[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyciągnąć z wody. To było ciało. Ciało Olvira.
*
Tego dnia morze wyrzuciło na brzeg nie mniej niż dwadzieścia
osiem zwłok. I nikt nie miał wątpliwości, że przypływ przyniesie
następne. Zidentyfikowano szczątki pięciu drakkarów. Wydawało się,
że zostały zmiażdżone przez uderzenie pięści wielkoluda. Ciała
ułożono na stosie gałęzi. Ci nieustraszeni wojownicy nie mieli
sposobności umrzeć z mieczem w ręku i dlatego nie będą mogli
wstąpić do armii Odyna. Spalenie ich ciał to jedyny sposób, żeby
uchronić ich przed wiecznym błądzeniem po krętych labiryntach Helu.
Kiedy pojawiły się pierwsze smugi dymu, Thorgal poczuł pieczenie
w gardle. Smród uderzający go w nozdrza przyprawiał o mdłości.
Zamknął oczy i pragnął z całego serca znalezć się gdzie indziej.
Nieważne gdzie, byle daleko stąd.
Oddalił się od grupy dorosłych zgromadzonych wokół stosu.
Zauważył Borghilde, która oparta o drzewo karmiła piersią córeczkę.
Kiedy chłopiec przechodził obok, niemowlę przestało pić i odwróciło
głowę w jego stronę. Dziewczynka miała najwyżej trzy miesiące, ale
Thorgal mógłby przysiąc, że jej niebieskie oczy niosą przesłanie, które
jest przeznaczone tylko dla niego.
- Teraz, kiedy nasz ukochany wódz Leif Haraldson nie żyje,
musimy podjąć decyzję! - grzmiał uroczyście Gandalf.
Stał wyprostowany na specjalnie na tę okazję zbudowanym
podium. Splótł włosy w dwa grube i krótkie warkocze, a czoło opasał
koroną. Na jego grubym brzuchu wisiał wielki złoty medalion. Zwołał
zgromadzenie całego klanu. Mężczyzn, kobiet i dzieci.
W końcu morze zwróciło też ciało Leifa. Wyrzuciło je na brzeg w
tym samym miejscu co wszystkie inne i było ono częściowo zjedzone
przez ryby. Mimo wszystko Thorgal odział okaleczone ciało w piękną
tunikę uszytą i wyhaftowaną przez Yvir. Sam zbudował stos, nie
chcąc przyjąć niczyjej pomocy. Zresztą tylko Astrid mu ją
zaproponowała. Chłopiec musiał jednak zaakceptować fakt, że
mężczyzni ułożyli ciało jego ojca na stosie z gałęzi, ale to on włożył
mu w ręce miecz. Stos podpalono, a Thorgal stał przy nim do samego
końca. Aż do chwili, gdy Leif zmienił się w kupkę popiołu. Wiele
kobiet i mężczyzn z klanu przyszło oddać hołd swojemu wodzowi, ale
czuli się skrępowani i szybko odchodzili. Nie uszło niczyjej uwagi, ze
Gandalf przejął dowództwo, i nie było wątpliwości, że nie ma
szacunku dla tych, którym zawsze zazdrościł i którymi gardził. A
teraz lepiej nie wywoływać gniewu Gandalfa.
- Nasz klan nie może nie mieć wodza - ciągnął Gandalf. -Musimy
wybrać nowego. W tym celu poprosiłem Gunnara, naszego kapłana
czarownika, żeby zapytał o radę bogów.
Gandalf dał znak staremu chudemu człowiekowi, który stał u stóp
podium, żeby podszedł do niego. Kapłan stanął obok Gandalfa
Szalonego, a różnica w posturze obu mężczyzn, z których jeden był
duży i gruby, a drugi mały i wątły, mogła być powodem do śmiechu.
Gunnar trzymał w ręce mały płócienny woreczek i kiedy nim
potrząsnął, rozległo się grzechotanie.
Runy, pomyślał Thorgal.
Gunnar ukląkł i uniósł ręce. Zaczął szeptać coś bezdzwięcznie, a po
chwili jego głos stał się słyszalny.
- O potężny Odynie, panie wiatru północnego, chcę poznać sekret
run i ich mądrość. W tym celu nadstawiam uważnie uszu na głos
twoich kruków, który dociera do mnie wraz z szumem wiatru. Niech
się wreszcie odkryje przede mną tajemnica twych run!
Na te słowa kapłan czarownik wysypał zawartość woreczka.
Kawałki wyszczerbionych kości z wyrytymi na nich znakami
rozsypały się po podłodze z desek.
- Na kościach twoich wikingów zwróconych nam przez morze
wyryłem magiczne runy i za ich pomocą objawisz nam imię naszego
nowego wodza - podjął Gunnar.
Thorgala przeszedł dreszcz. Rzeczywiście, widział, jak Gunnar
grzebie w popiołach pozostałych po stosie, i zastanawiał się, po co to
robi. Teraz zrozumiał: kapłan czarownik wybierał z popiołów resztki
kości.
Gunnar, zamknąwszy oczy, pochylił się nad runami, trzymając nad
nimi dłonie.
- Oto moje pytanie do ciebie, Odynie: czy Gandalf, którego
odwaga, odniesione zwycięstwa i męstwo w walce są powszechnie
znane, jest wodzem, który może godnie zastąpić Leifa Roztropnego?
Wśród zgromadzonych zapadła cisza. Czarownik otworzył oczy i
podniósł z ziemi jedną z run.
- Fehu! - ogłosił. - Runa bogactwa i powodzenia. Oto, co czeka nasz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl