[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sherri przestała się denerwować dopiero przy kolacji. Greg rozbawił
ją kilkoma anegdotami z pracy. Zauważyła, że unikał mówienia o sobie.
Owszem, wymienili opinie na temat ulubionych filmów czy muzyki,
dziwiąc się, że mają tak różne gusty. Greg lubił horrory i filmy wojenne,
podczas gdy Sherri wolała komedie romantyczne. Jednak tego wieczoru
wybrała film ze scenami mrożącymi krew w żyłach.
- Nie zdziw się, jeśli się schowam za twoimi plecami -ostrzegła
Sherri.
58
RS
- Przytulę cię, będziesz bezpieczna.
Sherri przypomniała sobie sen. Czuła, że może zaufać temu obcemu
człowiekowi bardziej niż któremukolwiek z przyjaciół. Miała wrażenie, że
zna go od dawna, jak postać z poprzedniego życia, którą odnalazła w
kolejnym wcieleniu. Wolała mu tego nie mówić, bo gotów był ją uznać za
wariatkę.
Kupili prażoną kukurydzę, picie i weszli na salę. Sherri zauważyła,
że Greg przyciągał spojrzenia wszystkich kobiet, od dziewczynek po
starsze panie. Film był świetny, z jej ulubionym aktorem w roli głównej. Z
chwilą gdy zgasły światła, Greg objął ją ramieniem. Po seansie wrócili do
samochodu, trzymając się za ręce.
- Pójdziemy na kawę? - spytał Greg.
- A może zajdziesz do mnie? Mam kawę i ciastka. Tyle razy
powtarzała na głos tę kwestię, że jej głos zabrzmiał w miarę naturalnie.
Weszli na pierwsze piętro. Greg śmiał się, że Sherri nie jest w
formie, bo zaczęła sapać. Nagle stanął i objął ją wpół.
Spojrzała na niego wystraszona.
Ruchem głowy wskazał uchylone drzwi do jej mieszkania. Sherri
zamarła. Greg położył palec na ustach i zasłonił ją swoim ciałem. Zanim
się zorientowała, miał już w ręce pistolet. Nie wiedziała, że nosił broń.
- Nie ruszaj się - szepnął i podszedł do drzwi.
Po kilku sekundach mocno pchnął je ręką. Nadal panowała cisza.
Greg znalazł kontakt i włączył światło. Sherri wyjrzała zza jego pleców i
cicho krzyknęła.
- Mówiłem, żebyś się nie ruszała - rzucił ostro. - Muszę wejść do
środka.
59
RS
Sherri kiwnęła głową, wciąż trzymając rękę na ustach.
Ktoś zdemolował całe mieszkanie, połamał meble, zdarł zasłony,
pobił talerze. Kiedy weszła za Gregiem do sypialni, zobaczyła, że
wszystkie ubrania leżą w strzępach na podłodze. Szuflady zostały
połamane i rozrzucone po pokoju. Nie lepiej prezentowało się łóżko.
Materac pocięto na strzępy, a kawałki gąbki ze środka rozrzucono po
podłodze, podobnie jak resztki poduszek i prześcieradła.
Sherri bez słowa minęła Grega i weszła do łazienki.
- Uważaj - ostrzegł ją. - Na podłodze jest szkło. Sherri nie była w
stanie dłużej na to patrzeć. Odwróciła się i zobaczyła, że Greg gdzieś
dzwoni.
- Natychmiast przyślijcie tu ludzi - polecił i podyktował adres. -
Czekamy na zewnątrz - dodał, odkładając słuchawkę. - Nie chcę tu
niczego ruszać.
Sherri rozglądała się bezradnie. Poczuła się jak ofiara gwałtu. Ktoś
się włamał do jej mieszkania i z przerażającą precyzją zniszczył wszystko,
co do niej należało. Nie miała ubrań, mebli, mieszkanie było w ruinie. Nie
miała dokąd pójść. Zaczęła się cała trząść.
- Policja zaraz tu będzie. Chodzmy stąd - powiedział Greg, dotykając
jej ramienia.
Ostry zapach wody toaletowej wydobywający się z pobitych
flakonów sprawił, że zrobiło jej się niedobrze. Kiedy wyszli na korytarz,
Greg przytulił ją i sprowadził na dół, po czym wsadził do samochodu.
Zamknął za nią drzwi i przeszedł z drugiej strony. Zniknął łagodny
mężczyzna, z którym się umówiła na kolację. Teraz miała przed sobą
twardego gliniarza.
60
RS
- Ktoś chciał cię ostrzec - mruknął Greg.
Sherri patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami.
- Domyśliłam się. Dlaczego każdy piątek musi być dla mnie
pechowy?
- Wiesz, kto to mógł zrobić? Twój były chłopak, jakaś zazdrosna
koleżanka?
- Nie miałam chłopaka i nikt nie jest o mnie zazdrosny. Delikatnie
ujął jej dłoń i Sherri miała wrażenie, że znów ma przed sobą tamtego
Grega, z którym poszła na randkę.
- Tak mi przykro, że musisz przez to przechodzić. Sherri zacisnęła
palce na jego dłoni.
- Dłużej tego nie wytrzymam. Wszystko w jakimś momencie zostaje
mi odebrane i zniszczone. Niczego nie da się uratować. Zostałam w tym,
co mam na sobie.
- Pomyślimy, jak ci pomóc.
Na parkingu pojawiło się kilka wozów policyjnych. Greg wysiadł z
samochodu i podszedł do jednego z kierowców. Po chwili dołączyli do
nich inni policjanci. Sherri rozpoznała człowieka, który rozmawiał z nią po
zabójstwie. Greg wrócił do mieszkania w towarzystwie kobiety i
mężczyzny.
Ludzie, którzy zdemolowali jej mieszkanie, musieli wiedzieć, że
Sherri wychodzi na cały wieczór. Czy ktoś ją obserwował? Rozejrzała się
wokół i ostrożnie zamknęła drzwi. Otworzyła je dopiero, gdy pojawił się
Greg.
Wsiadł do samochodu i przekręcił kluczyk w stacyjce.
- Dokąd jedziemy?
61
RS
- Do mnie - powiedział łagodnie. - Obiecuję, że tam będziesz
bezpieczna. Dopóki sprawa się nie wyjaśni, możesz spać w gościnnym
pokoju.
Sherri nie miała siły się kłócić.
- Jest jeszcze jedno... - zaczęła po chwili. -Tak?
- Muszę kupić coś do ubrania.
- Nie ma sprawy - powiedział i zmienił pas. Po chwili stali przed
sklepem, który zamykano dopiero o północy. W piątkowy wieczór nie
było zbyt wielu klientów. Greg stanął przed wejściem.
- Dziękuję - szepnęła Sherri. - Nie zabierze mi to dużo czasu.
- Idę z tobą.
-Ale...
- Idziemy razem. Będziemy nierozłączni, dopóki nie złapią
sprawców.
- Myślisz, że to ma związek z morderstwem? - spytała Sherri.
- To jeden z tropów, nad którym pracujemy. Mamy nadzieję znalezć
jakieś odciski palców. Jeśli się nie uda, będę prowadził śledztwo w innym
kierunku. Jednak nie zaryzykuję twojego bezpieczeństwa. Ludzie, których
widziałaś na parkingu, mogą być przekonani, że doniosłaś na nich policji.
- Myślisz, że mnie śledzą? Greg skinął głową.
- Czy w tym tygodniu zdarzyło ci się coś dziwnego, oczywiście poza
zdemolowanym mieszkaniem?
- Nie wiem, czy to podejrzane, ale miałam kilka głuchych telefonów.
- Może sprawdzali, czy jesteś w domu? Sherri spojrzała na niego
zaskoczona.
- Rzeczywiście, o tym nie pomyślałam.
62
RS
- Chcą cię przestraszyć.
- Udało im się. Greg się skrzywił.
- Pewnie moje zainteresowanie twoją osobą też nie pomogło. Myślą,
że jesteś moim informatorem - skwitował.
- Tak to może wyglądać - zauważyła cierpko.
- Wiesz przecież, że nie o to mi chodziło.
Sherri przygryzła dolną wargę. Kiedy był dla niej taki miły, z trudem
panowała nad emocjami. Gdy stawał się twardym gliniarzem, łatwej było
pohamować łzy.
- Chodzmy po zakupy - ponaglił Greg i wysiadł z samochodu.
Sherri też wysiadła i stanęła przy masce samochodu.
- Od tej pory to ja ci będę otwierał drzwi.
- Robię to sama od lat i myślę, że sobie poradzę.
- A jeśli w chwili, gdy wysiądziesz, podjedzie dwóch facetów, którzy
błyskawicznie wciągną cię do wozu, to też sobie poradzisz?
- Chcesz mnie przestraszyć?
- Tak, jeśli dzięki temu na jakiś czas zrezygnujesz z niezależności.
- Nie pasuje do mnie rola uciśnionej królewny. Greg wziął ją za rękę
i poprowadził w stronę sklepu.
- Będę musiał coś z tym zrobić.
Greg mieszkał w cichej, podmiejskiej dzielnicy luksusowych
apartamentowców. Gdy stanął przed domem, zwrócił się do Sherri:
- Jutro ściągniemy twój samochód. Mam dwa miejsca parkingowe.
Sherri czuła się tak zmęczona, że z trudem wysiadła z samochodu,
zabierając po drodze torby z zakupami. Greg pomógł jej wyjąć część
rzeczy i zamknął samochód. Bez słowa zaprowadził ją do jednego z
63
RS
budynków. Weszli na drugie piętro i Greg otworzył drzwi do swojego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]