[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mieli mu wręczyć nagrodę za tworzenie nowych miejsc pracy w Filadelfii. Targały nim
sprzeczne uczucia: irytacja z powodu nieobecności Calisty i niepokój, że coś mogło się
jej stać. Zwykle nie wyłączała telefonu. Ich rozmowa tamtego ranka w Tokio rozdrapała
stare rany, ale nie chciał z nią o tym rozmawiać. Sam wynajął kiedyś prywatnego detek-
tywa, żeby dowiedzieć się czegoś o swej rodzinie. Bezskutecznie. Jedynym pocieszeniem
była myśl, że Clyde nie był jego rodzonym ojcem.
- Strasznie dziś jesteś milczący - zauważył George zza kierownicy. - Coś cię trapi?
- To co zwykle. Spotkania, telefony. Nie ma chwili spokoju - odpowiedział Leo
zdawkowo.
- A gdzie się podziewa twoja żona?
- Od powrotu z Japonii oboje mamy mnóstwo pracy. Nie wiem, dlaczego ona się
tak upiera, żeby nie zrezygnować ze swojej. Przecież niczego jej nie zabraknie.
- Sprawia wrażenie bardzo niezależnej albo... - George nie dokończył zdania.
- Albo co?
R
L
T
- Albo spodziewa się, że wasze małżeństwo długo nie potrwa.
Leo obruszył się na insynuacje George'a.
- Co ty znowu wymyślasz!
Był przekonany, że intercyza zatrzyma ją przy nim.
- Tak tylko mi przyszło do głowy - powiedział George, parkując pod domem.
- Dobranoc, George. Zpij dobrze - rzucił Leo, wysiadając z samochodu.
- Ty też - odpowiedział George z uśmiechem.
Gdy Leo wjechał na górę, w drzwiach przywitała go Brenda.
- Dobry wieczór. Coś panu podać? - zapytała.
- Nie, dziękuję. Widziałaś moją żonę?
- Tak, wróciła jakieś dwadzieścia minut temu i poszła prosto do pańskiej siłowni.
- Dziękuję.
Leo nalał sobie szkockiej i usiadł na chwilę, by sprawdzić nocne notowania gieł-
dowe, ale po chwili postanowił zajrzeć na siłownię. Zastał tam Calistę na bieżni ze słu-
chawkami w uszach. Biegła szybko i zwinnie jak pantera. Pot lśnił na jej nagich ramio-
nach i szyi. Dla zmęczonych oczu Leo był to bardzo miły widok. Po chwili zwolniła
tempo, zatrzymała maszynę i wyjęła słuchawki. Na widok Leo w jej oczach pojawiło się
najpierw zaskoczenie, a potem gniew, który jednak szybko stłumiła.
- Niezłe tempo - zauważył Leo.
- Zwietne na odreagowanie - odparła, ocierając ręcznikiem pot z czoła.
- Ciężki dzień?
- Mam sporo do nadrobienia przez nasz wyjazd.
- Dostałaś wiadomość od mojego asystenta?
Calista zmarszczyła brwi.
- Nie przypominam sobie. Przyszedł tylko jakiś spam. Muszę chyba zadzwonić w
tej sprawie do operatora.
- Spam? - zdziwił się Leo.
- No tak. Jakieś daty, miejsca, gdzie miałam się rzekomo pojawić. I wszystko od
zupełnie obcego faceta.
Leo przyjrzał się jej uważnie, ale Caliście nie drgnęła nawet powieka. Odchrząk-
nął.
- A ten facet nie nazywał się przypadkiem Samuel Miles?
- Nie wiem. Wydawało mi się to tak niedorzeczne, że się tym specjalnie nie prze-
jęłam. - Calista wzruszyła ramionami.
Leo poczuł narastającą irytację.
- A co w tym było takiego niedorzecznego?
Calista się zaśmiała.
- No pomyśl chwilę. Gdyby mój mąż chciał mnie dokądś zabrać, nie wysyłałby
wiadomości przez swojego asystenta, bo to zbyt oficjalne. Poza tym ton był wyraznie
rozkazujący, a to już obrazliwe. Uznałam więc, że to jakaś absurdalna pomyłka. - Oczy
Calisty były teraz szeroko otwarte. Wyraznie udawała niewiniątko.
Leo czuł złość, ale scena, jaką mu właśnie zrobiła, niespodziewanie go też rozba-
wiła.
- Dobrze, rozumiem...
- I zablokowałam jego numer - dodała Calista.
- Czyj numer?
- Tego faceta od spamu - odparła, unosząc dumnie głowę. - Nie pracuję dla ciebie.
Jestem twoją żoną!
- Wobec tego, droga żono - powiedział Leo z uśmiechem - pragnę, byś dołączyła
do mnie dzisiejszej nocy w naszym łożu.
Calista już chciała coś powiedzieć, ale Leo był szybszy.
- Nie możemy przecież zaniedbywać małżeńskich obowiązków - dodał z szel-
mowskim uśmiechem.
Następnego ranka Calista obudziła się szczęśliwa po upojnej nocy z Leo. Stwier-
dziła, że tak naprawdę nigdy dotąd nie zaznała prawdziwego spełnienia. Dopiero Leo
pokazał jej, jak cudowny może być seks. Poprzedniej nocy posiadł nie tylko jej ciało, ale
także i umysł, przyznała z niechęcią.
Na stoliku obok łóżka znalazła kopertę, a w niej wiadomość:
R
L
T
Czy zjesz ze mną dziś lunch? Twoja obecność pomoże mi przetrwać to nudne
spotkanie komitetu charytatywnego. Będę wdzięczny, jeśli pójdziesz też ze mną w piątek
na przyjęcie".
Zostawił jej swój numer telefonu, więc Calista wzięła do ręki komórkę i wysłała
mu wiadomość: Tak, tak i tak". Tym razem jego prośba była o wiele bardziej miła.
W południe spotkali się w jednej z najbardziej ekskluzywnych restauracji w Fila-
delfii.
- Dziękuję, że przyszłaś - powiedział Leo.
- Proszę bardzo - powiedziała Calista, patrząc mu w oczy.
- Muszę ci jeszcze za coś podziękować - dostaliśmy ten kontrakt w Japonii. Pan
Kihoto liczy się z opinią żony, a ona była tobą zachwycona.
- Drobnostka. Wystarczyła naga kąpiel w miejscu publicznym i mały prezent - po-
wiedziała Calista zadziornie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]