[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Gdzie... - Pierwsze wypowiedziane przez Katie słowo zawisło w
powietrzu.
Caroline nachyliła się, aby móc słyszeć każdy dzwięk.
- Kto...
Caroline poczuła rękę Pierre'a na swoim ramieniu, lecz nie odwróciła się.
Czuła na plecach gęsią skórkę z wrażenia.
- Czy wierzysz w cuda, Pierre? - wyszeptała.
- Och, Caroline, zawsze istnieje jakieś medyczne wytłumaczenie. - Cofnął
rękę i nachylił się nad pacjentką, która zamknęła znowu oczy.
- Katie, czy mnie słyszysz? - spytał łagodnie.
Rzęsy zadrżały, ale oczy były dalej zamknięte. Pierre usiadł na brzegu
łóżka i spytał:
- Czy możesz ścisnąć moją rękę, Katie?
Caroline dostrzegła zdumienie w oczach Pierre'a, gdy poczuł słabą reakcję.
Wstał, potrząsając głową.
- Nie mogę w to uwierzyć! Tylu specjalistów badało ją i doszło do tego
samego wniosku. To musi być...
Odwrócił się do Caroline, która ściskała mocno rękę Katie i marzyła, by
pacjentka ponownie się ocknęła. Zauważyła, że szuka właściwego słowa.
- Cud? - spytała, a jej szczęśliwy uśmiech przeczył pozornemu
opanowaniu, jakie starała się sobie narzucić.
Pierre uśmiechnął się, lecz nie chciał się poddać.
- Czytałem o rzadkich przypadkach, takich jak ten, zaprzeczających
wszelkiemu prawdopodobieństwu. - Urwał zakłopotany, wznosząc bezradnie
ręce ku niebu. - Teraz potrzebny nam będzie intensywny program leczenia,
żeby przyspieszyć rekonwalescencję i...
- Gdzie...
Pierre przestał mówić, szukając ręką Caroline. Oboje czekali, aż pacjentka
wypowie pierwsze pytanie. Caroline usłyszała dzwięk otwierających się
drzwi.
- W ogrodzie jest cudownie - oznajmiła pani Smith, podchodząc do łóftka
córki. - Róże o tej porze roku... Katie!
Na dzwięk głosu matki Katie otworzyła oczy.
- Gdzie ja jestem?
Pózniej Caroline przypominała sobie czasami owo niesłychanie radosne
uniesienie, jakie ogarnęło ich wszystkich. Ale wówczas była zbyt
zaskoczona, by mu się poddać. Wiedziała, że musi zachowywać się
spokojnie, lecz kiedy ujrzała łzy toczące się po policzkach pani Smith, sama
z trudem powstrzymała się od płaczu. Zauważyła, że Pierre otarł dłonią oczy.
Pani Smith wzięła córkę w ramiona i zaczęła ją kołysać jak dziecko. Katie
niechętnie poddawała się uściskowi pani Smith, co Caroline zaniepokoiło.
Czyżby nie rozpoznawała matki? Po kilku minutach Pierre poprosił
uszczęśliwioną kobietę, by pozwoliła mu sprawdzić reakcje neurologiczne
córki. Po badaniu stwierdził, że jest umiarkowanie optymistyczny.
- Najpierw musimy odbudować siły Katie. Spróbujmy podać jej trochę
wody. Jeżeli będzie mogła przełknąć, będziemy mogli przejść do
wysokoproteinowego, stałego jedzenia. Następnie Katie musi przejść
intensywną fizjoterapię, żeby uaktywnić mięśnie. A kiedy skontaktuję się z
neurologiem...
Caroline zauważyła, że Pierre myślał intensywnie. Nigdy nie zetknął się z
takim przypadkiem i był podekscytowany, chociaż starał się zachować
spokój. Kiedy planował dalsze postępowanie z Katie, Caroline zadzwoniła
do przełożonej pielęgniarek z prośbą o przysłanie wyszkolonej pielęgniarki
do opieki nad pacjentką, która wyszła ze śpiączki.
Caroline napełniła połowę kubka z dziubkiem czystą wodą i podniósłszy
głowę Katie, przyłożyła kubek do jej wyschniętych ust.
- Wypij to, Katie - poprosiła z łękiem.
Katie upiła trochę wody. Caroline spojrzała na Pierre'a i zobaczyła, że się
uśmiecha. Może on nie uważał tego za cud, ale ona tak!
- Dominique przyszedł na zdjęcie gipsu - oznajmiła Caroline, wsuwając
głowę do gabinetu Pierre'a.
Upłynęły dwie godziny od chwili, gdy Katie ocknęła się ze Zpiączki. Cała
klinika aż huczała. Pacjenci i personel byli w stanie podekscytowania, lecz
Pierre starał się, aby reszta popołudnia przebiegła normalnie.
Rozmawiał przez telefon, ale zasłonił dłonią słuchawkę.
- Zwietnie. Zabierz go do gabinetu zabiegowego, zaraz tam przyjdę.
Kiedy zamykała drzwi, usłyszała fragment rozmowy.
- Słuchaj, Monique, muszę już kończyć, ale... Poczuła napięcie. Dzięki
Bogu nie spotkała już więcej byłej żony Pierre'a. Pierwsze spotkanie
wystarczyło jej aż nadto. Nie rozumiała, w jaki sposób Pierre może
tolerować ten finansowy związek. W końcu, gdyby potrzebował jej po-
mocy... Pewna myśl przemknęła jej przez głowę. Przypuśćmy, że Monique
się wycofa. To pozostawia otwarte pole dla kogoś, kto chciałby ją zastąpić.
A tym kimś...
Wyrzuciła tę myśl z głowy, uśmiechając się do dwuletniego chłopca
czekającego w pokoju przyjęć.
- Cieszę się, że cię widzę. Jak się czujesz, Dominique?
- Czy odzyskam mój palec, pani doktor? - Pełne zaufania oczy spojrzały
na nią pytająco.
- Oczywiście!
Spojrzała na panią Fleurie, która ściskała mocno zdrową dłoń synka. W
głębi duszy wiedziała, że nie powinna być zbyt optymistyczna, dopóki nie
sprawdzą, na ile skuteczne okazało się leczenie. Pani Fleurie odwróciła się,
gdy Pierre wziął do ręki groznie wyglądające nożyce.
- Usiądę przy oknie - powiedziała słabym głosem.
- Może przejdzie się pani po ogrodzie. Zajmiemy się Dominikiem -
zaproponowała Caroline.
Pierre posłał jej wdzięczny uśmiech. Brakowało im tylko mdlejącej matki,
gdy będą przecinać gips!
- Chętnie, chyba że Dominique...
- Do widzenia, mamusiu - rzekł chłopiec, chwytając Caroline za rękę.
Podczas spędzonych w Clinique dni zostali przyjaciółmi i Dominique
nauczył się jej ufać. Kiedy płakał przez pierwszą noc, nie mogąc ssać
ulubionego kciuka, Caroline ocierała jego łzy i czytała mu historyjki.
- Zobaczymy, co możemy zrobić - powiedział Pierre, podczas gdy
Caroline przytrzymywała mocno rękę w gipsie.
Usunął ostrożnie fragmenty gipsu przy krawędziach, po czym, operując
delikatnie nożycami, zdjął cały opatrunek.
- Gotowe! Jak się czujesz? - spytał radośnie chłopca. Dominique poruszał
ostrożnie białoróżowym, pomarszczonym i wychudzonym palcem.
- On nie wygląda jak mój kciuk.
- Był owinięty przez ostatnie cztery tygodnie. Brakowało mu świeżego
powietrza - uroczyście oznajmił Pierre, nachylając się, by sprawdzić blizny.
- Zwietna robota, doktorze, jeżeli wolno mi to powiedzieć.
Pierre spojrzał dziwnie na Caroline. Starała się nie angażować
emocjonalnie, ale tego rodzaju spojrzenie sprawiało, że uginały się pod nią
kolana.
- Może mnie pani obrzucać komplementami, doktor Ben-nett. Odrobina
aprobaty ze strony koleżanki jest zawsze mile widziana, nawet w zawodzie
lekarza.
Postanowiła nie reagować, chociaż domyślała się, o co mogło mu chodzić.
Chyba przesadziła z tym oficjalnym sposobem bycia w ciągu ostatnich
czterech tygodni. Może mogłaby trochę się rozluznić, ale do czego by ją to
zaprowadziło? Przypomniała sobie uczucia, jakie ją ogarnęły, gdy Pierre
wziął ją w ramiona.
- Sprawdz, czy możesz zgiąć kciuk, Dominique - powiedziała szybko, by
rozproszyć swoje myśli. - Zwietnie! Co pan myśli, doktorze Chanel?
- Myślę, że Dominique jest mądrym chłopcem. Teraz poproszę miłą panią,
żeby pokazała ci ćwiczenia, które pomogą odzyskać pełną sprawność w
palcu. Poprosimy mamę o pomoc.
Kiedy pani Reurie wróciła z ogrodu, by uczestniczyć w sesji z
fizjoterapeutką, Caroline wróciła już do swego gabinetu. To był najmniejszy
z trzech pokoi, do którego wchodziło się z kuchni. Za czasów babci oglądała
w nim dziecięce programy w telewizji, wyciągnięta na starej, wygodnej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl