[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie miał czasu szukać notesu Tadeusza. Bardzo słusznie, pod warunkiem, że był
tam opisany; Ale jeżeli poszło o jakąś sprawę, której nieboszczyk nie
zanotował?... To co? - No, jak to co? To wtedy notes w ogóle był niegrozny.
- A jak ci się zdaje? Czy mógł się posunąć aż do morderstwa, jeżeli Tadeusz nie
dysponował żadnym dowodem jego czynów? - Mógł - odparłam jadowicie. - Jeżeli ty
się w to wtrąciłeś... - Nie wysilaj mi się tu na złośliwości, tylko myśl! Musiał
mieć jakiś dowód czy nie? - No... musiał.
- I co się z tym dowodem stało?
- Idiotyczne pytanie. Skoro go milicja nie znalazła, to znaczy, że go zabrał.
- A przy okazji zabrał papier Jadwigi?
- Możliwe - odparłam i nagle coś mi błysnęło. - Czekaj no, czekaj... A może?...
Jak to, sądzisz, że jest możliwe... %7łe on się pomylił i zabrał papier Jadwigi,
zamiast tego czegoś swojego?!... Diabeł wydmuchnął wielki kłąb dymu.
- Czasem to nawet można z tobą wytrzymać - przyznał. - Skup się jeszcze trochę i
myśl: są dwie możliwości... Zatrzymał się wyczekująco i natychmiast wpadłam w
jego słowa. - Jedna, że to Jadwiga. W takim razie, gdzie jest ten jej szpargał?
Druga, że to ktoś inny, kto go zabrał przez pomyłkę. W takim razie, gdzie jest
to coś tego kogoś? Ograniczasz się dziwnie - dodałam po chwili. - Jest jeszcze
trzecia możliwość: że papier Jadwigi i to coś jest gdzieś razem. - Obojętne. Nie
chodzi o ilość rzeczy, tylko, o miejsce. Za chwilę sama na to wpadniesz, nie
jesteś tak przerazliwie głupia, jak na to wyglądasz. Przedtem jeszcze
proponowałbym ci pozastanawiać się troszkę nad kierownikiem pracowni. - Jak to?
- zdziwiłam się. - Sam mówiłeś, że o nim za mało wiem. - Tym bardziej pomyśl.
Przyda ci się.
W milczeniu patrzyłam na diabła. Dziwna w tej sytuacji lojalność zawodowa
powstrzymywała mnie od mówienia. Nie wiadomo czemu wydawało mi się, że diabeł
nie wie wszystkiego i chce się dowiedzieć ode mnie. Diabeł się zniecierpliwił.
- No co tak siedzisz jak ofiara? Nie wiesz, co było z konkursem perskim? Zdajesz
sobie sprawę, co by dla niego znaczyło ujawnienie tego kantu? - Opamiętaj się -
powiedziałam sucho. - Sugerujesz, że Witek go zabił, żeby się nie rozgłosiło?
Przecież by raczej zabił mnie! - Co za kretynka z ciebie bez granic! - krzyknął
diabeł chwytając się rękami za rogatą głowę. - A skąd Witek ma wiedzieć, że ty
coś wiesz?! Najpierw stawałaś na głowie, żeby się żywa dusza nie dowiedziała o
twoich kontaktach z tamtym facetem, a teraz sobie wyobrażasz, że cały świat jest
o tym powiadomiony! Rzeczywiście, diabeł miał rację. Wiedziałam o perskim
konkursie tylko dzięki temu, że byłam w bardzo bliskich stosunkach z
człowiekiem, który oficjalnie był moim dalekim znajomym. I to wiedziałam bardzo
niedokładnie, nie znałam szczegółów. - No dobrze, niech ci będzie. Ale wez pod
uwagę wobec tego, jak mało osób miało o tym jakieś pojęcie. Skąd tu Tadeusz?
Diabeł przyglądał mi się błyszczącymi oczami, jakby mnie chciał zahipnotyzować.
Poczułam się odrobinę nieswojo i w głowie zaczęły mi się kłębić szczątki jakichś
obrazów. - No? - powiedział zachęcająco. - No? Przypomnij sobie, przypomnij...
Koło Nowego Roku... Co Matylda mówiła?... Diabeł znikł mi z oczu i ujrzałam na
jego miejscu Matyldę, mówiącą z zakłopotaniem: - Doprawdy, paniJoanno,, chyba go
ktoś wziął. Przed chwilą tu leżał. Ja się jeszcze zapytam i niech pani też
zapyta. Nie wiem, czy to coś ważnego, bo bez nadawcy... Obraz Matyldy zamazał
się i znów diabeł patrzył na mnie błyszczącymi oczami. - Zwięci patroni! -
powiedziałam wstrząśnięta. - Masz rację, zaginął wtedy jakiś list do mnie!
Czyżby?... Diabeł się lekko wzdrygnął.
- Mogłabyś się powstrzymać od tych idiotycznych inwokacji. Właśnie, skąd wiesz,
co to był za list i kto go zabrał? A jeżeli to był list od tamtego i wszystko
tam było opisane?... - Pozwól mi chwilę pomyśleć, bo jestem zbulwersowana. Nie,
no co ty mówisz! Tadeusz był przytomny facet, niemożliwe, żeby mnie nim nie
zaczął szantażować, gdyby się dowiedział!... - Po pierwsze, z ciebie miał dosyć
korzyści przez ORS. A po drugie list był bez nadawcy, a on, jak się podpisywał?
- Nieczytelnym gryzmołem... - To kogo można było tym szantażować, zakładając, że
opisał tam sprawę perskiego konkursu? - Masz rację, tylko Witka...
- Uff! Diabeł odetchnął głęboko, przechylił się do tyłu na oparcie krzesła,
wyciągnął zza drugiego ucha jeszcze dłuższego papierosa i zapalił. - A więc,
zreasumuj... - powiedział puszczając misterne kółko. - Dobrze. Jeżeli to był
list do mnie od niego i jeżeli Tadeusz go zabrał, to wiedział o perskim
konkursie i Witek miał najpoważniejszy powód, żeby go usunąć ze świata.
Możliwości też miał. Należałoby sprawdzić, czy te przypuszczenia są słuszne,
napisać do faceta i spytać. Co, jak wiesz, jest niemożliwe, bo nie mam zielonego
pojęcia, gdzie ów osobnik przebywa. - Bardzo dobrze. Na szczęście do tego
śledztwa jest jeszcze milicja, nie tylko ty. Milicja znalazła coś ciekawego w
waszym wychodku... - Właśnie! Co?!
- Dowiesz się w swoim czasie. Milicja przeprowadza ekspertyzę klucza. - Czekaj
no, czekaj! Dlaczego mówiłeś, że o kluczu wiem tylko ja i morderca? - Bo tak
jest. Przekonasz się. To znaczy, tak było, teraz już byłaś uprzejma wtajemniczyć
w to prokuratora... Nie przeczę, że ten klucz dużo wyjaśni. Czekaj, nie
przerywaj mi, a propos prokuratora... - Nie zmieniaj tematu, bo mi pomieszasz w
głowie!
- Nie ma obawy, nie zdołam bardziej, niż już masz pomieszane. No co, nie miałem
racji z prokuratorem? Z uczuciami, które mnie przepełniały niejako warstwami,
zrobiło się nagle coś takiego, jakby ktoś przewrócił naczynie do góry nogami. Na
wierzchu znalazły się jasne oczy i piękna, asymetryczna twarz. - Ale z
przepisami prawnymi nawet ty nie dasz sobie rady - powiedziałam wbrew sobie z
satysfakcją. - Dobrze wiesz, że nie może mnie poderwać przed zakończeniem
śledztwa. - W duchy wierzysz - oświadczył diabeł pogardliwie. Milczał chwilę,
przyglądając mi się drwiąco. - No to wracamy do tematu - zażądał, dokonując tym
na nowo przewrotu mojego wnętrza. - Sama widzisz, że sprawa ma dużo stron i taka
bardzo jasna nie jest. A ty ją zaciemniasz jeszcze więcej - powiedziałam
zniecierpliwiona. - Najpierw upierałeś się przy Zbyszku, potem przy Monice,
potem wyszła na jaw Jadwiga, a teraz wrabiasz Witka. Zdecyduj się na coś! -
Jeszcze czego. Ja ci podsuwam myśli, a ty sobie sama wyciągaj wnioski. Nie mam
co robić, tylko pracować za ciebie! No, teraz się możesz zastanowić, gdzie są te
brakujące rzeczy. - Albo spłynęły kolektorem do Wisły, jeżeli je zabrał morderca
- powiedziałam, zamyślając się - albo zostały gdzieś ukryte przez Tadeusza.
Wiesz - dodałam, patrząc bystro na diabła - że nawet to drugie bardziej mi się
podoba. Trudno przecież przypuszczać, że jedyne materiały, jakimi dysponował,
były zawarte w notesie. To były tylko podręczne notatki, zasadnicze rzeczy
powinien trzymać gdzie indziej, zręcznie ukryte. Diabeł uczynił coś w rodzaju
ukłonu.
- Moje uznanie - powiedział. - Zaczynam naprawdę wierzyć, że do czegoś
dojdziesz. Gdzie? - A ty wiesz, gdzie?
- No pewnie, że wiem! Jazda, myśl!
- W domu?... - powiedziałam niepewnie.
- A gdzie jeszcze mógłby?...
- W pracowni nie. Przewrócili ją do góry nogami. Skrytka pocztowa? Nonsens!
Musiałby mieć klucz i chyba jakieś zaświadczenie. Zresztą niech milicja
sprawdza... U jakiejś rodziny? Wątpię... Nie, chyba tylko w domu. - A jak w
domu, to gdzie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl