[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czekać.
- Mój drogi, nie bądz taki pewny. Coraz częściej słyszy się o kradzieżach
rasowych psów.
Przed pójściem spać Leonie zajrzała do Jonaha, który już usnął. Przez
chwilę stała wpatrzona w jego posiniaczoną twarz, potem zgasiła nocną lampkę
i poszła do Fenny. Serce jej się ścisnęło na widok śladów łez na policzkach
małej. Pomyślała ze smutkiem, że nie warto przywiązywać się ani do ludzi, ani
do zwierząt, ponieważ każda miłość się kończy, a to boli.
W nocy obudził ją jakiś osobliwy dzwięk. Usiadła i nadstawiła uszu, a
gdy zrozumiała, że Fenny płacze, pobiegła do niej. Wzięła ją na kolana,
przytuliła i pogłaskała po główce.
- Nie płacz, rybko..
- Zniło mi się...
- Coś przykrego?
- 71 -
S
R
- Nie, taki ładny sen. Bawiłam się z Marzi w ogrodzie. Obudziłam się i
sobie przypomniałam...
Znowu wybuchnęła głośnym płaczem. Leonie cierpliwie kołysała ją, aż
mała się uspokoiła. Długo trwało, nim Fenny zasnęła. Leonie wyszła na palcach
i w drzwiach sypialni Jess zobaczyła Jonaha.
- Co się stało? Fenny chora?
- Cicho! - Weszła do pokoju i ostrożnie zamknęła drzwi. - Lepiej, żeby
nas nie słyszała. Nie mogłam jej uspokoić, ale wreszcie śpi. A jak twoja głowa?
Przynieść ci pastylkę?
Jonah usiadł na najbliższym krześle.
- Trochę mniej boli, ale mam okropne pragnienie. Wypiłem wszystko, co
twoja mama przyniosła i wybierałem się do łazienki po wodę...
- Przyniosę ci mineralną. Siedz spokojnie, bo jeśli się przewrócisz, nie
dam rady zaciągnąć cię do łóżka.
Jonah rzucił jej wrogie spojrzenie, lecz się nie ruszył. Był bardzo
osłabiony. Gdy wróciła, stał przy łóżku, ale się chwiał. Lekko go popchnęła i
usiadł.
- Na litość boską, bądzże rozsądny. - Nalała wody do szklanki. - Proszę.
- Dziękuję, siostro.
Wypił wodę duszkiem. Wyglądał mizernie. Biały plaster na nosie coraz
mocniej odcinał się od sińców.
- Pomogę ci zdjąć szlafrok.
- Sam zdejmę - burknął. - Twoja mama dała mi szlafrok Adama i jego
spodnie od pidżamy.
- Dobrze, że ma chociaż jedne. - Leonie uśmiechnęła się niepewnie. - Nic
więcej ci nie trzeba?
- Nie, dziękuję. Jakoś przetrwam tę noc. Idz spać, bo jesteś wyczerpana.
- Dzień był dość męczący, pełen niezbyt miłych wrażeń i przygód.
- Przykro mi, że i przeze mnie. %7łebym chociaż znalazł waszego psa...
- 72 -
S
R
- Mnie też przykro.
Jonah zauważył, że zbiera się jej na płacz, więc łagodnie powiedział:
- Usiądz koło mnie. Leonie przycupnęła zgarbiona.
- Przepraszam.
- Nie ma za co. - Delikatnie ją objął. - Dorośli ludzie też czasem płaczą.
- Wiesz, Włosi w takich chwilach mówią  piangi". U nich można płakać.
- Dobrze, że nawróciłaś mnie ze szkody - mruknął, odsuwając się. -
Zapomniałem, że nie wypada kosztować cudzych słodyczy.
- Nie jestem cukierkiem!
- Prawda. - Oczy mu rozbłysły. - Ale może jesteś plastrem miodu?
Leonie patrzyła na niego jak urzeczona. Wiedziała, że bardzo lubi miód.
Tego pamiętnego dnia zjedli śniadanie w łóżku. Jonah miał na wargach odrobinę
miodu, która potem została na jej piersiach... Zarumieniła się, ponieważ
wyczytała w jego oczach, że myśli o tym samym. Z wrażenia przestała
oddychać.
Pochylił się i delikatnie przytulił ją do piersi. Pierwszy pocałunek był jak
muśnięcie skrzydełek motyla, następne coraz gwałtowniejsze. Leonie poddała
się pieszczotom i oddała pocałunki.
- Miałem rację - szepnął Jonah. - Najprawdziwszy słodki miód. Hm...
Zadrżała, gdy rozchylił jej podomkę i gorącą dłonią dotknął piersi.
Przewrócili się na łóżko.
- Nie powinniśmy... - szepnęła.
- Ze względu na ukochanego Włocha? Zupełnie o nim zapomniała!
- Nie. Ale nie byłby zachwycony, to jasne. Nie powinniśmy ze względu
na ciebie, bo jesteś potłuczony. - Wysunęła się z jego ramion, wstała i mocno
zawiązała pasek. - Zresztą twierdziłeś, że jest za pózno, żeby wróciło to, co
kiedyś między nami było.
Oczy Jonaha zrobiły się zimne jak lód.
- 73 -
S
R
- Dobrze, że mi przypomniałaś. Zachowujesz się jak pielęgniarka, ale
mogłabyś traktować pacjenta trochę cieplej. Dobranoc. Już nie będę ci
przeszkadzał.
Ogarnęła ją złość, gdy pomyślała, że bardzo przeszkadza jej nawet to, iż
są w tym samym kraju. Tym bardziej więc przeszkadzał fakt, że znalezli się pod
jednym dachem i dzieliła ich tylko cienka ściana.
Długo leżała wpatrzona w gwiazdy. Była zadowolona, iż zdołała się
opamiętać i uniknęła kompromitacji. Na kilka sekund zapomniała, że obok śpi
Fenny, a trochę dalej rodzice. Radość, że znowu jest w ramionach Jonaha,
przesłoniła wszystko inne. Okazało się, że pociągają się jak dawniej, lecz to nie
wystarcza, by Jonah wybaczył jej porzucenie. Gniewnie uderzyła pięścią w
poduszkę.
- 74 -
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Rano wstała skoro świt, zajrzała do Jonaha, który jeszcze spał i zeszła na
dół. Z nadzieją, że Marzi wrócił, otworzyła na oścież boczne drzwi. Niestety,
nie wbiegł nimi zgrzany i wygłodniały pies, wobec czego narzuciła ciepłą kurtkę
i wyruszyła na poszukiwania w ogrodzie oraz zagajniku. Tym razem też nie
zauważyła żadnego śladu Marzi.
Fenny była tak przygnębiona, że nie chciała ani jeść śniadania, ani iść do
szkoły.
- Zostanę i będę go szukać - upierała się.
Z trudem udało się wyperswadować jej, że to nie ma sensu.
Zrezygnowana włożyła mundurek.
- Dzisiaj ja cię odwiozę - powiedziała pani Dysart - i przy okazji zrobię
zakupy.
- Wobec tego jadę prosto do pracy - rzekł pan Dysart, wstając od stołu. -
Każda dodatkowa minuta się liczy, bo zapowiada się duży ruch. Do widzenia.
- Mogę iść do Jonaha? - zapytała Fenny.
- Możesz, ale na paluszkach. Pamiętaj, że jest chory. Jeśli jeszcze śpi, nie
budz go, ale jeżeli się obudził, zapytaj, na co ma apetyt.
- Gdy schodziłam, jeszcze spał - powiedziała Leonie.
- A ty chyba miałaś marną noc - zauważyła jej matka po wyjściu Fenny. -
Słyszałam jej płacz, ale nie wstałam, bo mnie uprzedziłaś. Potem rozmawiałaś z
Jonahem, prawda, kochanie?
Leonie spuściła wzrok.
- Szedł do łazienki po wodę, więc zaniosłam mu butelkę mineralnej.
- Wczoraj nie chciał jeść, ale już chyba zgłodniał i będziesz musiała dać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl