[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czesanie przydługich włosów.
- Bo tatuś... - Mirka myślała w pośpiechu, jakie kłamstwo
będzie najbardziej wiarygodne dla sześciolatka. - Tatuś jest na
takim dłuższym urlopie.
- To dlaczego nigdzie nie pojechaliśmy, tak jak zawsze?
- Czasami trzeba wypoczywać w domu. Tata właśnie to
robi.
- Mi bardziej podobało się, jak byliśmy we Włoszech.
Teraz tata jest jakiś dziwny, nie bawi się ze mną, nie je z nami
obiadu, tylko ciągle śpi na kanapie. - Właśnie w tej chwili do
Mirki dotarło, że ta sytuacja trwa już ponad tydzień i że
najwyższy czas coś z tym zrobić. Nie mogła pozwolić, aby ich
synek przyglądał się temu, jak tatuś codziennie od nowa
zalewa się w trupa.
- Kotku... - Popatrzyła na chłopca z czułością. - Tatuś jest
po prostu przemęczony. Potrzebuje troszeczkę pobyć sam, w
ciszy. Jestem pewna, że niedługo odzyska siły i znowu zacznie
się z tobą bawić. A teraz wskakuj w pidżamkę. - Wsunęła mu
bluzę przez głowę. - Co dziś czytamy? - zapytała, okrywając
go kołdrą.
- Najlepiej chciałbym Pinokia.
- Najbardziej - poprawiła go.
- Ty też? - malec ucieszył się.
- Tak - zgodziła się, zaprzestając dalszych wyjaśnień,
chociaż bajka o drewnianej lalce, która stała się prawdziwym
dzieckiem, wychodziła jej już czubkiem głowy. Na szczęście,
po przeczytaniu kilku linijek, Rafałek zasnął. Siedziała przy
nim jeszcze parę minut, wpatrując się w jego spokojną,
niewinną buzię. Od chwili, kiedy pierwszy raz go zobaczyła,
przysięgła sobie zawsze go chronić i sprawić, aby był
szczęśliwym dzieckiem. Trochę za względu na wyrzuty
sumienia, że miała zamiar uśmiercić go jeszcze przed
narodzeniem, trochę ze względu na to, że sama nigdy nie
zaznała matczynej miłości.
W ich domu było troje dzieci, matka w niekończącej się
depresji i  dochodzący" ojciec. Matka kochała tylko ojca,
miłością tak silną, że aż chorą. Dzieci zdarzyły im się
przypadkiem i oboje nigdy szczególnie tego nie ukrywali.
Ojciec Mirki kochał za to wszystkie inne kobiety, tylko nie
swoją żonę. Kiedy kończył kolejny romans, wracał skruszony
na łono rodziny, a ona zawsze mu przebaczała. Po kilku
tygodniach znowu odchodził i tak przez całe swoje życie.
Zmarł na zawał, gdy Mirka miała dziewiętnaście lat, a zaraz
po nim zmarła matka, z żalu.
Z wczesnego dzieciństwa Mirka niewiele pamiętała, bo
niewiele się działo. Matka obecna tylko fizycznie, całymi
tygodniami płakała lub spała w zamkniętym pokoju, bracia
kłócili się ze sobą, często wyładowując swój gniew na
siostrze. Nigdy nie znalazła z nimi wspólnego języka, dziś
wiedziała o nich tylko tyle, że prawdopodobnie wciąż żyją i
mieszkają w Stanach. Nigdy im nie wybaczyła, że dawali się
przekupywać ojcu słodyczami, które dla nich przynosił, gdy
wracał do domu. Ona, mimo że była z nich najmłodsza,
zawsze odmawiała, czym często psuła humor całej rodzinie.
Z rozmyślań o przeszłości wyrwało Mirkę głośne walenie
do drzwi.
- Co do diabła, gestapo przyszło? - mówiła, idąc do
korytarza. Spieszyła się, jej dziecko przecież spało, a Maciej,
zamroczony alkoholem, z pewnością nie pofatygowałby się,
żeby otworzyć drzwi. Zła, że ktoś puka tak natarczywie,
przyłożyła oko do wizjera i jej kolana zrobiły się miękkie.
Przed jej mieszkaniem stało dwóch policjantów. Serce
ściśnięte strachem ledwie w niej biło, w gardle zrobiło się
sucho. Zawahała się, czy otworzyć, ale łomot powtórzył się.
- Chwileczkę - krzyknęła i w popłochu pobiegła do
salonu. Instynktownie okryła śpiącego męża kocem, naiwnie
wierząc, że go pod nim nie znajdą. Wróciła do drzwi i
wysilając się na uśmiech, otworzyła je.
- Dobry wieczór - mężczyzni przywitali się.
- Dobry wieczór - odpowiedziała, nie mogąc ukryć blasku
w oczach, który pojawiał się w nich za każdym razem, gdy
patrzyła na faceta w mundurze. - Czy mogę w czymś pomóc?
- Szukamy pana Macieja Koseckiego - odezwał się
starszy z policjantów, właściciel przecudnie zielonych oczu.
"Jaka szkoda, że poznajemy się w takich okolicznościach"
- pomyślała, oczarowana jego spojrzeniem, ale zaraz
przywołała swoją czujność do porządku.
- Przykro mi, męża niestety nie ma w domu.
- Jest nam potrzebny, więc jeśli się zjawi, proszę mu
przekazać, aby się stawił na komisariacie przy Kolejowej.
- Najlepiej jutro z samego rana - wtrącił ten drugi,
zdecydowanie mniej atrakcyjny i mniej miły niż kolega.
- A w jakiej sprawie?
- Niech się pani nie martwi, potrzebujemy tylko, aby
złożył zeznania - zielonooki starał się ją uspokoić.
 Jaki piękny, taki kłamliwy" - pomyślała znowu i
grzecznie odpowiedziała:
- Z pewnością przyjdzie, skoro to konieczne. - Pożegnała
się i zamknęła drzwi, przekręcając klucz w obydwu zamkach,
jakby się obawiając, że mogą jeszcze wrócić. Teraz dopiero
zaczęła dygotać ze zdenerwowania, żołądek telepał się po
całym jej wnętrzu. Pobiegła do salonu, gdzie półprzytomny
Maciej niezdarnie odkopywał się spod koca.
 Bądz czujna" - w głowie słyszała głos wróżki Gizelli,
która najwyrazniej właśnie przed tym ją ostrzegała. Instynkt
podpowiadał jej, że jeżeli szybko czegoś nie wymyśli, jej mąż
i ukochany tatuś jej synka następną noc spędzi za kratami.
Popatrzyła na niego z politowaniem, siedział ze spuszczoną
głową, nieogolony i zupełnie nieświadomy tego, co się wokół
niego dzieje. Wzruszona usiadła przy nim i czule go objęła.
_
Będzie dobrze, kochanie, poradzimy sobie ze wszystkim
- zapewniła i miała zamiar go pocałować, ale woń alkoholu
zdecydowanie ją odrzuciła.
- Ja to wszystko naprawię, obiecuję - powiedział, patrząc
na nią wzrokiem zbitego psa.
Nie był chyba aż tak pijany jak się jej wydawało, w
każdym razie odzyskiwał kontakt z rzeczywistością.
- Wiem, kochanie.
- Zobaczysz, tylko się pozbieram. Obiecałem, że będę się
o was troszczył i dotrzymam słowa - bełkotał. Nagle Mirka
poderwała się ze swojego miejsca, Maciek z trudem podniósł
na nią wzrok.
- Zrobię ci gorącej herbaty - zawołała do niego,
wybiegając z pokoju. Czym prędzej wygrzebała z torby
telefon i wybrała numer Róży.
- Hej, Mira, nie mogę teraz rozmawiać, Leszek za chwilę
wyjeżdża, żegnamy się. Oddzwonię.
- Czekaj! - krzyknęła do aparatu.
- Co jest?
- Dobrze, że go jeszcze złapałam, twojego Leszka... -
Mirka mówiła szybko, nie dało się jej ukryć, że jest
zdenerwowana. - Róża, musicie nam pomóc! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl