[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przecież jej nie zabili, zgadza się? - Christopher uśmiechnął się do mnie ponuro. - Bo Nikki
stoi tu przede mną.
Zadrżałam.
- Rozumiem, co masz na myśli.
- A ja wiem, co ty masz na myśli - odparł. - A odpowiadając na twoje pytanie, myślę, że to
jest możliwe... a nawet prawdopodobne, że sprytnie pozbyli się jej mózgu.
- Mój Boże - szepnęłam.
Dziwnie było znów rozmawiać z Christopherem. Nie dlatego, że dawno tego nie robiłam.
Wcześniej też rozmawialiśmy, chociaż nie wiedział, że to prawdziwa ja. Teraz już zdawał
sobie z tego sprawę. I nawet mnie dotykał, wiedząc, że to ja. I chciał to znowu robić -
poznawałam to po tym, jak wciąż unosił ręce w moją stronę, i w ostatniej chwili, zamiast
mnie dotknąć, przeczesywał włosy albo bawił się kołdrą na łóżku.
Wiedziałam, jak się czuje, bo ja czułam to samo. Ale nie zamierzałam się z niczym spieszyć.
Miałam zbyt wiele pytań, a on nie odpowiedział jeszcze nawet na pierwsze.
- Uważasz, że mama Nikki żyje? - spytałam. - Felix uspokajał nas jeszcze niedawno, że nie
zginęła.
- Nie ma powodu, żeby tak myśleć - przyznał Christopher.
97
- Więc gdzie jest?
- Gdzieś tam - powiedział, wskazując ruchem głowy jasne światła miasta, lśniące za moim
oknem. - Nikt nie może tak po prostu zniknąć na zawsze. To nie takie proste. Nawet kiedy
dają. ludziom nową tożsamość w programie ochrony świadków, to ci ludzie mają tendencję
do utrzymywania kontaktów z dawnymi znajomymi. Nieważne, że ryzykują w ten sposób
życie. To siła przyzwyczajenia. Każdy w końcu łamie zasady. Ty też je złamałaś, dając mi te
naklejki z dinozaurami. Tylko byłem zbyt głupi, żeby załapać.
Poczułam, że się rumienię. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że
to zrobiłam.
A teraz jego słowa obudziły wspomnienie, ukryte głęboko w moim mózgu. To siła
przyzwyczajenia. Każdy w końcu łamie zasady".
Tylko co to było? Co takiego mi się przypomniało?
- Chodzi o to - powiedział Christopher, sięgając wreszcie po moją rękę - że masz rację.
Byłem głupkiem, bo nie dostrzegałem, że coś wspaniałego zaistniało między nami. Chyba po
prostu o tym nie wiedziałem, dopóki cię nie straciłem. A wtedy... naprawdę, Em, coś we mnie
umarło razem z tobą. Mogłem myśleć tylko o tym, jak się zemścić na Starku...
- Ale teraz, kiedy znasz prawdę - powiedziałam, zabierając dłoń - chyba sam rozumiesz, że
nie możesz. Nie możesz im nic zrobić, Christopherze. Trzymają moich rodziców za gardło. I
jeśli to, co mnie spotkało, trafi do mediów, Stark odegra się na nich.
- Jakoś to rozwiążemy. - Wstał i położył obie dłonie na moich nagich ramionach. - Mówiłem
ci. Wszystkim się zajmę.
Tak bardzo chciałam mu wierzyć. Tak cudownie byłoby pozwolić sobie na to - odpuścić sobie
i pozwolić, żeby on się o wszystko zatroszczył. Gdy przyciągnął mnie do siebie i delikatnie
pocałował w czoło, poczułam zapach skórzanej kurtki i ciepło bijące od jego silnego ciała.
Tak miło było przez tę minutę czy dwie czuć jego ramiona wokół siebie, słyszeć jego serce,
bijące tuż przy moim. Po raz pierwszy od wieków - a przynajmniej miałam wrażenie, że
minęły wieki - czułam się bezpieczna, szczęśliwa i... nie sama.
Nagle zimny podmuch od okna sprawił, że zadrżałam na całym ciele.
Chwilę pózniej drzwi mojego pokoju otworzyły się gwałtownie i męski, bardzo zaskoczony
głos rzucił pytająco:
-Nikki?
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Brandona stojącego w drzwiach i gapiącego się na nas w
półmroku.
20.
Brandon! -krzyknęłam, odskakując od Christophera, jakby jego dotyk mnie sparzył.
Nie pytajcie, jaki instynkt kazał mi to zrobić. Po prostu coś mi mówiło, że widok Nikki w
ramionach innego faceta nie zostanie dobrze przyjęty przez jej byłego.
Ale niepotrzebnie się martwiłam. Brandon był schlany. Stał w drzwiach, chwiejąc się na
nogach i wpatrując w ciemny pokój spod zmrużonych powiek, jakby nic nie widział.
Odetchnęłam z ulgą, że nie zapaliliśmy z Christopherem światła.
- Uff... - sapnął Brandon. - Nikki? Lepiej już chodz.
- Dlaczego? - zapytałam, poprawiając wiązaną górę sukienki, która mogła się trochę zsunąć
tu i ówdzie.
- Jakaś laska kazała cię przyprowadzić. - Brandon gapił się teraz na Christophera w słabym
świetle od okna, usiłując stwierdzić, czy go zna. Ale że twarz Christophera nie zdobiła nigdy
98
stron TMZ.com, Brandon nie miał pojęcia, z kim ma do czynienia. - Jakaś Frida?
Pochorowała się czy co.
Wypadłam z pokoju jak błyskawica.
- Gdzie? - zapytałam spiętym głosem. - Gdzie ona jest?
Ale Brandon tylko wzruszył ramionami. Ledwo kontaktował. Nie miał pojęcia, gdzie się
podziała moja siostra. W głównej części poddasza impreza rozkręciła się na całego.
Lulu na pewno nie posiadała się z radości. Przez tłum tańczących - i spoconych - gości ledwie
było widać drugi koniec salonu. Pod sufitem prawie całkiem goła dziewczyna na trapezie
porzuciła czerwoną szarfę. Muzyka była tak głośna, że pulsowała mi pod żebrami. Byłam
ciekawa, czy inni mieszkańcy budynku
wezwą policję - ale przypomniałam sobie, że Lulu przewidziała ten problem i zaprosiła ich na
imprezę. Mogłabym przysiąc, że widziałam gościa z piętra niżej tańczącego z kimś, kto
wyglądał jak Perez Hilton. Lulu była geniuszem. Nie zdziwiłabym się, gdybym gdzieś tu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]