[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powiedziałam. - Ona po prostu namierza i klika. Wszystko.
- Tak, więc kiedyś wykorzystywałaś ten sam sposób. - Mój tata
zbeształ mnie dobrotliwie, gdy zmrużyłam oczy. Jego ręka na moim
ramieniu powodowała, że czułam się na swoim miejscu i wzięłam ją
ciągnąc go daleko zanim zauważy tabliczkę. Wyciągając szyję starał się
patrzeć dłużej.
- Cokolwiek robi powinna robić tak dalej. - Mrużąc za nim oczy.-
Wszystkie jej prace są unikatowe. Dzikiej, jakości. To tak jakby widzieć
smutek, troski i radość po raz pierwszy dzięki niej.
- Naprawdę?
- Tak, naprawdę - powiedział, po czym spojrzał ponownie. - To nie
nasz lokalny szpital prawda?
- Nie zauważyłam - zmieszana zatrzymałam się przy ostatniej
pozycji Nakity i dostałam ataku paniki. Tego jednego nie widziałam
nawet nie pamiętam jak było zrobione. Zdobyło ono najwyższą nagrodę
zgodnie z przyklejoną naklejką na aukcji, ale to nie to powodowało moje
napięcie. Na zdjęciu byłam ja od tyłu, gdy szłam ciemnym chodnikiem z
opuszczoną głową i założonymi rękami. To był dom Shoe w nocy, a
daleko za mną były kule jak bańki. Co najmniej pięćdziesiąt? Gówno, byli
wokół mnie Anioły Stróże a ja nawet ich nie widziałam?
- Um, chcesz zobaczyć moje? - Powiedziałam szarpiąc mojego tatę
za ramię by go zabrać tam gdzie stała moja matka samotnie przed moimi
trzema pracami, z jej modną torebką na ramię i piętami mocno
obsadzonymi w porysowanej podłodze centrum handlowego, jak gdyby
tylko moje zdjęcia tu były, ale nie ruszał się z oczami utkwionymi w
czarno-białej fotografii Nakity ze mną i Aniołami.
- Jak ona to zrobiła? - Zapytał unosząc palec nad kulami - I
dlaczego? Myślisz, że to dwa zdjęcia nałożone na siebie?
- Prawdopodobnie - powiedziałam stając się coraz bardziej
nerwowa. Czy podążali za mną by ocenić mnie, jako Strażnika Czasu?
Barnaba zdawał się myśleć, że pomimo ich niewielkich rozmiarów Anioły
Stróże były potężniejsze nawet niż Serafinowie. Może byli. Ktoś
powiedział mi kiedyś, że cherubini siadają obok tronu Boga, ale im więcej
słyszałam od ekspertów tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że nie
mają o tym pojęcia.
Powoli ramiona mojego taty zsunęły się a jego oczy stały się
smutne, kiedy patrzył na zdjęcie. Zawahałam się a następnie wiedząc, że
nie ruszy się dopóki nie zaspokoi ciekawości opadłam, z powrotem stając
przy nim i starając się zobaczyć to, na co on patrzył, nie to, co było za
szybą, ale to, co było w umyśle osoby wykonującej zdjęcie.
Czerń bieli rzuciły wszystko w mglistą ostrość i wyglądało to tak
jakby ciężar świata spoczywał na mnie. Pamiętałam tę noc. Nakita
doskonale odbiła moje zmartwienia, potrzebę naprawienia tego, co było
złamane. I kiedy patrzyłam na to, to samo zmęczenie zaczęło mnie
wypełniać. Nakita była dobra. Naprawdę dobra.
- Czy było tak ciężko? - Szepnął mój tata zwracając się do mnie z
lekkim bólem wciąż w jego spojrzeniu. - Myślałem, że jesteś szczęśliwa.
Jeśli chcesz wrócić z matką...
- Nie! - Zapewniłam go szybko, przytulając go bokiem i ponownie
prawie rozlewając shake.
- Jestem szczęśliwa. Podoba mi się tutaj. Lubię z tobą mieszkać.
Czuję się... Skoncentrowana. - Powiedziałam używając jednego z jego
ulubionych słów. - To był ciężki wieczór. Wiesz... Chłopak. Ale teraz jest z
nami ok. - Spojrzałam na Josha przy budce z jedzeniem, potem mrugając.
Barnaba dołączył do niego - Nawet nie widziałam, kiedy je zrobiła. -
Skończyłam.
Mój ojciec spojrzał na moją matkę, która stała przed moimi
zdjęciami jakby były Mona Lisą.
- Jeśli jesteś pewna...
- Sto procent. - Powiedziałam gorliwie, a następnie dodałam. -
Tylko nie mów mamie, ok.? Ona mnie dziwnie ubiera.
Roześmiał się patrząc na moją krótką spódniczkę, rajstopy i top,
który był tak niezgrany z resztą jak tylko możliwe. Wiele z napięcia, które
zgromadził, kiedy dowiedział się o przyjezdzie mamy wyparowało. Patrzył
na mnie przez cały ranek próbując się dowiedzieć, co było inaczej. Myślę,
że jego podświadomość wiedziała, że znów byłam żywa i starał się znalezć
jakieś bardziej racjonalne wytłumaczenie tej zmiany.
Uśmiechając się położył rękę na moim ramieniu i powoli ruszył w
kierunku mojej mamy. Chciałam zdobyć wyróżnienie z tego powodu, że
moja mama stała tam z dumą promieniującą bardziej niż te perfumy za
trzysta dolarów.
- To jest cudowne, Madison - powiedziała stroniąc od pióra z aukcji
i używając jej własnego turkusowo inkrustowanego pióra by złożyć
skandaliczną ofertę. - Ciągle robisz zdjęcia marzeń? - Dodała odnosząc
się do mojego dziecięcego zainteresowania fotografowaniem chmur. To
nie było nic specjalnego, tylko zdjęcie, aby spełnić wymagania klasy. Nie
zasługiwało nawet na wyróżnienie gdyby mnie pytać. To jedno
pokazywało czarne skrzydła krążące nad opuszczony budynkiem.
- Dzięki, mamo. - Dając jej przytulenie, żeby czasem się nie kłócić.
Uścisnęłam ją zamykając oczy przy dotyku jedwabiu. Jej uścisk był
odrobinę za ciasny i o chwilę za długi a ona wydawała się zatroskana,
kiedy wyłamałam się z niego i szukała mojego wzroku. Wyglądała tak
samo w jej modnych butach, pogniecionych spodniach i bluzce z
jedwabiu. Jej włosy były w najnowszym konserwatywnym ścięciu a jej
makijaż był perfekcyjny. Chuchnęła jak zwykle na mój wybór odzieży i
taty zwykłe spodnie i koszulę, ale mogłam powiedzieć, że się o mnie
martwiła. Zmarszczki wokół jej oczu przełamały się wolne przy jej
ekspresji krem pozostawiając w tyle.
- Nie mogę uwierzyć, że zjawiłaś się tu aż z Florydy na pokaz w
centrum, mamo - powiedziałam próbując ją powstrzymać od patrzenia na
Josha i Barnabę.
Jej uwaga zwróciła się na mnie i szybki niepewny uśmiech pojawił
się na jej ustach.
- I ominąć to? Nie ma mowy. Nie miałam nic na ten tydzień, ale
zbieracze funduszy na raka i ludzie prowadzący to, wiedzą lepiej ode
mnie, co trzeba robić. - Odłożyła swoje pióro, starannie ignorując mojego
tatę, gdy przeniosła się do następnego zdjęcia z czarnymi skrzydłami.
- Mówiłam Ci, że zmienili plan lotu samolotu w Arizonie? - Moja
mama dodała kiwając głową na wrony - Lot został odwołany. Prawie
dostałam się na lot do San Diego nie do Illianos. Piekielny sposób
prowadzenia linii lotniczych.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]