[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Znalezliście coś?
- Nie, nie. Mówiłem o górniku. Na koniec rozhermetyzował statek, pozbył się pozostałych rzeczy
zabitego i jakby nigdy nic spokojnie ruszył dalej. Gdy kilka miesięcy pózniej wzięto go na
przesłuchanie, stwierdził, iż leciał sam, że wbrew pierwotnemu zapisowi nie przewoził kompana.
Ten drugi, tłumaczył, spóznił się na start, a jemu już nie chciało się zmieniać manifestu. I
rzeczywiście, na pokładzie nie znaleziono żadnego śladu współpasażera. Halperin obliczył jednak,
że pojedynczy człowiek nigdy nie pochłonie takich ilości pożywienia, jakie zniknęły z magazynu
kambuza. Górnik wciąż się nie przyznawał. Przysięgał tylko, że jest wielkim obżartuchem. %7łałosne.
- I co potem? - spytał Sten, choć zdawało się, że spindar zakończył opowieść.
- Patrole z pogranicza podeszły do sprawy dość pragmatycznie. Kupiono stosowną ilość racji
żywnościowych, posadzili delikwenta na wprost tej góry żarcia i dali trzydzieści dni na
skonsumowanie wszystkiego. Miał dać trawienny dowód niewinności. Naprawdę żałosne. -
Przerwał na chwilę i omiótł sufit kolejnym przyrządem. - Na trzeci dzień podejrzany zmarł z
przejedzenia. Ludzie miewają dziwne poczucie sprawiedliwości. Obecny przypadek - ciągnął,
usadowiwszy się ponownie - jest jeszcze bardziej interesujący. Niczego, dosłownie niczego nie
znalezliśmy.
Sten uznał, że oto uczynił pierwszy wielki krok wiodący ku odnalezieniu podejrzanego doktora
Knoxa.
Rozdział dwunasty
- I co właśnie wynika z tej niewiedzy, kapitanie? - spytał Wieczny Imperator.
Jego Wysokość wyglądał na spokojnego, ale Sten wolał nie przeciągać spotkania ponad miarę.
Na wszelki wypadek nie próbował też zbaczać z tematu.
- Knox zabronił sprzątać swój pokój. Nie chciał, aby jakiekolwiek drobiny mogące dowieść jego
tożsamości osiadły w odkurzaczach. Przynajmniej ja tak sądzę. Nie znalezliśmy odcisków palców,
złuszczonego naskórka, śladów uryny w pościeli, plam potu czy tłuszczu na poduszce. Nawet kapa
na łóżko jest sterylnie czysta.
- Dziękuję, kapitanie. Rozumiem, że technicy skrupulatnie przebadali gabinet. Ale jakie są z tego
wnioski?
Sten wytłumaczył pokrótce, że Knox nie tylko sam sprzątnął pokój, ale użył jeszcze różnych
wymyślnych przyrządów do usuwania mikrośladów.
- Zatem ten wasz... Knox był kimś więcej niż tylko dobrym lekarzem.
- Właśnie - stwierdził ostrożnie Sten. - Haines, znaczy policjantka, która prowadzi sprawę z
ramienia komendy, obserwuje teraz wszystkich nader zdolnych lekarzy.
- Jeśli Knox jest naprawdę taki świetny, to pewnie nie pochodzi z tej planety.
- Haines przegląda też listy przylotów z ostatniego roku.
- Powodzenia. Wątpię jednak w pozytywne rezultaty tych zabiegów.
- Ja również. Dlatego pracujemy dwukierunkowo. Szukamy zamachowca.
Imperator wzruszył ramionami.
- Skóro jeden okazał się być zawodowcem, to czemu przypuszczać, że ten od bomby okaże się
gorszy?
- Bo to właśnie on... - Sten już miał powiedzieć spieprzył robotę", ale ugryzł się w język i
dokończył: - ... popełnił błąd.
Imperator pomyślał przez chwilę.
- Dobra. Idzcie tym tropem. To wszystko?
Sten przytaknął. Jak długo Haines nie zdobędzie więcej informacji na temat obecności patrolu w
okolicy Covenanter", lepiej nie ruszać tematu.
- No to jeszcze jedno, Sten. Tylko do pańskiej wiadomości. Pierwszy sekretarz ambasady Tahn
poprosił o audiencję. Chyba obaj się domyślamy, o co spyta. A ja chciałbym mieć mu coś do
powiedzenia. Rozumiemy się, kapitanie? Może pan odejść.
Rozdział trzynasty
Sten musnął palcem detektor zamka skrzynki na listy, a następnie wygarnął z niej zawartość.
Zwykłe śmieci: Dziennik Gwardzisty, Przegląd Wojskowy, wewnętrzna gazetka pałacowa, lista
ostatnio nominowanych osób, reklama jubilera wytwarzającego militarne błyskotki. Wszystko to od
razu poszło do kosza. Sten schował do sakwy przy pasie zaległy rachunek od krawca mundurowego
i już miał zamknąć skrzynkę, gdy dojrzał coś jeszcze. Zdumiony, wyłowił kopertę z prawdziwego
papieru.
Na przodzie widniał wykonany ręcznie napis: Kapitan Sten, Pałac". Gdy szef ochrony zajrzał do
środka, znalazł jedną pustą kopertę i dwie luzne kartki. Pierwsza zawierała tekst następującej treści:
MARR oraz SENNMają zaszczyt zaprosićna uroczysty obiadwydany ku czci
KAIA HAKONE'ARSVP GOZ
Kapitan w osłupieniu gapił się na zaproszenie. Oczywiście znał Marra i Senna, byli pałacowymi
dostawcami wiktuałów i arbitrami tutejszej socjety. Spotkał ich raz tylko, na dodatek służbowo, ale
i tak zaintrygowali go osobliwym poczuciem rubasznego humoru, a także swoistym ciepłem, które
roztaczali wkoło. Sten przez moment się zastanawiał, jakim cudem zwykły kapitan, na wysokim
wprawdzie stanowisku, dostał zaproszenie na imprezę stanowiącą towarzyską atrakcję sezonu.
Wszystko wyjaśniała trzecia, również ręcznie skreślona karta. Zawierała tylko jedno zdanie:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]