[ Pobierz całość w formacie PDF ]
No, kotku, mam nadzieję, że pózniej nie tylko pogadamy, ale się dogadamy, pomyślał
Duncan, odprowadzając ją wzrokiem.
Zauważyła go, gdy tylko wszedł do baru, akurat wtedy, kiedy dobiegał końca jej drugi
występ. Duncan usiadł przy stoliku dziadków, ona zaś ukłoniła się w burzy oklasków, po
czym stanęła w mroku, poza światłami sceny. Czekała, aż publiczność opuści bar, by
rozpocząć prywatną część przedstawienia. Obecność Duncana sprawiła jednak, że poczuła się
trochę stremowana i spięta.
Tymczasem przy stoliku Daniel mruczał coś pod nosem, w końcu nie wytrzymał i
huknął na wnuka:
- Co się z tobą dzieje, chłopcze? Nie widzisz, że ta dziewczyna szaleje za tobą?
- Danielu, daj mu spokój! Jest dorosły i wie, co robi - wtrąciła szybko Anna. Bała się,
że przez swoje wścibstwo i niecierpliwość stary jest gotów wszystko popsuć.
- I o to chodzi! Właśnie o to chodzi - Daniel nie zamierzał siedzieć cicho. - Jest już od
dawna dorosły, a zachowuje się jak nastolatek. Jak długo mam powtarzać, że powinien się
ustatkować i ożenić?! A on tak zwleka, że w końcu dziewczyna mu się wymknie, i tyle ją zo-
baczy. Nie, ten chłopak to nie moja krew. Prawdziwy MacGregor tak się nie zachowuje.
Duncan słuchał tych wymówek z twarzą pokerzysty, ani na moment nie tracąc
spokoju. Wiedział, jak najskuteczniej zemścić się na Danielu za ostre słowa. Niedbale sięgnął
do kieszeni marynarki i wyjął długie, cienkie cygaro. Pieszczotliwie przesunął po nim
palcami, z satysfakcją obserwując, jak w oczach starego zapalają się iskierki. Przez chwilę
delektował się aromatem zakazanego owocu, a potem przygryzł go zębami, przypalił i
wypuścił kłąb wonnego dymu prosto w pałające zazdrością oczy Daniela.
- A kto dziadkowi powiedział, że pozwolę jej się wymknąć? - spytał.
- Jakbyś miał oczy, dawno już byś się zorientował, że... - zaczął Daniel z werwą, ale
nagle zmienił zdanie.
Wciągnął w płuca przesycone dymem powietrze, sapnął dwa razy jak lokomotywa i
dokończył zupełnie innym tonem: - A widzisz, Anno, mówiłem ci, że nie ma się czym
martwić. Mądry chłopak z tego Duncana - zawołał i trzepnął go z całej siły w plecy. - A ty się
wciąż zamartwiasz - zwrócił się znów do żony.
- Bezustannie - w głosie Anny pojawiła się nutka ironii. Popatrzyła na obydwu
mężczyzn z czułym uśmiechem, po czym dotknęła ich dłoni. - Chcę, żebyś wiedział, że Cat
bardzo mi się podoba - powiedziała, patrząc Duncanowi w oczy.
- Wiem, babciu. I mam do ciebie wielką prośbę. Przypilnuj, żeby dziadek trzymał się
ode mnie z daleka i pozwolił mi robić swoje.
- %7łebym trzymał się z daleka! - zawołał oburzony Daniel. - Ja mam się trzymać z
daleka! - Miał tak donośny głos, że kilka osób zwróciło w ich stronę głowy. - Co ty obie
myślisz, szczeniaku! Czy wiesz, że gdyby nie ja, to...
- To co, Danielu? - spokojny głos Anny jak zwykle podziałał kojąco na wzburzone
nerwy męża. - Czy Chcesz nam powiedzieć, że już kiedyś wsadzałeś nos w nie swoje sprawy
i bawiłeś się w swata?
- Co ty mówisz, kobieto? Naprawdę nie wiem, co ci przyszło do głowy! Mówiłem
tylko, że... że... - zająknął się. - %7łe na nas już pora, Anno. Zrobiło się pózno, a ty musisz
odpocząć.
- Pozwól, że dokończę wino - uśmiechnęła się do męża i podniosła kieliszek, jakby
chciała wznieść toast. Tylko ona wiedziała, że jest to umówiony znak, na który czeka ukryta
w mroku Cat.
Chwilę pózniej Cat wyłoniła się z ciemności i wolno weszła w krąg światła pośrodku
sceny.
- Panie MacGregor, mam coś dla pana - powiedziała do mikrofonu.
- Więc po co chowasz się po kątach? Chodz tu i daj mi to! - zagrzmiał Daniel.
- Nie mogę, bo to jest tutaj - odparła z uśmiechem, kładąc rękę na sercu. Odczekała
kilka sekund, żeby się skoncentrować, a potem pięknym, dzwięcznym głosem zaśpiewała
starą szkocka balladę. Ani na chwilę nie spuszczała z Daniela oczu, chcąc swym spojrzeniem
przekazać mu całą sympatię, jaką do niego czuła. Gdy zobaczyła, że ze wzruszenia zaszkliły
mu się oczy, poczuła, że jej własne także napełniają się łzami.
Duncan słuchał jej jak zahipnotyzowany. Wiedział już, że naprawdę ją kocha. Gdy to
sobie uświadomił, nie doznał szoku ani wstrząsu, choć tak bardzo się tego obawiał. Ogarnęło
go raczej uczucie błogiego spokoju i szczęścia.
A więc tak wygląda miłość. Pokręcił głową z niedowierzaniem. Zdawało mu się, że w
tym jednym magicznym momencie zmieniło się całe jego życie. Gotów był nie tylko to
zaakceptować, ale przyjąć znacznie więcej. Wciąż jednak trapił go najważniejszy problem -
zrozumiał, że pozostało mu już niewiele czasu, by pokonać opór Cat. Na szczęście, jako
rasowy gracz, nie bał się stawiać wszystkiego na jedną kartę. Musiał wygrać i gotów był
poświęcić wszystko, by ją zdobyć.
Tymczasem wzruszony Daniel wzdychał głęboko i ocierał chusteczką oczy. Doczekał
końca ballady, a potem wydmuchał hałaśliwie nos, mrucząc przy tym półgłosem:
- Kochana dziewczyna. Złote serce!
Cat odłożyła mikrofon i podeszła do stolika.
- Będę za panem bardzo tęskniła, panie Danielu. Naprawdę. - Objęła go mocno i
pocałowała w zaczerwieniony policzek.
- Chodz no tutaj. - Pociągnął ją za rękę i posadził sobie na kolanach jak małą
dziewczynkę.
Zaskoczona tym niespodziewanym objawem czułości, Cat chciała w pierwszej chwili
uciec. Nie była przyzwyczajona do takich gestów. Jednocześnie ogarnęło ją przyjemne
poczucie bezpieczeństwa, więc przytuliła się do Daniela, jak czynią to wszystkie bez wyjątku
wnuczki na świecie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]