[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwili mogło dobiec końca.
Ethan skończył pobierać krew, wyrwał jeszcze Connorowi
kilka włosów i zeskrobał trochę naskórka. Miał nietęgą minę,
kiedy opatrywał krwawiącą dłoń więznia. Gdy już usunął się ze
swoimi skarbami, podszedł Tyler z przenośną lodówką. Zaczął
wstawiać do klatki butelki z wodą.
- Co? %7ładnego piwa tym razem? - zapytał ironicznie Connor.
Trudno było uwierzyć, że wcześniej piliśmy razem piwo w
lesie.
Tyler zaczerwienił się, ale nic nie powiedział. Przełożył
między prętami także paczkowane kanapki, batony proteinowe i
jabłka.
- Okej - stwierdził Mason. - Smacznego. Będziemy w
kontakcie. - Odwrócił się do wyjścia.
- Hej, Mason! - zawołał Connor swobodnym tonem, jakby byli
kumplami.
Mason odwrócił się.
- Wierz mi, że nie chcesz mieć we mnie wroga - syknął
Connor takim złowrogim głosem, że przeszedł mnie dreszcz.
Mason pobladł na ułamek sekundy, ale zaraz doszedł do
siebie i odparł:
- Ty we mnie też nie.
Dopiero kiedy Mason i jego świta znalezli się za drzwiami,
dopadłam do Connora i zarzuciłam mu ręce na szyję. Przytulił
mnie mocno do siebie. Podobne przerażenie czułam podczas
ostatniej pełni księżyca.
- Przynajmniej od ciebie niczego nie chcieli - szepnął Connor.
Zacisnęłam powieki. Nie bez powodu nie chcieli, ale nie
mogłam zmusić się do wyznania mu, że nie jestem
Zmiennokształtna i oni to wiedzieli. To nie tak, żebym kibicowała
naszym wrogom, ale z drugiej strony nie mogłam odpędzić od
siebie myśli, że gdyby Masonowi udało się stworzyć ten eliksir, a
ja bym go zażyła, Connor nigdy nie musiałby się dowiedzieć o
moich niedostatkach. Wiedziałam, że tylko dlatego się mną
interesował, ponieważ oboje należeliśmy do tego samego gatunku.
W każdym razie on tak myślał. Zmiennokształtni byli zamkniętą
społecznością. Nawet żyjąc między ludzmi, trzymali się na dystans
i nieufnie podchodzili do Statycznych. Nadal nie mogłam
uwierzyć, że moja mama zakochała się w człowieku.
- Wszystko będzie dobrze - zapewnił mnie Connor.
Odchyliłam głowę, żeby na niego spojrzeć;
w jego oczach nie zobaczyłam cienia wątpliwości.
- Skąd ta pewność?
- Wiem, że kiedy tylko nadarzy się okazja do ucieczki, z
łatwością skopiesz mu tyłek.
Uśmiechnęłam się, walcząc z całych sił, żeby się nie
rozpłakać, jak zrobiłaby to zwykła dziewczyna. Chciałam być silna
dla Connora. Silna tak jak Zmiennokształtna.
Delikatnie ujął moją twarz w dłonie i przybliżył usta do
mojego ucha. Szepnął niewiarygodnie zmysłowym głosem:
- Poza tym nie będziemy sami. Musimy tylko wytrzymać,
dopóki nie zjawią się inni.
- Skąd wiesz, że się zjawią? - zapytałam.
- Mój oddział miał obserwować tę okolicę. Mieliśmy dzisiaj
ruszyć. Zniknąłem, więc pewnie powiadomili Lucasa. Będą się
zastanawiać, co się ze mną stało, ale w końcu dojdą do wniosku, że
najważniejsze jest bezpieczeństwo klanu. Przybędą tutaj, żeby
wypełnić zadanie. A przy okazji nas uratują.
To nie była najodpowiedniejsza chwila, ale z drugiej strony,
jaka chwila była odpowiednia? Ciągle zastanawiałam się, dlaczego
usunął mnie ze swojego oddziału.
- Czemu się mnie pozbyłeś?
Odchylił się do tyłu, gładząc kciukiem moją dolną wargę.
- Bo nie mogę się skoncentrować, kiedy jesteś w pobliżu. Bo
od kiedy rzuciłaś mi na siłowni, to nieme wyzwanie, czuję, jakbym
dostał pięścią w brzuch, dokładnie tak, jak mówi Lucas, i jedynym
czego chcę, jest...
Pocałował mnie gwałtownie, wygłodniałe. Może zagrożenie
tak na nas wpłynęło, ale przywarliśmy do siebie, jakbyśmy już
nigdy nie zamierzali się rozłączyć. Wiedziałam, że to był zły
pomysł. Dostarczaliśmy Masonowi amunicji do walki z nami.
Connor musiał pomyśleć o tym samym, bo odsunął się i
zerknął na jedną z kamer.
- Nie najlepszy moment.
- Jak to zawsze z nami.
Ponownie musnął kciukiem moją dolną wargę, która teraz
była nabrzmiała, i poczułam mrowienie.
- Tak. Jestem głodny, nie tylko ciebie. Zaczął się odsuwać.
- Hej, co to jest? - zapytał nagle. Spojrzałam tam gdzie on i
zobaczyłam, że mam rozdarty rękaw.
- Pewnie się rozdarł, kiedy wrzucali mnie do klatki, sama nie
wiem. Nieważne.
- Nie o tym mówię. - Wsunął palec w rozdarcie. - Mason ci to
zrobił?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]