[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do samochodu.
A Simon zwleka z powrotem do swoich znajomych. Patrzy jej w oczy. - Co? - pyta
speszona Laura.
- Nic... - odpowiada cicho Simon. Laura czuje, że coś się dzieje. Jego  nic brzmi tak
samo jak jej  nic , kiedy stali naprzeciwko siebie na dróżce do altany. Ale musi wracać do
domu, jutro wstać o siódmej, o ósmej być w teatrze, o dziewiątej na scenie, przeżyć następny
tydzień, znieść humory Phila Terence'a i dać z siebie na premierze jak najwięcej. A potem...?
Potem? Potem, jeśli jej debiut w Giselle zakończy się sukcesem, zniesie wszystko.
Nawet to, że Simon jej powie, że to  nic , w którym doszukiwała się nie wiadomo czego,
było zwykłym  nic . I nic się za nim nie kryło.
Wcale nie jest pewna, czy to zniesie, ale nie może teraz o tym myśleć, bo jutro musi
wstać o siódmej, o ósmej być w teatrze, itd.
Cmoka Simona w policzek, szybko wsiada do samochodu i przekręca kluczyk w
stacyjce.
I nic.
Nie tamto  nic , za którym kryje się wszystko, tylko zwyczajne  nic .
Silnik nie zaskakuje. Jak w kiepskich filmach.
Nie, zdecydowanie nie! Na kiepskich filmach w krytycznych momentach akcji nie
zaskakują silniki w nowiutkich samochodach najlepszych marek. Stary garbus jej mamy ma
prawo nie zapalić za pierwszym przekręceniem kluczyka.
I za drugim.
Za trzecią i czwartą próbą podziw dla romantyzmu jej rodziców nieco słabnie.
Simon nachyla się do okna z opuszczoną szybą.
- Może mnie się uda - proponuje.
Laura próbuje jeszcze raz, a potem wysiada i pozwala mu usiąść za kierownicą.
Chłopak przez chwilę przygląda się staroświeckiej tablicy rozdzielczej, chwyta drążek
zmiany biegów, choć wyraznie nie wie, co z nim zrobić, i próbuje nim poruszyć.
- Zapomniałem, że te stare samochody mają manualną skrzynię biegów - mówi,
wysiadając.
Przez chwilę się zastanawia i podejmuje decyzję. - Odwiozę cię swoim.
- Przecież masz gości - przypomina mu Laura.
- Nic się nie stanie, jeśli przez jakiś czas zostaną sami, zresztą pewnie i tak wkrótce
zaczną się zbierać.
Perspektywa spędzenia z nim jeszcze dwudziestu, dwudziestu pięciu minut nawet jej
się podoba. Laura już jest gotowa się zgodzić, kiedy coś sobie przypomina.
- Przecież ja jutro muszę mieć samochód. Jak dojadę bez niego do teatru na próbę, a
potem tutaj, do was?
- Coś wymyślimy - rzuca Simon, ale ona już go nie słucha, wsiada szybko do
samochodu, przekręca kluczyk... i silnik odpala.
Wracając do domu przez opustoszałe już miasto, Laura żałuje, że silnik garbusa w
końcu zaskoczył i że ona nie zagłębia się teraz w wygodnym fotelu jeepa, obok siedzącego za
kierownicą Simona.
Ten obraz, który o włos nie stał się rzeczywistością, wprawia ją w taki stan
rozmarzenia, że przestaje się skupiać na prowadzeniu samochodu i za pózno zauważa, że
światła zmieniają się z zielonych na żółte. Nie próbuje nawet hamować i przejeżdża przez
skrzyżowanie na czerwonym.
Zdenerwowana, obiecuje sobie, że nie będzie myśleć o Simonie ani w trakcie
prowadzenia samochodu, ani podczas jutrzejszej próby, ani próby generalnej, która ma się
odbyć w czwartek, a już na pewno nie na premierze.
Tylko że po chwili przypomina sobie, jak stali naprzeciwko siebie i mówili sobie
 nic .
22
W niedzielę o wpół do ósmej Laura jest gotowa do wyjścia. Rano nigdy nie ma
wielkiego apetytu, a dziś doszło do tego zdenerwowanie przed próbą, które sprawia, że na
sam widok jedzenia robi jej się niedobrze. Zdając sobie jednak sprawę, że nie przetrzyma
próby bez dostarczenia organizmowi odpowiedniej porcji kalorii, wmusza w siebie śniadanie,
a przed wyjściem z kuchni wkłada do torby kilka batonów.
Nie spała dobrze tej nocy, śniły jej się koszmary. Goniły ją willidy występujące w
drugim akcie, a na koniec szabla, którą Giselle odbiera sobie życie, okazała się prawdziwa.
Pełna złych przeczuć, Laura wsiada do samochodu i, oczywiście, silnik nie zapala.
Dziewczyna podejmuje kilkanaście bezskutecznych prób uruchomienia go. W końcu,
wściekła, wysiada i daje złośliwemu garbusowi kopa w błotnik.
W ciszy niedzielnego poranka rozlega się metaliczny stukot, który budzi nawet ojca
Laury. Dziewczyna widzi go w oknie sypialni rodziców, a po chwili rozespany tata wychodzi
w szlafroku przed dom.
- Mówiłem ci, że trzeba go oddać do warsztatu, żeby przeczyścili rozrusznik -
przypomina jej. - Owszem, mówiłeś, ale gdybyś mi jeszcze powiedział, jak miałabym bez
niego jezdzić do szkoły, na lekcje tańca i próby, do pracy i potem jeszcze wracać do domu, to
byłabym ci naprawdę bardzo wdzięczna.
Ojciec widzi, że jego zwykle opanowana córka jest zdenerwowana. Wie, że dzisiejszy
dzień jest dla niej bardzo ważny.
- No, już dobrze - uspokaja ją, po czym sięga do kieszeni szlafroka i wyjmuje
kluczyki. - Wez mój samochód i używaj go, dopóki nie zrobię czegoś z twoim. - A ty?
- Jakoś sobie poradzę. Połamania nóg! - woła za córką, która, nie czekając na
odpowiedz ojca, wsiada do jego toyoty i odjeżdża.
Do teatru dociera jako jedna z pierwszych. Nie ma jeszcze Juliena Rousselina, jest za
to jego asystentka, która prowadzi ją do garderoby.
- Na premierę Julien załatwił profesjonalne charakteryzatorki, ale dziś musimy się tym
zająć same - oznajmia.
Laura ma jakie takie pojęcia o scenicznej charakteryzacji, ale Lynn jest w tym
znacznie lepsza i zdradza kilka tricków, o których Laurze nawet się nie śniło.
Pół godziny przed planowanym rozpoczęciem próby jest już gotowa do wyjścia na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl