[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znajduje się wiedza potrzebna Demonom. Gammage zawarł układ z ich kobieta. Jej
dodatkowym zadaniem jest przekonanie tych w statku, by go honorowali.
- Ta, która ma na imię Massa - odezwała się Liliha, uciszając rozmówców - mówi, że
nie zrobi nic, zanim Ayana nie wyleczy jej mężczyzny. Jeżeli on otrzyma niezbędną pomoc,
wtedy Massa zacznie współpracować z Ayaną.
- Nie wejdzie na statek sama - powiedział Liliha i ruszyła w kierunku Ayany. - Ja
znajdę się na nim razem z nią.
Furtig drgnął. Co takiego? Przenigdy. Jedną rękę zacisnął na kleszczach, a drugą na
miotaczu promieni.
- Nie pójdziesz sama - powiedział. Dolar machnął ogonem, przytakując jego słowom.
Liliha podała przywoływacz jednemu ze Starszych.
- Trzymaj do przy uchu. - Pokazała mu, w jaki sposób powinien słuchać odgłosów z
przywoływacza. - Nie wiem, czy będziesz coś słyszał, gdy Ayana znajdzie się w statku.
Miejmy nadzieję, że tak.
Liliha szła już zdecydowanym krokiem przed siebie, nie oglądając się. Wahanie
Furtiga trwało krótko; ruszył jej śladem i po chwili się z nią zrównał.
Massa zauważyła ich pierwsza. Krzyknęła ostrzegawczo i Ayana natychmiast
odwróciła głowę. Liliha, pozbawiona urządzenia do tłumaczenia, wskazała na nią i na statek,
używając język sygnałów.
Ayana pokiwała głową. Powiedziała coś do Massy, po czym obie ruszyły po rampie,
prowadzącej na statek. W połowie drogi Ayana odwróciła się i dała znak Furtiga i Lilisze, aby
szli za nimi.
Stanąwszy na progu, Furtig zaczął gwałtownie wciągnąć nosem różne dziwne
zapachy. Większości z nich nie znał, niektóre wręcz go oszałamiały. Gdy jednak minęło
oszołomienie zapachami, zaczął się uważnie rozglądać dookoła, zdając sobie sprawę, że ma
jedyną, niepowtarzalną okazję przeniknięcia i zrozumienia takich tajemnic takich tajemnic
Demonów, których nie znał nawet Gammage.
W małej komorze leżał Demon o imieniu Jacel. Pomieszczenie było tak niewielkie, że
oprócz niego mieściły się w środku tylko Ayana i Massa; Furtig i Liliha musieli stanąć w
progu. Twarz Demona była nabrzmiała i czerwona, miał szeroko otwarte usta i oczy,
nieustannie rzucał głową z boku na bok. W pewnym momencie spojrzenie Jacela padło na
twarz Furtiga; chory Demon nie sprawiał jednak wrażenia kogoś, kto rozumie, kogo ma przed
sobą. Choroba sprawiła, że było mu to zupełnie obojętne.
Ayana błyskawicznie się nim zajęła. Furtig obserwował jej płynne ruchy, zupełnie nie
rozumiejąc ich znaczenia. Chory Demon jednak wyraznie na nie reagował, uspokajając się,
oddychając coraz płynniej. Zanim kobieta skończyła, nie rzucał już głową, lecz leżał bez
ruchu, a oczy miał przymknięte. W końcu stanęła nad nim i wpatrywała się w niego przez
długą chwilę. Wreszcie odezwała się do Massy; powoli, wyraznie, jakby chciała, żeby słyszeli
i rozumieli ją również Ludzie:
- Teraz będzie spał. Gdy się obudzi, będzie już zdrowy. Taki stan spowodowała
infekcja z jego ran. Na szczęście nie jest to grozne.
Massa usiadła przy śpiącym mężczyznie. Pogłaskała dłońmi jego twarz, wpatrując się
w nią uważnie.
- To tan, to wszystko wina Tana - powiedziała. - Co się stało z Tanem?
- To samo, co z tymi spośród naszych przodków, którzy nie zdołali na czas umknąć z
tej planety - odparła Ayana, składając swe instrumenty medyczne. - Oszalał. A teraz opadła
go żądza niszczenia. Musimy mu w tym przeszkodzić, Massa, musisz nam pomóc...
- Nam? Nam, Ayano? Czyżbyś współpracowała z tymi... z tymi zwierzętami? - Massa
popatrzyła na Lilihę i Furtiga; w jej oczach czaił się strach.
- To nie są zwierzęta, Masso, to są ludzie, Ludzie! Przedstawiam ci Lilihę i Furtiga. -
Skinęła głową w ich kierunku. - Ich i nie tylko ich życie jest stawką w szaleńczej grze, którą
rozpoczął Tan. Nasi przodkowie uczynili cały ich rodzaj...
- Bezwolnymi robotami?
Ayana potrząsnęła przecząco głową.
- Nie. Czy pamiętasz stare taśmy do nauki, Masso? Czy pamiętasz koty , psy i
szczury , i Putti, najdroższego przyjaciela naszego dzieciństwa?
Furtig zauważył, że strach zaczął jakby ustępować z twarzy kobiety. Jego miejsce
zajmowało zaciekawienie.
- Tak. Ale to były przecież zwierzęta.
- Kiedyś były zwierzętami. Tak jak zresztą i my. Nie wiem, co wydarzyło się na tej
planecie, oprócz tego, że rozprzestrzeniło się szaleństwo, które zniszczyło większość spośród
egzystujących tutaj gatunków, a pozostałe zmieniło tak, iż nie jesteśmy w stanie porównywać
ich z tymi, które znamy z przekazów przodków. W każdym razie efektem wszystkich tych
wydarzeń jest pojawienie się Ludzi, którzy kiedyś byli kotami, Barkerów, którzy byli psami, i
Rattonów, którzy byli szczurami. Niestety, właśnie najgorszych spośród nich, wstrętnych,
ohydnych i podstępnych, Tan wybrał sobie na sprzymierzeńców w swoim szaleństwie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]