[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Podejrzewam, że za dwie godziny. Do tego czasu mam cię tylko dla siebie - dokończył z
uśmiechem.
Ratunku!
19 lutego, wtorek
- Zniadanko! Wstawaj!
- Daj mi spokój! Jestem kobietą po przejściach!
Ani myślę wystawiać nos spod kołdry. Tu mi dobrze, tu zostaję. Jak tylko opuszczę to
cieplutkie miejsce i wychylę swoją wielką stopę poza ten pokój, tym razem może mi grozić
dożywocie albo nawet krzesło elektryczne, ale hmm... musiałabym popełnić zbrodnie w
Stanach. Za każdym razem, kiedy stąd wychodzę, łamię jakiś paragraf. Dlatego zostanę tu na
zawsze, by uniknąć konfliktu z prawem.
- Może i jesteś kobietą po przejściach, ale ja jestem tylko człowiekiem i jeżeli natychmiast mi
nie opowiesz, co się wczoraj wydarzyło, to przysięgam... napuszczę na ciebie gliny! Poza tym
już południe.
- Zwinia!
- Wiedziałam, jakich argumentów użyć! - powiedziała z dumą Aga, patrząc, jak
zrezygnowana gramolę się spod kołdry w różowe misie (Aga czasami ma dziwaczny gust).
- Co chcesz wiedzieć? A gdzie kawka? - zapytałam, zerkając na tacę, z której uśmiechała się
do mnie jajecznica na szyneczce i świeża bułeczka z masełkiem. Mniam!
- Zaraz dostaniesz. Teraz opowiadaj, jak było w więzieniu! I mów szybko, bo nie mogę się
doczekać!
- Cela była zimna i szara - zaczęłam.
- Pomiń swoje odczucia, chcę znać suche fakty! Spotkałaś jakichś kryminalistów?
I to jest przyjaciółka! Rzuciłam jej spojrzenie pełne dezaprobaty.
- Nie, spotkałam Jacka - odparłam, przełykając jajecznicę. - Trochę przesoliłaś.
- Zjesz. I co dalej?
- I nic. Siedział ze mną parę godzin, dopóki nie przyszedł Marek. Wtedy mnie zwolniono.
- Szczegóły! - zażądała Aga.
- Daj mi zjeść!
- Zjesz potem. Mów! Co Marek powiedział?
- A kawa?
- Zaraz, nie wszystko naraz! Mów!
- Marek powiedział, że to była pomyłka, że tego chłopaka widzi pierwszy raz na oczy.
Paczka, którą miałam dla niego odebrać, miała być z jakimiś płytami, na których były sample.
Ten chłopak też widział Marka pierwszy raz na oczy, a tym bardziej mnie, więc zostałam
oczyszczona z podejrzeń. Wzięłam jakąś inną paczkę. Jestem chwilowo wolna jak ptak.
- Co znaczy chwilowo? Będą cię jeszcze przesłuchiwać? - zdziwiła się Aga.
- Chwilowo, bo to dopiero początek tygodnia i wszystko przede mną.
- Co masz na myśli?
- Kolejną aferę kryminalną. Mam już na swoim koncie morderstwo i narkotyki. Mogę być
jeszcze wciągnięta w handel żywym towarem lub organami. Z moim pechem to bardziej
prawdopodobne niż to, że w lutym pada śnieg.
- Majka, przestań! Wiesz, jak myśmy się tu denerwowali! Twoja mama, Zeląg, wszyscy!
- A właśnie, jak się udała kolacja z twoim idolem?
- Wcale się nie udała. Pojechaliśmy na komisariat, żeby ciebie ratować!
- Kto pojechał?
- No, wszyscy, którzy tu byli! - I co?
- I nic, nie wpuścili nas. Jacek powiedział, że on wejdzie, bo jego ojciec jest komendantem i
wszyscy go tam znają.
- Wpuścili go, siedział ze mną w celi... - powiedziałam z rezygnacją.
- Wiem, bo po kwadransie wyszedł z ojcem, który wytłumaczył wszystko twojej mamie. Miki
zadzwonił do Marka i kazał mu natychmiast przyjechać i wyciągnąć cię z wiezienia...
- Boshe, jaki wstyd...
- E, nie przejmuj się, to nie twoja wina. Poza tym było całkiem ciekawie. W każdym razie to
był niezapomniany wieczór.
Co ta jędza gada? Ja siedzę w mamrze, a ona spędza niezapomniany wieczór"?
Aga nie zauważyła mojej kwaśnej miny i ciągnęła
dalej:
- Komendant powiedział nam, że nie ma sensu czekać, bo jak przyjedzie Marek, to oficer
dyżurny spisze jego zeznania i wtedy policja odwiezie cię do domu. Nie było wiadomo ile to
potrwa. Wtedy twoja matka powiedziała, że ona chce posiedzieć w tej celi z tobą, bo jak byłaś
mała, to bardzo bałaś się zostawać w zamkniętych pomieszczeniach. Myślałaś, że tam są
duchy i cię zjedzą...
- Co? Aga, błagam, powiedz, że żartujesz!
- Wcale nie żartuję! Twoja matka chciała zostać w celi razem z tobą, ale komendant się nie
zgodził, więc... teraz uważaj: co zrobiła Anna Kubicz?
- Rety, nie mam pojęcia! Mów! - zażądałam. Wiem, że moja matka jest zdolna do
wszystkiego, zwłaszcza, jeśli chodzi o mnie.
- Zapytała komendanta, który to jego samochód, on odpowiedział, że ten czerwony, ona
podeszła do wskazanego volkswagena i... kopnęła go z całej siły!
- Aga, co ty, grzybów się najadłaś! Co ty gadasz?
- Prawdę! Zrobiła to! Kopnęła samochód pana Wolskiego!
- A po co moja matka miałaby kopać czyjś samochód!
I to jeszcze policjanta?
- Po to, żeby ją aresztowali za niszczenie cudzego mienia! Chciała siedzieć razem z tobą!
Odłożyłam jajecznicę. Qrcze, ten gen kryminalny mam po mojej matce! Trudno się dziwić, że
ciągle mam jakieś zatargi z prawem! Jestem obciążona genetycznie!
- No i co, aresztowali ją? - zapytałam, nie wierząc własnym uszom. Myślałam, że może
wsadzili ją do innej celi.
- Nie, komendant zwrócił jej uwagę, że samochód jest szczytem jego osiągnięć finansowych i
nikomu nie pozwoli go kopać. Poprosił Zeląga, żeby zajął się twoją matką, póki nie wpadła
na pomysł spuszczenia powietrza z opon. Ona oczywiście kategorycznie oświadczyła, że
nigdzie się nie ruszy, dopóki cię nie wypuszczą, więc Jacek zaproponował, że z tobą zostanie.
Komendant nie chciał się zgodzić, ale z dwojga złego wolał wpuścić Jacka - pod warunkiem,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]