[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wczoraj, kiedy spózniałaś się na kolację, ty jemu też się podobasz.
- Nie mogę temu zaprzeczyć.
- Więc w czym problem?
RS
36
- Wiesz przecież, jak mi się układa z mężczyznami.
- Susie, Jackson to nie Greg. Ani Walter. Nie wszyscy mężczyzni są tacy
sami.
- Skąd wiesz?
- Obrażasz mnie - zaperzył się Todd.
- Przepraszam. Ale nic z tego nie będzie.
- Dlaczego? Ponieważ jest wdowcem?
- Wiesz o tym?
- Jasne. Od Richarda.
- Dlaczego mi nie... Dajmy temu spokój. Nic z tego nie będzie -
powtórzyła. - Muszę o tym zapomnieć i zająć się pacjentami w przychodni. -
Spojrzała na zegarek. - Już jestem spózniona!
- Dlatego tu przyszedłem.
- Marny z ciebie pomocnik - zażartowała.
- Do roboty.
Pospieszyła do przychodni. Przechodząc przez zatłoczoną poczekalnię,
witała się z pacjentami. Przez cały czas była tak zajęta, że nie miała czasu
myśleć o Jacksonie. Gdy przyszła kolej na przedostatniego pacjenta,
zadzwonił telefon.
- Cześć, Susie. Tu Mallory.
- Witaj. Co słychać? - Dawno temu Susie pracowała z Nickiem
Sterlingiem, mężem Mallory. Od pierwszego spotkania bardzo się polubiły.
- Wszystko gra. Edward ma katar sienny, ale jest wiosna, więc należało się
tego spodziewać. Todd powiedział mi, że jesteś teraz w przychodni, więc
będę się streszczać. Chcieliśmy z Nickiem przyjechać do Brisbane, żeby
spotkać się z waszym wybitnym gościem, ale nie damy rady. Todd twierdzi,
że Jackson nie ma żadnych planów na sobotę. Pomyśleliśmy, że mógłby u
nas odpocząć od hoteli i hotelowej kuchni.
- Ty gotujesz? - zapytała podejrzliwie Susie.
- Skądże, Arlene. Mogłabyś go przywiezć.
Do Appleton, na Słonecznym Wybrzeżu, gdzie mieszkali Mallory i Nick,
była zaledwie godzina drogi, ale na myśl, że miałaby ją spędzić w
samochodzie, sam na sam z Jacksonem, Susie zakręciło się w głowie.
- No, nie wiem...
- Doktor Myers na pewno chętnie by porozmawiał z Nickiem, bo przecież
Nick też był wizytującym wykładowcą. Jest wprawdzie chirurgiem ogólnym,
ale ma podobne doświadczenia.
RS
37
- Nie wiem, czy będę w stanie z nim przyjechać. Może zaproponuję mu,
żeby wynajął samochód. Wyobrażam sobie, jak pięknie jest wiosną w
Appleton.
- Chyba że ma się w domu trzylatka z katarem siennym - roześmiała się
Mallory.
- Czy Rebeka nadal lubi szkołę?
- Uwielbia. Wszystko wie. Zawsze ma rację, a że jej tatuś ma podobny
charakter, mamy wiele okazji do ciekawych... dyskusji.
- Wyobrażam to sobie. Mallory, przekażę waszą propozycję Jacksonowi i
was zawiadomię.
- Dzięki. Do zobaczenia.
Odłożyła słuchawkę. Jej układ z Jacksonem musi pozostać na płaszczyznie
czysto profesjonalnej. Wyprawa do Appleton, z wizytą u jej przyjaciół,
sprowadziłaby go na bardziej osobiste tory. To wyjątkowo kusząca perspe-
ktywa.
Ostatni pacjent opuścił gabinet o wpół do szóstej. Gdy kończyła spisywać
notatki, do pokoju wpadł Kyle, żeby się pożegnać.
- Będziesz na kolacji? - zapytała.
- Wczoraj nie mogłem, więc dzisiaj nie przepuszczę takiej okazji.
- Zatem do zobaczenia - odparła, pochylając się nad papierami.
Słyszała jednak, że Kyle z kimś rozmawia na korytarzu. Zaintrygowało ją
to, ponieważ wszystkie pielęgniarki wyszły razem z ostatnim pacjentem.
Chwilę pózniej usłyszała kroki.
- Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam - odezwał się Jackson.
Owszem, przeszkadza. I to bardzo.
- Już kończę.
- Nie spiesz się. - Oglądał plansze rozwieszone na ścianach.
W tym samym momencie, kiedy odłożyła długopis, zadzwonił telefon.
Podniosła słuchawkę.
- Susie, mamy nagły wypadek. Potrzebny jest szef oddziału -
poinformowała ją pielęgniarka z izby przyjęć.
- Znasz szczegóły?
- Prawa łopatka, prawy nadgarstek, przemieszczenie główki kości
ramiennej. Susie, to jest Blade Fargo.
- Czy powinno mi to coś mówić?
- Czy ty nie chodzisz do kina?
- Chodzę. I co z tego? - Zauważyła, że Jackson ją obserwuje.
RS
38
- Problemy?
- Nagły wypadek - szepnęła.
- Blade Fargo to wielka gwiazda - wyjaśniała pielęgniarka. - .fajne
zwierzaki", Bohater dla każdego", Aabędzia pieśń"? Nic ci to nie mówi?
- Byłam na Aabędziej pieśni".
- Kręci film pod Brisbane. Potłukł się podczas jakiegoś kaskaderskiego
numeru.
- Już idę.
- Co się stało?
- W izbie przyjęć jest Blade Fargo.
- Kto taki? Roześmiała się.
- Jak to dobrze, że nie tylko ja nie mam pojęcia, co jest grane. Fargo to
gwiazdor filmowy. Pójdziesz ze mną?
- Oczywiście. - Nie krył entuzjazmu. - Ostatnio wykonuję same
wyznaczone operacje. Już zapomniałem, kiedy operowałem jakiś nagły
przypadek.
Czekali na windę.
- Masz licencję na wykonywanie operacji? Robiłeś to w najsłynniejszych
szpitalach świata.
- Oczywiście. Dostałem międzynarodową licencję.
- To znaczy, że gdybym ci to zaproponowała, mógłbyś operować razem ze
mną.
- Jasne. - Wsiedli do windy. - Zrób to - poprosił niemal błagalnym tonem.
- Zastanowię się. Co wiesz o kończynach górnych?
- Sporo zapomniałem - przyznał. - Ale mam ci tylko asystować -
przypomniał jej.
- Najpierw zobaczmy, co mu jest. Może operacja nie będzie konieczna.
Na traumatologii zastali tłum ludzi. Z dworu, zza drzwi pilnowanych przez
ochroniarza, dobiegał potworny hałas. Wejście na sam oddział też było
obstawione.
- Dobrze, że już jesteście - powitała ich pielęgniarka. - Jest w gabinecie
drugim.
- Co tu się dzieje?
- To jego wielbiciele.
- Ach tak...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]