[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siostrę Dakora.
Potem rozstaliśmy się. On zajął pozycje, z której podczas oczekiwania na Dian mógł
obserwować łódkę, a ja poczołgałem się ostrożnie w kierunku jaskiń. Nie miałem
żadnych trudności w kierowaniu się wskazówkami Juaga tak brzmiało imię mego
młodego sojusznika. Wkrótce dotarłem do mocno pochyłego drzewa, pierwszego
drogowskazu, którego szukałem po okrążeniu służącego nam za kryjówkę kamienia.
Potem podczołgałem się ku pozostającemu w zadziwiającej równowadze wielkiemu
odłamkowi skalnemu, który spoczywał na podstawie nie większej od ludzkiej dłoni.
Stąd po raz pierwszy ujrzałem wioskę. Zbudowano ją wewnątrz niewysokiej skarpy,
biegnącej wzdłuż skraju płaskowyżu. Na jej stoku ciemniały wejścia do wielu pieczar, do
których wiodły zygzakowate ścieżki. Dodatkowymi połączeniami między leżącymi na
tej samej wysokości jaskiniami były wycięte w miękkiej skale półki.
Jaskinia, w której Juag był wieziony, mieściła się na samym końcu skarpy tym,
w pobliżu którego się znajdowałem. Sama skarpa stanowiła znakomitą osłonę
i wykorzystując ją mogłem podejść na odległość kilku stóp od wejścia, nie będąc
76
widocznym z żadnej innej pieczary. Poza rym zauważyłem tam stosunkowo niewiele
osób, zgromadzonych w pobliżu przeciwnego końca skarpy i tak pogrążonych w jakiejś
dyskusji, że właściwie przestałem się bać, iż zostanę przedwcześnie zauważony,
jednał; zbliżając sit; do stoku zachowywałem najdalej posuniętą ostrożność. Potem,
wyczekawszy na moment, gdy wszystkie głowy były odwrócone w inną stronę, skokami,
jak królik, rzuciłem się do jaskini.
Jak wiele innych, wykonywanych przez człowieka pieczar na Pellucidarze, również
ta składała się z trzech, położonych jedno za drugim pomieszczeń. %7ładne z nich nie
było oświetlone, jeżeli nie brać pod uwagę wpadającego przez otwór wejściowy światła
słonecznego. W rezultacie ciemność pogłębiła się w miarę przechodzenia do każdej
kolejnej pieczary.
W ostatniej mogłem dostrzec jedynie niewyrazne kształty znajdujących się tam
przedmiotów. Gdy obmacywałem ściany w poszukiwaniu otworu, który powinien
przeprowadzić mnie do miejsca uwięzienia Dian, usłyszałem męski głos, dobiegający
z bardzo niewielkiej odległości.
Mówiący najwyrazniej dopiero przed chwilą przyszedł, gdyż podniesionym tonem
domagał się., by osoba, w poszukiwaniu której się tu znalazł zdradziła mu miejsce
swego ukrycia.
Gdzie jesteś, kobieto? krzyczał. Hooja po ciebie przysyła. Chwilę pózniej
usłyszałem kobiecy głos:
Czego Hooja chce ode mnie?
Ten głos należał do Dian. Rzuciłem się w kierunku, z którego dobiegał, gorączkowo
szukając otworu.
Rozkazał, by cię przywiezć na Wyspę Drzew powiedział mężczyzna gdyż
jest gotowy pojąć cię za małżonkę.
Nie pojadę odpowiedziała Dian. Prędzej umrę.
Wysłano mnie po ciebie i mam zamiar wykonać ten rozkaz.
Szybkimi ruchami obmacywałem ścianę, starając się jak najprędzej odnalezć otwór,
który pozwoli mi stanąć u boku Dian.
Z sąsiedniej pieczary dobiegły mnie odgłosy szarpaniny. Chwilę potem moje palce
zagłębiły się w pokruszonych kamieniach i luznej ziemi. Zrozumiałem dlaczego
tak trudno było mi znalezć otwór przesuwając dłonią po powierzchni ściany. Dian
prowizorycznie go zamurowała, by nie wzbudził podejrzeń i nie doprowadził do zbyt
szybkiego odkrycia ucieczki Juaga.
Naparłem całym ciałem na rozsypującą się ścianę i przepchnąłem duży jej fragment
do sąsiedniej jaskini. Razem z nim wpadłem tam ja, Dawid, Imperator Pellucidaru.
Wątpię czy jakiemukolwiek innemu władcy w historii Ziemi udało się gdzieś wejść
77
w mniej dostojny sposób. Poleciałem głową naprzód, lądując na wszystkich czterech
kończynach, jednak szybko przyszedłem do siebie i poderwałem się, na równe nogi
zanim mężczyzna w ciemnościach zdołał sobie uświadomić, co się zdarzyło.
Mój przeciwnik był ogromny i niezwykłe ruchliwy. Bez wątpienia miał też dużą
wprawę, we władaniu nożem. W pewnym momencie udało mu się zranić mnie
poważnie w ramie do dzisiaj mam te bliznę i będę ją miał już do końca życia. Jednak
popełnił błąd gdy odskoczyłem w tył, by zyskać sekundę na opanowanie szoku i bólu,
rzucił się za mną, dążąc do zwarcia. Na chwilę zlekceważył nóż, ulegając silniejszemu
pragnieniu dostania mnie w swoje ręce. Dostrzegłszy lukę w jego zasłonie, z całej siły
uderzyłem go lewym sierpowym prosto w podbródek.
Przewrócił się. Zanim zdołał z powrotem się podnieść, skoczyłem na niego
i zatopiłem nóż w jego sercu. Potem wstałem i była tam Dian, patrząca na ranie,
usiłująca przebić wzrokiem gesty mrok.
Ty nie jesteś Juag! powiedziała. Ktoś ty?
Zrobiłem krok w jej stronę, wyciągając ramiona.
Dian, to ja, Dawid.
Na dzwięk mego głosu wydała cichy okrzyk, wyraznie usłyszałem w nim hamowany
szloch, okrzyk, który bez słów powiedział mi, że straciła już wszelką nadzieje. Potem
podbiegła i rzuciła się w moje ramiona.
Pociągnąłem ją do przyległej jaskini, a stamtąd udaliśmy się w stronę wyjścia, gdzie
dokonałem małego rekonesansu. Gdy upewniłem się, że droga jest wolna, szybko
wybiegliśmy z jaskini. Okrążyliśmy skraj skarpy, zatrzymując się za jej osłoną na
chwilę i nasłuchując. Nie usłyszeliśmy niczego, co by wskazywało, że nasza ucieczka
została odkryta, ruszyliśmy więc dalej trasą, którą tu uprzednio dotarłem. Po drodze
dowiedziałem się od Dian, że Hooja mówił jej o podjętych przeze mnie poszukiwaniach
i o tym, że dotarłem już do Krainy Straszliwego Cienia. Opowiedziano jej również, jak
jeden z ludzi Hooji znalazł mnie śpiącego i dokładnie okradł. Po tym wydarzeniu Hooja
wysłał czterech ludzi z zadaniem odnalezienia mnie i pojmania.
Jednak oni powiedziała jeszcze nie wrócili, a przynajmniej nie słyszałam
o ich powrocie.
I nie usłyszysz odpowiedziałem gdyż tych czterech odeszło do krainy,
z której już nie ma powrotu.
Potem opowiedziałem jej przygodę, jaką miałem z tymi ludzmi.
Doszliśmy już niemal do skraju płaskowyżu, do tego miejsca, w którym powinien
czekać na nas Juag, gdy nagle zauważyliśmy dwóch mężczyzn, szybkim marszem
zdążających ku temu samemu celowi co my, tylko od drugiej strony. Nie zauważyli ani
nas, ani Juaga, który, jak teraz zobaczyłem, skrył się za niewielkim krzakiem, rosnącym
tuż na skraju przepaści. Tak szybko, jak to było możliwe staraliśmy się dotrzeć do Juaga
przed nimi lub w ostateczności razem z nimi.
78
Jednak oni wkrótce wypatrzyli skuloną za krzakiem postać i natychmiast zaczęli biec
w tamtą stronę. Gdy zobaczyłem, że mężczyzni rzucili się do ataku, krzyknąłem głośno,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]