim razie ja nie jestem odpowiednia dla ciebie. Nie odzywał się
przez dłuższą chwilę.
- Ja po prostu... nie chcę cię skrzywdzić, Carrie.
- Nie martw się, Philip - odpowiedziała. - Nie pozwolę ci na to.
Rozdział 5
- No i jak?
Mackenzie z dumą uniosła wykonany na szydełku - i prawdę mówiąc,
dość krzywy - płatek śniegu zwisający na cienkiej nitce. Jej oczy
błyszczały taką dumą, jakby namalowała przed chwilą Mona Lisę, a nie
wykonała prostą ozdobę choinkową.
- U Carrie cała choinka jest ozdobiona płatkami śniegu, sama je robi -
dodała. - Ona wszystko umie. Jej babcia Manning nauczyła ją
szydełkować, kiedy Carrie miała tyle lat co ja. Wiesz, że to zanikająca
sztuka? - Owinęła nitkę wokół palca wskazującego i zaczęła nieporadnie
dziergać kolejną gwiazdkę, wysuwając przy tym język z przejęcia. -
Mama będzie zadowolona, prawda?
- Będzie zachwycona - odparł Philip, a jego twarz stężała na wspomnienie
Laury. Była żona pofatygowała się w końcu, by zadzwonić do Mackenzie
i ustalić, kiedy ma po nią przyjechać i zabrać ją na święta. Od telefonu
matki Mackenzie była wniebowzięta, on jednak niepokoił się, czy Laura
dotrzyma słowa. Nie był pewien, co zrobi, jeśli znowu zawiedzie małą.
To byłoby całkiem w jej stylu. Cóż, miał nadzieję, że nie będzie aż tak
okrutna.
- Carrie jest wspaniała - ciągnęła Mackenzie. - Wszystkiego mnie
nauczyła... - Popatrzyła na niego czujnie. - Bardzo ją lubię, tato. A ty?
Aluzja nie była bynajmniej subtelna. Niestety, Philip odkrył,
47
że jego uczucia wobec Carrie są całkiem podobne do uczuć córki.
Chociaż unikał kontaktów z Carrie, nie umiałby o niej zapomnieć, nawet
gdyby chciał, bowiem Mackenzie włączała jej imię w każdą niemal
rozmowę, nieustannie omawiając jej rozliczne zalety.
A przecież nie chciał zapomnieć. Carrie była wrażliwa, delikatna, miała
dobre serce. Podobała mu się. Zaprzyjazniła się z Mackenzie i sprawiła,
że dziewczynka, która nie tak dawno siedziała samotnie w mieszkaniu,
tęskniąc za przyjaciółkami albo zgłaszając do niego nieustanne pretensje,
teraz albo z nią rozmawiała, albo jej pomagała, albo karmiła z Marią koty,
siedziała na herbatce u Madame Frederick - co łączyło się z wróżeniem z
herbacianych fusów - albo wreszcie ćwiczyła podnoszenie ciężarów z
Arnoldem. Nie były to może najlepsze zajęcia dla dorastającej pannicy,
ale Mackenzie nie chodziła przynajmniej smutna i struta.
- Szkoda, że nie będę na bożonarodzeniowym przyjęciu
- stwierdziła. - Wiesz, gdzie będzie? W tej dużej sali w piwnicy, w
wigilię. - Spojrzała, by upewnić się, czy jej słucha.
- Wszyscy lokatorzy są zaproszeni i szykuje się świetna zabawa. -
Westchnęła z żalem. - Trudno. Okazja, żeby pobyć z mamą, jest
ważniejsza niż jakieś głupie przyjęcie, co nie?
- Oczywiście.
Philip całkiem zapomniał o wigilijnym przyjęciu. Przedwczoraj dostał co
prawda zaproszenie, ale pewnie by je wyrzucił do kosza, gdyby
Mackenzie nie wpadła w zachwyt na sam jego widok. Sądząc po jej
reakcji, można było pomyśleć, że zaproszono ją na bal w pałacu, by
poznała przystojnego księcia. On sam miał lepsze rzeczy do roboty niż
chodzenie na przyjęcia organizowane przez sympatycznych dziwaków.
Sięgnął po kluczyki i torbę z rzeczami na siłownię.
- Wrócę za godzinę - obiecał.
48
- Nie ma sprawy. Wcześniej i tak nie skończę. Ach, prawie zapomniałam
- rzuciła wszystko i zerwała się z krzesła jak na sprężynce. Pobiegła do
swojego pokoju i po minucie wróciła z białą kopertą. - To dla ciebie - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl