[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w tej chwili był w stanie myśleć tylko o tym, by ją chronić.
Jeden z ludzi Gorkowa podszedł bliżej i Plato zrozumiał, że bez
konfrontacji jednak się nie obejdzie. Gorkow był lokalnym mafiosem,
któremu bardzo zależało, by wejść na rynek nocnych klubów w Moskwie, i
Już nie raz usiłował ograć Kuragina.
Rose nie wierzyła własnym oczom. Plato uśmiechał się do faceta, który
94
R
L
T
podchodził go z boku i w tym samym czasie prowadził prawie kpiący dialog z
niższym mężczyzną w wyraznie drogim palcie.
Podniósł ręce w pozornie pokojowym geście, lecz jego palce zakrzywiły
się i Rose uświadomiła sobie, że zachęca tamtego, aby jeszcze się zbliżył.
Przypomniała sobie słowa Plata o niebezpiecznych ulicach Moskwy i
zrozumiała, że popełniła katastrofalny błąd.
Plato i jego przeciwnik krążyli teraz wokół siebie z jakimś prawie
zwierzęcym zapałem, a uśmiechy na ich twarzach sprawiały, że krew Rose
ścinała się w żyłach. Przechodnie omijali ich szerokim łukiem. Plato rzucił
jakieś gardłowo brzmiące słowo i niski facet w eleganckim palcie zbladł jak
ściana.
Rose zdała sobie sprawę, że Plato całkowicie panuje nad sytuacją.
Powiedział jeszcze coś i tamci trzej podbiegli do samochodu i wskoczyli do
środka. Mogło być dużo gorzej, pomyślała Rose. Powinnam była go słuchać!
Plato wyszarpnął komórkę z kieszeni i zaczął szybko mówić do
słuchawki. Niezbyt delikatnie objął Rose, która instynktownie wtuliła twarz
w klapę jego płaszcza. Był taki silny, gorący i męski, wciąż rozgrzany od
adrenaliny i testosteronu, chociaż byli już bezpieczni.
Plato...
Skończył rozmowę i schował telefon. Zawiadomił policję i teraz mógł
skupić całą uwagę; na Rose. Wiedział, że dla kobiety takiej jak ona to, co
zobaczyła, musiało być szokujące, niejasne i przerażające. Potrzebowała
teraz pociechy, łagodnych słów i ochrony. Mógł zapewnić jej ochronę, ale nie
miał dla niej łagodnych słów. Krew pulsowała mu w głowie i gwałtownie
spływała w dół ciała. Zamierzał ją mieć i jej zdanie na ten temat nie bardzo go
interesowało.
Rose mocno przygryzła dolną wargę. Plato na pewno uznał ją za idiotkę,
95
R
L
T
i nic dziwnego.
Plato, ja...
Rose zamruczał.
Pochylił głowę i pocałował ją. Chciał ją w ten sposób uciszyć, tylko
tyle.
Rose jęknęła cicho. Jego wargi były twarde, zadawały ból. Brał od niej
to, czego potrzebował. Jego życie było bardziej skomplikowane, niż potrafiła
to sobie wyobrazić, i podświadomie odgadła, że szuka miękkości i
łagodności, tego, co mogła mu dać tylko kobieta. Nie była pewna, czego chce,
lecz nigdy w życiu nie czuła się bardziej kobieca, a wszystko to dlatego, że on
jej pragnął i to pragnienie wysyłało gorące, jasne sygnały do erogennych stref
jej ciała.
Próbowała odwzajemnić pocałunek, ale Plato oderwał się już od niej, co
przypomniało jej, że stoją na środku ulicy. Natychmiast zapomniała jednak o
wszystkim, ponieważ poczuła, że on cały drży.
Dobrze się czujesz? spytała niespokojnie.
Plato prychnął kpiąco i oparł dłonie na jej biodrach, przyciągając ją
mocno do siebie. Rose poczuła wyraznie, nawet przez grubą warstwę
wełnianego palta był twardy i nabrzmiały. Wiedziała, że powinna
zareagować oburzeniem i urazą. Znajdowali się w miejscu publicznym i
chciała zadać mu mnóstwo pytań, lecz w tej chwili liczyło się dla niej tylko
jego i jej podniecenie.
Plato wysłał jej jasną wiadomość należała do niego, pożądał jej i
pragnął ją mieć. Było to skandaliczne zachowanie, oczywiście, ale ona
chciała tego samego co on.
96
R
L
T
ROZDZIAA JEDENASTY
Rose powiedziała sobie, że podjęła decyzję na ulicy, lecz gdy Plato
rozpinał jej płaszcz w holu apartamentu, zdała sobie sprawę, że to wierutne
kłamstwo zdecydowała się dużo wcześniej, kiedy pierwszy raz zobaczyła
go na konferencji prasowej w hotelu Dorrington.
Tak czy inaczej, Plato skutecznie rozwiał wszelkie jej wątpliwości,
jeżeli jeszcze jakieś miała, zamykając ją w swoich ramionach. Rose nigdy
dotąd nie czuła tak wielkiego podniecenia.
Mężczyzni, z którymi umawiała się w przeszłości, zawsze pytali, czy
mogą ją pocałować. Czasami udzielała im pozwolenia, czasami nie, lecz
zawsze decyzja należała do niej. Usta Plata wzięły jej wargi w posiadanie bez
pytania, zupełnie jakby on także od dawna marzył o tej chwili.
Plato zdawał sobie sprawę, że obejmuje ją za mocno, ale nie był w stanie
rozluznić uścisku. Zachowywał się jak pozbawiony rozsądku brutal, lecz
czego właściwie się spodziewała? Widziała już ciemną stronę jego życia i
teraz przyszedł czas, by się dowiedziała, co oznacza zadawanie się z kimś
takim jak on.
Jedną ręką rozpiął jej obcisły wełniany żakiet i na moment przerwał
pocałunek, by objąć wzrokiem jej dekolt i piękną czarną koronkę. Ani śladu
beżu. Zrozumiał nagle, że włożyła tę bieliznę dla niego, przed kłótnią w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]