[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koło. Tyle że wcale nie miała ochoty wychodzić na deszcz i zmagać się z
odkręcaniem śrub.
Myśląc z goryczą, że rzadko dostaje od życia to, na co naprawdę ma
ochotę, wyłączyła silnik i odpięła pas. Czekanie, aż przestanie padać, raczej
nie wchodziło w grę.
Wysiadła, otulając się płaszczem, wyjęła z bagażnika zapasowe koło...
i zobaczyła, że jest dziwnie płaskie. Dopiero w tym momencie sobie
przypomniała, że rok temu powinna oddać je do naprawy, ale zupełnie o tym
zapomniała, bo miała wtedy urwanie głowy z organizacją przyjęcia dla Jill.
Zła na siebie za niedbalstwo, na oponę za to, że pękła, i na los, że
wybrał akurat taki czas i miejsce, włożyła koło z powrotem do bagażnika.
Deszcz nagle się wzmógł i nim znów wsiadła do auta, była przemoczona do
suchej nitki, a strużki wody z włosów ściekały jej za kołnierz.
Mogła jedynie zadzwonić ponownie do serwisu, a potem mokra i
zziębnięta czekać trzy godziny na ratunek. Wybrała najpierw numer
najbliższego sąsiada, licząc na to, że nie pogniewa się na nią za zakłócanie
spokoju w święto, ale odpowiedziała jej automatyczna sekretarka. Wiedzia-
ła, że sąsiad mieszkający po drugiej stronie oraz małżeństwo z naprzeciwka
wyjechali na długi weekend. Candace z matką były w domu rodziców Jill,
136
RS
godzinę drogi stąd. Wkrótce mieli zasiadać do uroczystego obiadu, więc tak
czy inaczej nie chciała im przeszkadzać.
Mimo włączonego ogrzewania stopy zaczęły jej marznąć w
przemoczonych butach. Bębnienie o dach przybrało na sile. Wiedziała, że
Jared powinien już wrócić. Przecież podwożąc ją do domu, nie musiał się
dowiedzieć, że nieopatrznie się w nim zakochała.
J.T. opuścił Seattle pózniej, niż planował. Kiedy zadzwonił telefon i na
ekranie wyświetlił się numer Amy, był na północnych przedmieściach
Portland.
Jak wypadł świąteczny obiad? odezwał się bez wstępów.
Brakowało ciebie odparła Amy. Ale nie dlatego dzwonię.
Zamilkła na moment, jakby się wahała. Jesteś w Portland?
Dotrę na miejsce za jakieś dwadzieścia minut. Co się stało?
Złapałam gumę wyznała z rezygnacją. Potrzebuję podwiezienia
do domu. Serwis może tu kogoś przysłać najwcześniej o ósmej lub
dziewiątej.
Gdzie jesteś?
Opisała mu swoje położenie, wymieniając pole golfowe. Okolica
uchodziła za raczej bezpieczną, ale też dość opustoszałą.
Masz zamknięte drzwi? Tak.
Jest ruch na drodze?
Niewielki, ale nic mi nie jest zapewniła go z nieco podejrzaną
skwapliwością. W każdym razie będzie dobrze, jak już wyschnę.
Nie chcąc, by czuła się osamotniona na ciemnej drodze, postanowił
rozmawiać z nią przez cały czas, dopóki do niej nie dotrze.
A zderzak masz już naprawiony? zapytał, kiedy opowiedziała mu o
całym zdarzeniu.
137
RS
Byłam zajęta odparła tonem usprawiedliwienia.
Czyli nie.
Wcale go to nie zdziwiło, przecież bardziej dbała o cudze sprawy niż o
własne. Nadarzała się okazja, by poruszyć temat, z którego zrezygnował,
będąc w jej domu po pokazie. Wtedy nie chciał psuć nastroju, a mógł
zakładać, że w tej chwili w kwestii nastroju Amy niewiele już zostało do
popsucia.
Wiesz co zaczął zapomniałaś oddać do naprawy koło zapasowe,
bo byłaś zajęta robieniem czegoś dla Jill. Nie naprawiłaś zderzaka, bo byłaś
zajęta ratowaniem domu opieki. Zawsze będzie coś, co ci każe zaniedbać
własne potrzeby.
Oczekiwał protestów, a już co najmniej zmiany tematu. Tymczasem
usłyszał ciche:
Wiem. I... ?
Podejmę studia wieczorowe.
Był zaskoczony i uradowany zarazem. Nie wiedział, czy bardziej
cieszy się z tego, że Amy chce jednak realizować swoje marzenie, czy z
tego, że z jej głosu znikła rezerwa, jaką od pewnego czasu mu okazywała.
Wciąż rozmawiali, kiedy nagle J.T. zobaczył jej hondę stojącą w strugach
deszczu pod lampą. Podjechał i szybko otworzył drzwi od strony pasażera.
Jesteś całkiem przemoknięta powiedział, kiedy Amy znalazła się w
środku.
Tylko trochę.
Widział, jak rozczesuje palcami mokre kosmyki.
Podkręcić ogrzewanie?
Nie trzeba. Dzięki, że po mnie przyjechałeś. Starała się unikać jego
wzroku. Rezerwa jednak powróciła.
138
RS
Skończyliśmy na tym, że poprosisz Jill, by dała ci w lecie urlop,
żebyś mogła wziąć udział w zajęciach z nurkowania.
Zgadza się podjęła, wyrażając wątpliwości, czy Jill się zgodzi, i
zastanawiając się na głos, czy weekendowe wizyty w domu opieki
wystarczą, żeby babcia zachowała ją w pamięci.
Rozmowa niby wyglądała tak jak wcześniej, ale brakowało w niej
dawnej swobody. W końcu zapadła cisza. Amy siedziała sztywno,
wpatrzona w drogę wydobywaną z mroku światłami samochodu.
Mówiłam, że nie musisz wysiadać powiedziała, gdy dojechali na
miejsce i Jared odprowadzał ją pod drzwi.
Chcę z tobą porozmawiać.
Przecież rozmawialiśmy.
Nie o tym.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]