[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyszło im na
myśl, może nie starczyło papieru, a może doświadczenia w podobnych sprawach, by całość przepisać jeszcze raz
na czysto! Patrzył więc to na jedną kartkę, to na drugą, i jeszcze na trzecią, którą trzymał do góry nogami, przez
co musiał chować ją za plecami i zaglądać sobie pod pachę, przemawiając do nas w tej pozycji. Jeden ze
współtwórców miał chyba poważniejsze ambicje poetyckie, bo w jednej chwili górnolotnie pisał o tym, jak to
Francuzi
...Na próżno orali
Dziobami swych statków pieniste łby fali,
a już parę linii poniżej porzucał wszelkie metafory, głosząc:
Wygraliśmy wojnę zmęczywszy się srodze,
Już tylko przeklęci Jankesi stoją nam na drodze...
Pochyliłem się ku pannie Chumley i już miałem powiedzieć, jak bardzo jestem tym wszystkim zażenowany,
gdy szepnęła mi zza wachlarza, że nie ubawiła się tak od czasu, gdy słuchała kazania, wygłoszonego przez
biskupa na jej bierzmowaniu! Wpadłem w zachwyt  a więc to niebiańskie stworzenie jest takie dowcipne  i
miałem właśnie wyznać, że jeszcze mocniej przywiązała mnie do siebie, gdy przerwał mi ryk śmiechu od strony
forkasztelu...
 Co on powiedział, proszę pani?
 Coś o jakimś Billym Rogersie. Kto to?
Byłem oczywiście oburzony, ale ukryłem to
przed nią.
Z
_ To jeden z naszych marynarzy.
Ledwo jednak odwróciłem się z powrotem ku  scenie , usłyszałem, że:
Pan Prettiman i jego pani ślub wnet wezmą w Panu,
Bo chcą zazoiązać całą partię małych republikanów...
Trzeba przyznać, że załoga pozwalała sobie trochę za wiele. Z przykrością stwierdzam, że śmiechowi marynarzy
towarzyszyły głośne brawa, zupełnie już nic na miejscu, wśród dostojniejszej części publiczności. Tyle było z
tego pożytku, że nasz pan filozof spuścił wzrok i zapłonił się zupełnie jak jego grozna narzeczona  i jej też
zdarzyło się to, przynajmniej raz w żydu. Zaczęło mi świtać w głowie, że nastąpi teraz seria bezkarnych żartów,
i z niejakim rozbawieniem wysłuchałem aluzji do pana Brocklebanka i nawet usiłowałem zachować kamienną
twarz (ach, jaki ryk odezwał się z forkasztelu!), gdy, opisując wiatr, mówca powiedział:
Ryczał tak, że zbudziłby nieboszczyków ciała
Albo jak  lord Talbot , gdy rąbnął się w głowę
przy działach.
Zaraz jednak wynagrodzono mi tę obrazę, a nad moją i panny Chumley głową rozjarzyło się słońce, gdy rzekła
surowo:
 Co za złośliwość!
 Jakie masz dobre serce, moja...
Och, nie śmiałem nawet użyć tego prostego, miłego, bezpośredniego  moja droga względem tej uśmiechniętej
dziewczyny, którą znam od chwili, gdy Bóg wyciągnął z Adama pierwsze żebro!
 ...panno Chumley.
Kuplety ciągnęły się dalej, jeden za drugim, aż
wreszcie zakończyły się konkluzją, która nie dotyczyła jednak ani służby, ani wierności* lecz pożywienia! Jeśli
przedstawienie to można porównać do statku, naprawdę poszedł on na dno! Główna myśl ostatniego fragmentu
sugerowała, że powinniśmy teraz podążyć do któregoś z portów Ameryki Południowej i zaopatrzyć się tam w
świeże mięso i zieleninę. Ja sam nie mam najmniejszych powodów do narzekań na to, co nam serwują, i
chciałem właśnie podzielić się tą uwagą z moją piękną sąsiadką, gdy usłyszałem:
Uważamy,
y.e od żarcia na tym statku takie wiatry mamy, Aż dziw bierze, że one nie pchnęły tej balii Przez całe wielkie
morze do samej Australii.
Sir Henry wybuchnął głośnym śmiechem i rzucił Andersonowi jakiś żart. Mały Tommy Taylor śmiał się
tak, że aż spadł z krzesła. Ku mojemu zdumieniu na tym skończyła się oracja; mówca skłonił się, czy raczej
dygnął, po czym wrócił do tłumu emigrantów
i marynarzy, stłoczonych u wejścia do forkasztelu
i schodków na pokład dziobowy. Ci nagrodzili go gorącymi brawami] skandowano też:  Zwieże żarcie, świeże
żarcie! , ale okrzyk ten szybko ucichł. Miejsce mówcy na pokładzie zajęła teraz pani East! Musiała już dojść do
siebie po poronieniu, przynajmniej na tyle, by poruszać się o własnych siłach, ale nadal była straszliwie
wychudzona, jak po ciężkiej chorobie.
 To pani East.
 Pan ją zna?
 Słyszałem o niej. Była śmiertelnie chora. Doszło do... Ledwo wyżyła, biedactwo.
Pani East zaczęła śpiewać!
Efekt był zupełnie niespodziewany. Na miasto spłynęła absolutna cisza, której nie mącił żaden ruch, żaden
dzwięk. Kobieta stała, odziana w najprostszą sukienczynę, złożywszy przed sobą dłonie, w postawie tej
podobniejsza dziecku niż dojrzałej niewieście  wrażenie to potęgowało jeszcze fizyczne wyniszczenie.
Zpiewała bez towarzyszenia jakiegokolwiek instrumentu, ale głosem swym potrafiła uciszyć rozgrzanych
alkoholem marynarzy. Dziwna to była pieśń, dziwna i nieskomplikowana zarazem. Nazywała się  Dziewczę o
poranku , a choć prosta jak polna róża, wciąż prześladuje mnie jej brzmienie  ach, nie ze względu na panią
East, już raczej ze względu na samą melodię i słowa  tak jak dzwięki gwizdków bosmańskich prześladowały
mnie po pogrzebie nieszczęsnego Col- leya. Nie przeczę, że nadal czułem zamęt w głowie, że zapomniałem już
niemal, co to sen  a jednak, podobnie jak tamte gwizdki, pieśń ta odmieniła wszystko. Wprowadzała nas, a
raczej m n i e w świat zamków, jaskiń, otwartych przestrzeni, do nowych pałaców uczuć  jakie to wszystko
niedorzeczne
i nieprawdopodobne! Azy, które potrafiłem powstrzymać u wejścia w nowe życie, popłynęły teraz. Nic na to
nie mogłem poradzić. Nie były to łzy smutku czy radości, lecz  sam nie wiem, jak to w ogóle możliwe  łzy
zrozumienia! Pieśń dobiegła końca, a milczenie trwało, jakby ludzie załogi wsłuchali się w echo, nie chcąc
wierzyć, że cichnie w oddali. Potem rozległo się jakby stęk- nięcie i wreszcie długie i na pewno najszczersze
brawa. Panna Chumley złożyła wachlarz, puściła go, tak że zawisł na jej małym paluszku i trzykrotnie złożyła
dłonie.
 Dobrze śpiewa, prawda, proszę pana?
 O tak.
 No, mój nauczyciel śpiewu życzyłby sobie wnęce; tremolo i, rzecz jasna, więcej ćwiczeń.
 Tak, chyba tak.
 Ależ panie... Pan...
 Błagam o wybaczenie. Proszę pamiętać, że po tym uderzeniu w głowę nie jestem w pełni...
 To ja powinnam prosić o wybaczenie! Podoba mi się pańska wrażliwość. Pieśń była doprawdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl