[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przed zejściem na dół wyjęła z szuflady toaletki listopadowy list od
Gerry ego, który otworzyła kilka tygodni temu. Potrzebowała otuchy. Wyjęła
kartkę z koperty i przeczytała:
W tym miesiącu Kopciuszek musi iść na bal. Będzie wyglądał olśniewająco i
bawił się wspaniale, tak jak zawsze. Tylko tym razem nie w białej sukni. PS Kocham
Cię...
Holly westchnęła i zeszła na dół.
- Och... - zdumiał się Daniel. - Przepięknie wyglądasz, Holly.
- Jak strach na wróble - zbyła go Holly, a Sharon spojrzała na nią karcąco. -
Ale dziękuję - dodała szybko. Denise pomogła jej wybrać czarną suknię zapinaną z
tyłu na szyi, z gołymi ramionami i wysokim rozcięciem pośrodku.
Zabrali się siedmioosobową taksówką. Ruch był wyjątkowo mały, toteż
biorąc jeszcze po drodze Toma i Denise, dotarli do hotelu w rekordowym czasie.
Podeszli do stolika przy wejściu. Siedząca tam kobieta przywitała ich z
uśmiechem.
- Witajcie, Sharon, John, Denise. Och, witaj Holly! Jak to dobrze, że mimo
wszystko przyszłaś...
Przeglądała listę gości, zaznaczając nazwiska.
- Chodzmy do baru - zaproponowała Denise i wzięła Holly pod rękę. Kiedy
szli przez salę, do Holly podeszła kobieta, która nie odzywała się do niej przez
wiele miesięcy.
- Tak mi przykro z powodu Gerry ego. To był wspaniały człowiek.
- Dziękuję.
Uśmiechnęła się, ale Denise pociągnęła ją dalej. W końcu dotarły do baru.
- Witaj, Holly - usłyszała za plecami znajomy głos.
- Witaj, Paul - powiedziała, odwracając się do biznesmena, który
sponsorował ten bal na cele dobroczynne. Był wysoki, zażywny, miał czerwoną
twarz zapewne z powodu wysiłku związanego z prowadzeniem interesów na tak
wielką skalę. Poza tym sporo wypił.
- Wyglądasz ślicznie jak zawsze. - Pocałował ją w policzek. - Napijesz się
czegoś?
- Nie, dziękuję.
- Nalegam. - Wezwał gestem barmana. - Na co masz ochotę?
Holly poddała się.
- W takim razie proszę białe wino.
- I temu twojemu nieszczęsnemu mężowi też postawię drinka - dodał ze
śmiechem, rozglądając się za Gerrym. - Co on pije?
- Jego tu nie ma - powiedziała Holly i poczuła się dziwnie.
- Co za safanduła! Co on kombinuje? - spytał Paul na cały głos.
- Umarł na początku roku - wyjaśniła spokojnie Holly, z nadzieją, że nie
wprawi go tym w zakłopotanie.
- O kurczę! - Paul poczerwieniał teraz jak burak. Spojrzał w bok. - Bardzo
mi przykro.
- Dziękuję - powiedziała Holly, licząc w myślach sekundy, zanim będzie
mogła przerwać rozmowę. Ale Paul i tak po chwili odszedł, mówiąc, że musi
zanieść żonie coś do picia. Holly została sama przy barze, Denise odeszła do grupy
stojącej z kieliszkami w dłoniach. Wzięła więc swoje wino i ruszyła w ich stronę.
- Przybywam! - zadudnił w progu tubalny głos. Holly odwróciła się i
zobaczyła Jamiego. Był urodzonym balowiczem. - Znów się wbiłem w strój
pingwina, bo liczę na pyszną zabawę!
Wykonał kilka tanecznych kroków, ściągając na siebie spojrzenia gości.
Podszedł do grona, w którym stała Holly. Witał się z mężczyznami uściskiem
dłoni, a z kobietami pocałunkiem w policzek. Kiedy podszedł do Holly, zerknął
kilka razy na Daniela, cmoknął ją w policzek i czmychnął. Wściekła Holly usiłowała
nad sobą zapanować. %7łona Jamiego, Helen, uśmiechała się do niej nieśmiało, ale
nie podchodziła.
Holly zaśmiewała się właśnie z anegdoty opowiadanej przez Sharon, kiedy
poczuła, że ktoś dotyka jej ramienia. Odwróciła się i zobaczyła Helen, stojącą ze
smutną miną.
- Witaj - powiedziała wesoło.
- Co słychać? - spytała Helen cicho, dotykając jej ręki.
- Wszystko w porządku - odparła z uśmiechem. - Szkoda, że nie słyszałaś
tej opowieści. Jest bardzo śmieszna.
- Chodzi mi o to, jak sobie radzisz po...
- Po śmierci Gerry ego?
Helen się wzdrygnęła.
- Nie chciałam walić tak prosto z mostu.
- Dlaczego? Pogodziłam się z tym, co się stało.
- Długo cię nie widziałam i zaczęłam się martwić.
Holly roześmiała się.
- Przecież mieszkam tuż za rogiem. Jeśli się tak martwiłaś, mogłaś mnie
łatwo znalezć.
- Nie chciałam się narzucać.
- Przyjaciele się nie narzucają.
Rozległ się dzwonek na znak, że pora siadać do stołu. Goście zaczęli się
schodzić do sali jadalnej. Holly zajęła miejsce przy stole.
- Wszystko w porządku? - spytał cicho Daniel, podchodząc z tyłu.
- Tak, dziękuję - odpowiedziała i wypiła łyk wina.
- Nie musisz być taka układna. To przecież tylko ja - przypomniał jej ze
śmiechem.
- Ludzie chcą być mili i składają mi kondolencje, a ja się czuję znów jak na
pogrzebie.
Pokiwał głową.
- Po rozstaniu z Laurą przez wiele miesięcy musiałem wszystkich
napotkanych znajomym informować o naszym zerwaniu.
- A masz od niej jakieś wieści? - zapytała.
Cieszyła ją każda zła wiadomość na temat Laury, chociaż jej nie znała.
Uwielbiała słuchać, gdy Daniel o niej opowiadał, i gdy potem przez cały wieczór
przekonywali się, jaka to podła dziwka.
W ten sposób może trochę bezmyślnie zabijali czas, gdy brakowało jej
tematu do rozmowy.
Danielowi rozbłysły oczy.
- Mam nawet nową plotkę. Mój kolega Charlie, który pracuje jako barman
w hotelu ojca Laury, powiedział mi, że jej chłopak usiłował podrywać jakąś
dziewczynę. Laura nakryła go na gorącym uczynku i z miejsca z nim zerwała.
Roześmiał się zjadliwie.
Holly zamarła. - A jaki to hotel?
- Galway Inn. Fajnie, co? Gdybym spotkał dziewczynę, która doprowadziła
do rozpadu ich związku, kupiłbym jej najdroższą butelkę szampana, jaką bym
znalazł.
Holly uśmiechnęła się bez przekonania.
- Naprawdę? - Patrzyła na Daniela ze zdziwieniem. Przecież tych dwoje
kompletnie do siebie nie pasowało. Ta dziewucha nie może być w jego typie! -
Daniel?
Uśmiechnął się do niej, nadal z roziskrzonym spojrzeniem.
- Tak?
- Z twoich relacji Laura wygląda mi na niezłą zdzirę. - Patrzyła na niego
badawczo, czy przypadkiem go nie uraziła. - Ciekawe, co ty w niej widziałeś?
Przecież jesteś inny. W każdym razie tak mi się wydaje.
Uśmiechnął się smutno.
- Wcale nie jest zdzirą. Wprawdzie zostawiła mnie dla mojego najlepszego
przyjaciela, ale poza tym nie mogę powiedzieć na nią złego słowa. Owszem, ma
skłonność do konfliktów. Nawiasem mówiąc, bardzo mi odpowiadał dramatyzm
naszego związku. Nakręcał mnie, podniecał. - Mówiąc te słowa, wyraznie się
rozpromienił. - Uwielbiałem rano po obudzeniu zastanawiać się, w jakim będzie
humorze. Uwielbiałem żarliwość naszych kłótni przenoszoną potem do łóżka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl