[ Pobierz całość w formacie PDF ]

plakat naszego klienta. Powinien zastąpić wyeksponowane zdjęcie opon,
wyglądających jak zmurszałe kłody, był od nich znacznie ciekawszy
graficznie. Z pewnością nie zasługiwał na miejsce za drzwiami, ciemny kąt,
przysłonięty liściem jakiejś sztywnej rośliny, który od roku należał do
potentata na rynku mięsnym.
Dyrektorka promocji zgasiła peta o parapet i wrzuciła go do
pojemniczka po jogurcie.
 Chodzmy  rzuciła i zerknąwszy nieuważnie w lustro, wyszła.
Plakat zawisł w ciemnym kącie, tam, skąd do tej pory uśmiechała się
znana osoba z szynką pod brodą i kiełbaską w zębach. Sztywny liść został
przesunięty na bok, ale kiedy weszłam tu po konferencji prasowej, zsunął
się znów na swoje miejsce i tam już pozostał, przysłaniając kluczową część
reklamowego sloganu, nad którym od miesięcy pocił się personel żuka.
 Gratuluję  podała mi rękę dyrektorka promocji i opadła na krzesło
obrotowe.  Bardzo to państwo sprawnie zorganizowali!
 Mam nadzieję, że dziennikarze to docenią.
Byłam wykończona. Firma kateringowa odpowiedzialna za jedzenie
dowiozła je z opóznieniem i przez niedopatrzenie podała na tacach wciąż
powleczonych przezroczystą folią; zdzieraliśmy je wszyscy w panice tuż
przed wejściem gości na salę.
 Zorientuje się pani po jutrzejszych artykułach w prasie  rzuciła
dyrektorka i sięgnęła po paczkę mentolowych.
 Niepokojąco dużo od tego zależy  mruknęłam i nieoczekiwanie
wyciągnęłam rękę w jej stronę.  Czy mogłaby mnie pani poczęstować?
 Oczywiście, dziecko, oczywiście! Po prostu myślałam, że pani nie pali&
 Nie palę, tylko teraz, tak na odprężenie  podstawiłam koniec
papierosa pod ogieniek zapalniczki i razem z dyrektorką promocji
wywiesiłam się za okno.
Prasa potraktowała klienta łagodnie, zwłaszcza duży dziennik
wypowiedział się o giełdowym debiucie wyjątkowo ciepło.
 Widzisz, mówiłem, żebyś obstawiała dziada, opłaciło się!  ekscytował
się zastępca, kiwając włosami obciążonymi podwójną dawką brylantyny.
Nikt nie brał mu tego za złe, był już po godzinach, podobnie jak my
wszyscy.
 Nie obstawiałam nikogo!  zaprotestowałam, niechętnie myśląc
o byłym kochanku dziennikarzu, choć tak naprawdę było mi już wszystko
jedno. Przynajmniej tego wieczora chciałam pojawić się w domu
o normalnej porze.
 Dobra, dobra&  mruknął zastępca i przyjrzał mi się z uznaniem. 
Zresztą wcale mu się nie dziwię, przez te pół roku zrobiła się z ciebie
laska. Masz piękne nogi, mówiłem ci to już?
 Good job!  brzęknęła biżuterią Joan Collins i wzniosła w górę kieliszek
z szampanem. Drugą ręką mimowolnie przesunęła po pośladkach zastępcy.
 Aleks mówiła, że ty jest okej.
Zerknęłam na zegarek. Obiecałam niańce, że wrócę przed ósmą. Był
piątek, wybierała się do córki pod Warszawę i nie chciała jezdzie po nocy
podmiejską kolejką.
 Spieszyć ty czasem?  zainteresowała się amerykańska pani dyrektor.
 Czasem tak  rzuciłam odruchowo, a młody zastępca spojrzał na mnie
zaalarmowany.
 Nigdzie nie idziesz, dziewczyno, wyluzuj się, zapomnij o pieluchach!
Odwaliłaś kawał dobrej roboty! Co tam dzieciak, cheers!
W domu wylądowałam trochę po dziewiątej. Towarzystwo przeniosło się
do knajpki, gdzie kreatywny zastępca spodziewał się spotkać parędziesiąt
wartościowych osób, a ja złapałam taksówkę i pozwoliłam pijanemu
Purzyńskiemu podrzucić się pod dom.
Niania stała w progu ubrana w jesionkę i beret. Nie wiem, od jak dawna
tam tkwiła, ale chyba dość długo, bo kiedy wreszcie zażądała podwyżki,
głos miała wysoki i stanowczy.
 I niech go pani jutro przetrzyma w domu, bo ma katar. %7łeby mi
dzieciaka nie przewiało&
Po raz pierwszy od dawna weekend był tak długi. Julek raczkował
marudnie po domu, pociągając nosem, wyraznie nieswój. Czułam się
podobnie, więc położyłam się razem z nim do łóżka na popołudniową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl