[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nas. Wtrącają się do naszego życia seksualnego, próbują coś mieszać z piwem. A teraz mają zamiar
przedłużyć o rok wszystkie kontrakty.
- Gdzie to słyszałeś?
- Przed chwilą. W radiu mówili.
- Ale przecież ona powiedziała, że to tylko plotki.
- No jasne. Już w to wierzę. Jeśli to plotki, to dlaczego tak usilnie starają się je zdementować?
- On ma rację - wtrącił się Sten.
Mig obrócił się do niego. Popatrzył uważnie, a potem uśmiechnął się i klepnął Stena w ramię.
- No pewnie, że mam. W ten sposób zawsze Kompania pracuje, karmi nas pogłoskami, sprawdza
reakcję, a potem okazuje się, że to wszystko prawda.
- Pamiętacie, jak w zeszłym roku - powiedziała Bet - krążyła plotka, że wszyscy stracimy trzy dni
płatnych wakacji? I co się stało?
- Straciliśmy je - stwierdził smutno Mig.
Jego przyjaciele popijali piwo. Z zastanowieniem. Ze złością.
- Co do cholery - westchnął ktoś. - Czy nie możemy czegoś zrobić, zamiast ciągle narzekać?
Potakiwania.
- Powiem wam coś - stwierdził pierwszy Mig. - Zrobiłbym coś z tym wszystkim, gdybym mógł.
Do diabła, podejmę ryzyko.
Inni Migowie popatrzyli dookoła. Rozmowa wchodziła na niebezpieczne tory. Wymawiali się
jeden po drugim. Zostawiając tylko Stena, Bet i tego odważnego Miga.
- Naprawdę myślisz to, co powiedziałeś?
- A o czym?
- O zrobieniu czegoś z Kompanią. Mig popatrzył na niego podejrzliwie.
- Jesteś szpiegiem?
Zaczął wstawać.
- No i co z tego, jeżeli nawet jesteś. Mam dosyć. Nic nie sprawi mi większej przyjemności niż
złamanie ci...
Bet ujęła go za ramię. Aagodnie pociągnęła w dół i postawiła przed nim piwo.
- Jeśli mówisz poważnie - stwierdził Sten - to mam paru ludzi, z którymi chciałbym cię poznać.
- %7łeby co? Narzekać jak ci wszyscy? - machnął ręką w kierunku pozostałych ludzi w barze.
- Mamy zamiar zdziałać coś więcej - dodał Sten.
Mig zmierzył go wzrokiem. Potem uśmiechnął się szeroko. Wyciągnął rękę przez stół.
- Jestem do twojej dyspozycji.
Sten uścisnął jego dłoń.
- Jak na ciebie wołają?
- Mój majster nazywa mnie bardzo różnie. Ale na imię mi Webb.
Wstali i wyszli z baru.
- Wydaje mi się że w końcu złapałam, na czym ta cała rzecz polega - powiedziała Bet do Idy i
Doca.
- Akcja cieni? - spytała Ida. Bet kiwnęła głową.
- Nieszczęsne ludzkie istoty - stwierdził Doc - torturują swoje małe móżdżki zastanawiając się
nad rzeczami oczywistymi.
Bet posłała mu spojrzenie, które zabijało wręcz fizycznie. Odwróciła się i ruszyła do drzwi.
- Zaczekaj - powiedziała Ida. Bet stanęła.
- Doc - stwierdziła Ida. Jesteś istotą, która wszystko widzi, ale czasem nie zauważasz tego, co
masz tuż przed swoją tłustą twarzą.
- Na przykład?
- Na przykład moglibyśmy spróbować dowiedzieć się, co Bet miała na myśli.
Doc zastanowił się nad tym, jego wąsy poruszały się. Potem skierował na Bet swoje najcieplejsze
uczucia.
- Mój błąd - powiedział. - Winne są genetyczne tendencje do gryzienia i szarpania.
Uspokojona Bet wróciła i usadowiła się na krześle.
- Myślałam o tym, co byłoby ostateczną akcją cienia. Dla Migów.
- Co? - spytała Ida.
- Coś takiego, jak stara legenda krążąca po Vulcanie od czasów pierwszego Miga.
- Legendy? - wtrącał się Doc. - Lubię legendy. Można z nimi wiele zdziałać.
Bet wzięła głęboki oddech.
- Historia opowiada, że pewnego dnia nastąpi rewolta Migów. Uwieńczona sukcesem rewolucja
prowadzona przez kogoś spoza planety, kto kiedyś sam był Migiem.
Doc dalej myślał trochę powoli, przeprosiny nieco go wyczerpały.
Ale Ida pojęła natychmiast.
- Mówisz o Stenie?
- Właśnie tak.
- Aha - stwierdził Doc, w końcu orientując się, o co chodzi. - Mityczny zbawiciel. Sten
poprowadzi szeroką aleją do zbawienia.
- Coś w tym rodzaju - powiedziała Bet.
- Doskonałe - ucieszyła się Ida. - Szepniemy tu i tam słówko, że zbawiciel jest wśród nas. -
Popatrzyła na Doca. Czy doszliśmy już do tego punktu?
- Tak - potwierdził Doc. - To w sam raz zaawansowane stadium.
Bet zawahała się.
- Jeden problem.
- Taki jak? - Doc niecierpliwił się, aby przystąpić do pracy.
- Co sam Sten będzie o tym myślał?
Ida wzruszyła ramionami.
- A kogo to obchodzi? %7łałuję tylko, że to nie ja. Na powstaniu zawsze można zarobić masę forsy.
Plotka rozpowszechniała się jak kolonia bakterii na szalce Petriego. Na całym Vulcanie Migowie
byli napięci, zli, czekający, aż coś się zdarzy. Bez nacisku rozterki zmieniały się w powszechną
akceptację.
- Widziwe? - mówił stary Mig do swoich wnuków. - To właśnie tłumaczyłem cały czas waszemu
ojcu. Istnieje sposób na wydostanie się z Vulcana. I w cholerę z Kompanią.
Jego syn i synowa zignorowali przekleństwo. Przytaknęli, kiwając dzieciom głowami. Dziadek
ma rację.
- I jak mówiłem cały czas, to właśnie Mig może wsadzić nasze kontrakty wprost w...
- Tato - ostrzegła synowa.
- Opowiedz nam o nim, dziadku - poprosiło dziecko. Opowiedz nam o Migu.
- No cóż, zacznę od tego, że jest dokładnie taki, jak my. Zwyczajny robol. I kiedyś udało mu się
wydostać z tej planety. Ale nigdy o nas nie zapomniał i...
- Nigdy nie myślałem, że będę mógł usłużyć Zbawicielowi powiedział Alex. Skłonił się
uroczyście i wręczył kufel Stenowi.
- Zamknij się - warknął Sten. Bet zachichotała.
- No cóż, Bet. To wspaniałe, że udało nam się wypełnić tę wielką dziurę w mitologii. Oto ja,
służący w ciemności, wołam do Trójcy, aby czuwała nad moim bezpieczeństwem.
- Trójcy? - spytała Bet.
- Tak. - Alex schylił się, podniósł szamocącego się Stena za biodra. Trzymał go nad głową...
potem posadził z powrotem na krześle. - In nomine Bobby'ego Burnsa, Johna Knoxa i mojego
wielkiego pana.
Po raz pierwszy Sten nie mógł znalezć przekleństwa dostatecznie ordynarnego, aby pasowało do
okazji.
Rozdział 33
- Błagam o wybaczenie, sir - powiedział Doradca - ale pan nie wie, jak jest teraz tam, na
zewnątrz. Kłamstwa. Plotki. Każdy Mig gotów podciąć panu gardło.
- Nonsens - stwierdził Baron. - To stan normalny dla Migów.
Doradca siedział w ogrodzie Thoresena, czekając ze strachem na to, co się stanie. Ale nie
spodziewał się takiego podejścia do sprawy. Tego, że będzie siedział sobie trzymając drinka w
dłoni rozmawiając z Baronem. To nie zdarzało się nigdy, jeśli Thoresen wzywał pracownika do
siebie. Zwłaszcza, gdy Doradca miał taką a nie inną opinię.
- Poprosiłem cię tutaj - powiedział Thoresen - z powodu twojej powszechnie znanej szczerości.
Doradca odetchnął. I rozpromienił się.
- I oczekuję - ciągnął dalej Thoresen - oczywiście, och, rzekomych... niedyskrecji z twojej strony.
Twarz Doradcy zachmurzyła się. Thoresen wcale go nie chciał uhonorować, to wszystko było
ukartowane.
- Dotarły do mnie pewne skargi na ciebie. Podobno nieco zbyt głęboko sięgasz w kredyty
Migów.
- Ja nigdy... - zaczął Doradca.
Thoresen podniósł dłoń, uciszając go.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]