[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przynajmniej wspomnienie o nim z dawnych lat? Nie
wyciągaj tylko pochopnych wniosków dotyczących mojej
osoby.
- Wiem, twardzi faceci nie lubią mówić o uczuciach, ale
na pierwszy rzut oka widać, że żyjesz dawną miłością. Ja
nigdy nikogo nie kochałam poza Trentem i spotkanie z nim
całkowicie mnie zdezorientowało. Pogubiłam się.
- Nie sądzisz, że powinnaś to wyjaśnić? Jesteś tu teraz ze
mną, a powinnaś być z nim. Przestań uciekać. Prędzej czy
pózniej i tak będziesz musiała zmierzyć się z faktami.
Zastanów się. A jeśli jedna z odnalezionych dziewczynek
okaże się waszą córką, nie będziecie mogli rozstać się i nie
oglądać za siebie.
- Mądry z ciebie facet. Jak to możliwe, że potrafisz dać
mi taką dobrą radę, a sam nie umiesz rozwiązać własnych
problemów?
- Słuchaj, wiem, że masz na myśli moje dobro, i
doceniam twoją troskę, ale nic o mnie nie wiesz ani o mojej
przeszłości.
- To opowiedz mi.
- Nie potrafię publicznie otworzyć sobie żył.
- Powiedz mi tylko jedno i przestanę raz na zawsze
zamęczać cię. Obiecuję.
- Co chcesz wiedzieć?
- Czy jest ktoś, kogo nadal kochasz i nie możesz
zapomnieć?
- Jeśli ci odpowiem, nie będziesz więcej pytać?
- Tak.
- Był ktoś.
Kate paliła ciekawość. Powstrzymała się jednak przed
drążeniem tematu. W końcu obiecała. Poza tym grzebanie w
przeszłości Morana tylko chwilowo mogło odwrócić uwagę od
jej własnych problemów osobistych. Dante miał rację. Prędzej
czy pózniej będzie musiała stawić czoło uczuciom do Trenta.
Kiedy skończyli posiłek, Kate spojrzała na zegarek. Za
piętnaście dziewiąta, powinna była zatelefonować i uprzedzić
Trenta, że wróci tak pózno. Na pewno zastanawiał się, gdzie
ona się podziewa. Przecież ma numer mojej komórki -
uspokoiła się. Może zadzwonić. Choć niby po co? Przecież
mu powiedziała, żeby ją zostawił w spokoju.
- Czemu tak ucichłaś? - spytał Moran.
- Myślę.
- O Trencie?
Już chciała zaprzeczyć, ale dlaczego miałaby okłamywać
Morana? Pokiwała potakująco głową.
- Co byś zrobił na moim miejscu?
Uśmiech zniknął z jego twarzy. Pochylił się nad stołem,
poklepał ją po ręce i patrząc prosto w oczy powiedział:
- Poszedłbym do niego, powiedział szczerze, co czuję, a
potem zaciągnął do łóżka i kochałbym się przez całą noc.
Kate wpatrywała się w Morana z otwartymi ustami. Tego
się nie spodziewała.
- Jeśli tak uważasz, dlaczego sam tego nie zrobisz?
- Nie mogę. Ona nie żyje - odparł cicho.
- Przepraszam, wybacz. Nie wiedziałam. To znaczy... - W
porę wewnętrzny głos podszepnął, aby nie brnęła dalej, bo
jeszcze bardziej się pogrąży.
Nie zaprotestowała, kiedy zapłacił za kolację. W
całkowitej ciszy dotarli do samochodu. Kiedy wsiedli, zapytał:
- Dokąd cię zawiezć?
- Do hotelu.
- Zastosujesz się do mojej rady?
- Być może.
Kate zaczęła zastanawiać się, jak by się czuła, gdyby Trent
nie żył. Na pewno załamałaby się. Choć nie widziała go przez
ostatnie dziesięć łat, wiedziała, że jest zdrowy i może nawet
szczęśliwy. Być może gdzieś w głębi serca nadal miała
nadzieję, że dostaną drugą szansę.
Trent od godziny chodził nerwowo po pokoju. Było już
wpół do dziesiątej. Gdzie ona się, do licha, podziewa?
Dlaczego nie raczyła zadzwonić, choć wypadałoby ze
względu na zasady dobrego wychowania? Chciała zostać
sama. Mógł zaprotestować, uprzeć się, że będzie jej
towarzyszył. Ale jaki miałoby to sens? Zaraz by się pokłócili,
a tego zdecydowanie pragnął uniknąć. Przez ostatnie kilka
miesięcy, kiedy ich małżeństwo rozpadało się, nieustannie ze
sobą walczyli. Dzień i noc. O wszystko i o nic. Aatwiej było
wylewać złość, kłócić się i wściekać, niż zmierzyć z
bezkresnym bólem, który zabijał ich dzień po dniu.
Kiedy Kate załamała się nerwowo, zaraz po porwaniu,
starał się jej pomóc na wszelkie możliwe sposoby, pocieszyć,
ale ona za każdym razem go odrzucała. W końcu poddał się.
Odwróciła się od niego, nie chciała go i nie potrzebowała.
Przynajmniej tak mu się wtedy wydawało.
Zamiast wytrwać razem, wspólnie dzielić morze bólu,
każde pogrążyło się we własnym piekle. Gdy Kate poprosiła
go o rozwód, zgodził się bez słowa protestu. Instynktownie
przeczuwał, iż pożałuje, że nie walczył o ich związek. Był
otępiały z rozpaczy po stracie Mary Kate i zaślepiony przez
urażoną dumę. %7ładen mężczyzna nie będzie walczył o
kobietę, która go nie chce. Problem w tym, że nadal pragnął
swojej żony. W dzień rozwodu, rok pózniej i pięć lat pózniej.
A teraz? - spytał sam siebie.
Drzwi otworzyły się i weszła Kate. Miała zaróżowione od
wieczornego chłodu policzki.
- Jak tu przyjemnie ciepło.
Miał na nią ochotę nakrzyczeć. Zażądać wyjaśnień. Gdzie
była? Co robiła i z kim? Czyżby spędziła cały dzień z tym
przystojniaczkiem z FBI?
- Jadłaś obiad? - spytał.
On sam przełknął szybki lunch na dole w hotelowej
restauracji. Od tamtej pory nic nie miał w ustach.
- Tak, dziękuję. Byliśmy z Dantem...
- Byłaś na obiedzie z Moranem?
- Tak, w małej restauracji niedaleko siedziby FBI -
wyjaśniła, przesuwając się powoli w kierunku sypialni.
- Jesteście ze sobą bardzo blisko. - Tego jeszcze
brakowało, żebym zachowywał się jak zazdrosny mąż, skarcił
się w myślach.
- To miły, porządny człowiek. - Kate zatrzymała się przy
drzwiach sypialni. - Nagiął dla mnie regulamin.
- Bo ma na ciebie ochotę - rzucił triumfalnie wściekły
Trent, zbliżając się do Kate energicznym krokiem. - Miałem
nadzieję, że wydoroślałaś i potrafisz lepiej oceniać ludzi. Ale
jesteś tak samo naiwna jak kiedyś. Moran jest taki miły i
pomocny, bo ma na ciebie ochotę.
Kate ze złością w oczach wymierzyła mu policzek. Sam
nie wiedział, kto był bardziej zaskoczony tym, co się stało, on
czy jego była żona. Wpatrywała się teraz w niego
zaszokowana własną reakcją. Czując piekący ból, zaczął
rozcierać twarz.
- Przepraszam. Nie chciałam tego zrobić. To była reakcja
odruchowa - zaczęła się tłumaczyć zażenowana.
- Nie ma sprawy. Zasłużyłem sobie na to. Przemawiała
przeze mnie zazdrość.
Kate przechyliła głowę i wbiła w niego badawcze
spojrzenie.
- Jesteś zazdrosny?
Na jego twarzy pojawił się grymas.
- Ożyły dawne uczucia, o których mówiliśmy.
Pozostałości dawnej namiętności.
- Zjedliśmy tylko razem kolację - wytłumaczyła się. - To
wszystko.
- Nie mam prawa być zazdrosny, wiem, ale...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]