[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tkwią. Mam rację, prawda?
Mademoiselle, jest u nas takie przysłowie&
Qui s excuse s accusse, czy to chciał pan powiedzieć? Musi mi pan uwierzyć,
że mam niezły zmysł obserwacji i sporą dozę zdrowego rozsądku. Z tego czy innego
powodu wbił pan sobie do głowy, że wiem coś na lemat tej ponurej sprawy
zamordowania człowieka, którego nigdy przedtem nie widziałam.
Pani ma bujną wyobraznię, mademoiselle.
Niczego sobie nie wyobrażam. Ale wydaje mi się, że ukrywając prawdę,
marnujemy czas. Owijamy w bawełnę, miast mówić wprosi, o co chodzi.
A pani nie lubi marnować czasu. Tak, pani lubi przechodzić wprost do sedna
sprawy. Jest pani zwolenniczką metody bezpośredniej. Eh bien, zastosuję więc
wobec pani tę bezpośrednią metodę. Spytam o znaczenie pewnych słów, które
przypadkiem podsłuchałem w podróży z Syrii. Wysiadłem z pociągu, by, jak to wy,
Anglicy, mówicie, rozprostować nogi na dworcu w Konyi. Z ciemności dobiegły
mnie glosy pani i pułkownika, mademoiselle. Pani mówiła do niego: Nie teraz.
73
Nie teraz. Kiedy już będzie po wszystkim. Kiedy to będzie już poza nami . Co
pani miała na myśli, mówiąc to, mademoiselle?
Odpowiedziała bardzo spokojnie:
Pan uważa, że chodziło mi& o morderstwo?
To ja zadaję pytania, mademoiselle.
Westchnęła, przez chwilę pogrążyła się w sobie. Potem, jakby budząc się,
odparła:
Te słowa rzeczywiście miały pewne znaczenie, monsieur, ale tego nie mogę
panu wyjawić. Mogę tylko dać panu uczciwe słowo honoru, że aż do spotkania w
pociągu nigdy nie widziałam tego całego Ratchetta.
Więc odmawia pani wyjaśnień?
Tak, jeżeli pan chce to tak ująć, odmawiam. Związane one były z pewnym&
obowiązkiem, jaki na siebie wzięłam.
A czy nie wypełniła już pani owego obowiązku?
O co panu chodzi?
Został już wypełniony, czyż nie?
Dlaczego pan tak uważa?
Proszę posłuchać, mademoiselle, przypomnę pani jeszcze jeden incydent. Tego
dnia, w którym mieliśmy dojechać do Stambułu, pociąg się opóznił. Okropnie się
pani tym zdenerwowała, mademoiselle. Pani, lak spokojna, tak opanowana. Straciła
pani wtedy ten spokój.
Nie chciałam się spóznić na następny pociąg.
Tak pani powiedziała. Ale, mademoiselle, Orient Express odjeżdża ze
Stambułu codziennie. Gdyby więc pani spózniła się wtedy, byłaby to kwestia
jedynie dwudziestoczterogodzinnej zwłoki.
Po raz pierwszy panna Debenham okazała, że traci nad sobą panowanie.
Pan zdaje się nie rozumieć, że ktoś może mieć przyjaciół, którzy oczekują w
Londynie na jego przyjazd. I że nawet jednodniowe opóznienie może pokrzyżować
plany i spowodować wiele zamieszania.
Ach, więc to tak? Przyjaciele czekają na pani przybycie? A pani nie chce im
sprawiać kłopotów.
Naturalnie.
Cóż, to dziwne&
A co w tym takiego dziwnego?
Ten pociąg& też ma opóznienie. Tym razem o wiele poważniejsze, gdyż nie
istnieje żadna możliwość wysłania do przyjaciół depeszy czy skontaktowania się z
nimi&
Na odległość? Chodzi panu o telefon?
Ach, racja. Połączenie zagraniczne, jak wy to nazywacie w Anglii.
Mary Debenham uśmiechnęła się mimowolnie.
Międzynarodowe poprawiła go. Owszem, jak pan zauważył, to okropnie
denerwujące nie mieć możliwości posłania im słówka, ani telegraficznie, ani
telefonicznie.
A przecież, mademoiselle, tym razem zachowuje się pani całkiem odmiennie.
Nie okazuje już pani zniecierpliwienia. Jest pani spokojna i podchodzi do sprawy
filozoficznie.
Mary Debenham spłoniła się i przygryzła wargi. Straciła całą ochotę do
uśmiechu.
Nie ma pani nic do powiedzenia na ten temat, mademoiselle? Przykro mi.
Nie wiedziałam, że wymaga to jakiejś odpowiedzi.
Wytłumaczenia zmiany w pani zachowaniu, mademoiselle.
Nie sądzi pan, że robi wiele hałasu o nic, monsieur Poirot?
Poirot rozłożył dłonie w przepraszającym geście.
Może to przywara nas, detektywów. Spodziewamy się, że czyjeś zachowanie
będzie zawsze zgodne z logiką. Nie dopuszczamy możliwości zmiennych nastrojów.
Mary Debenham przemilczała jego słowa.
Pani dobrze zna pułkownika Arbuthnota, mademoiselle?
Zdawało się, że zmiana tematu przyniosła jej ulgę.
Poznałam go dopiero w czasie tej podróży.
Czy może wiadomo pani coś, co sugeruje, że znał on wcześniej Ratchetta?
Zdecydowanie potrząsnęła głową.
74
Jestem pewna, że go nie znał.
Skąd ta pewność?
Ze sposobu, w jaki o nim mówił.
Ale, mademoiselle, na podłodze przedziału denata znalezliśmy wycior do
fajki. A pułkownik Arbuthnot jest jedynym mężczyzną podróżującym tym pociągiem,
który pali fajkę.
Nie spuszczał z niej oka, ale dziewczyna, nie okazawszy ani zdziwienia, ani
zdenerwowania, odpowiedziała po prostu:
Bzdura. Absurd. Pułkownik Arbuthnot jest ostatnim człowiekiem na świecie,
który mógłby być zamieszany w zbrodnię, szczególnie tak teatralną.
Było to tak zbieżne z tym, co myślał sam Poirot, że prawie jej potaknął. Ale
zamiast tego, zauważył:
Muszę pani przypomnieć, iż nie zna go pani zbyt dobrze.
Wzruszyła ramionami.
Ale dość dobrze znam ten typ człowieka. Poirot odezwał się bardzo łagodnym
głosem:
Wciąż pani odmawia wytłumaczenia sensu swoich słów: Kiedy to będzie już
poza nami ?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]