[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mniejszej złej myśli w sercu.
Battle westchnÄ…Å‚.
 Nie mam zamiaru się z panem spierać, panie Strange. Chciałem tylko pana przy-
gotować. Teraz poproszę panią Strange, żeby poszła z nami. Mam nakaz. Niech pan le-
piej poszuka jej dobrego adwokata.
 To absurd! Całkowity absurd!
àomas Royde wÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ wreszcie. GÅ‚os miaÅ‚ spokojny i miÅ‚y.
 Przestań powtarzać, że to absurd, Nevile. Wez się w garść. Nie widzisz, że jedyne,
co możesz zrobić, aby pomóc Audrey, to przestać udawać błędnego rycerza i spojrzeć
prawdzie w oczy?
 Prawdzie? Chodzi ci o...
 Chodzi mi o prawdę o Audrey i Adrianie  Royde zwrócił się do policjantów.
 Widzi pan, nadkomisarzu, ma pan mylne informacje. Nevile nie porzucił Audrey.
To ona od niego odeszła. Porzuciła go dla mojego brata Adriana. Potem Adrian zginął
w wypadku samochodowym. Nevile zachował się wobec Audrey po rycersku. Zgodził
się wziąć na siebie winę na rozprawie rozwodowej.
 Nie chciałem, żeby jej imię zostało zszargane  mruknął Nevile nadąsany.  Nie
sądziłem, że ktokolwiek o tym wiedział.
 Adrian pisaÅ‚ do mnie  wyjaÅ›niÅ‚ krótko àomas i ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej:  Czy nie widzi
pan, nadkomisarzu, że to obala pańską teorię o motywie zabójstwa?! Audrey nie ma po-
wodu nienawidzić Nevile a. Przeciwnie, ma wszelkie powody, żeby być mu wdzięczna.
132
On nawet próbował zaoferować jej stałe alimenty, ale się nie zgodziła. Oczywiście, kiedy
poprosił ją, aby tu przyjechała i poznała Kay, nie miała powodu odmawiać.
 Widzi pan  gorliwie potwierdziÅ‚ Nevile  to pozbawia jÄ… motywu. àomas ma
racjÄ™.
Na kamiennej twarzy Battle a nie pojawił się najlżejszy grymas.
 Motyw to jedno  powiedział  a drugie to fakty. Wszystkie fakty wskazują na
jej winÄ™.
Nevile rzekł rozsądnie:
 Dwa dni temu wszystkie fakty wskazywały na moją winę. Widać było, że Battle
stracił nieco pewność siebie.
 Owszem, to prawda, ale niech pan siÄ™ zastanowi, panie Strange, w co mi pan
każe uwierzyć. Chce pan, żebym uwierzył, że jest ktoś, kto nienawidzi was oboje. Ktoś,
kto  kiedy zawiódł plan przeciwko panu  zostawił drugi ślad, wiodący do Audrey
Strange. No więc, czy przychodzi panu ktoś taki do głowy? Ktoś, kto nienawidzi za-
równo pana, jak i pańskiej byłej żony?
Nevile znowu opuścił głowę.
 Kiedy pan tak to przedstawia, rzeczywiście brzmi to fantastycznie.
 Bo to jest fantazja. Muszę trzymać się faktów. Jeśli pani Strange potrafi nam to
wszystko wyjaśnić...
 A czyja mogę wyjaśnić?
 Niech pan da spokój, panie Strange. Muszę śpieszyć do moich obowiązków.
Battle wstał energicznie i wyszedł z Leachem z pokoju. Nevile i Royde powlekli się
za nimi.
Przeszli przez hol do salonu. Tu siÄ™ zatrzymali.
Audrey Strange wstała. Podeszła do nich. Patrzyła wprost na Battle a, jej wargi roz-
chyliły się w niby-uśmiechu.
Powiedziała miękko:
 Przyszedł pan po mnie, prawda?
Battle przybrał oficjalny ton.
 Pani Strange, mam nakaz aresztowania pani pod zarzutem zabójstwa Camilli
Tresilian w ubiegły poniedziałek, dwunastego września. Ostrzegam panią, że wszyst-
ko, co pani powie, zostanie zaprotokołowane i może być użyte w sądzie jako dowód na
pani procesie.
Audrey westchnęła głęboko. Jej drobna twarzyczka o czystych rysach była spokojna
i szlachetna jak płaskorzezba na kamei.
 Co za ulga. Cieszę się, że już po wszystkim.
Nevile skoczył ku niej.
 Audrey, nic nie mów, w ogóle się nie odzywaj.
133
Uśmiechnęła się do niego.
 Ale czemu nie, Nevile u? To wszystko prawda, a ja jestem taka zmęczona.
Leach wciągnął głęboko powietrze. No, więc to tak. Całkiem zwariowała, ale oszczę-
dzi to masę kłopotów! Zaczął ze zdziwieniem przyglądać się wujowi. Ten patrzył na
Audrey, jakby zobaczył ducha. Wpatrywał się w tę nieszczęsną opętaną istotę, jakby nie
wierzył własnym oczom. No, tak, to rzeczywiście jest ciekawa sprawa, pomyślał Leach
z zadowoleniem.
Nieoczekiwanie sprowadził ich na ziemie Hurstall. Otworzył drzwi salonu i zaanon-
sował:
 Pan MacWhirter.
MacWhirter wkroczył zdecydowanie i od razu skierował się do Battle a.
 Czy to pan prowadzi sprawę zabójstwa lady Tresilian?
 Tak, ja,
 W takim razie chciałbym złożyć zeznanie. %7łałuję, że nie mogłem przyjść wcze-
śniej, ale nie zdawałem sobie sprawy z wagi pewnych faktów, które przypadkowo zaob-
serwowałem w ubiegły poniedziałek w nocy.  Rozejrzał się szybko po pokoju.  Czy
mógłbym z panem gdzieś porozmawiać?
Battle odwrócił się do Leacha.
 Zostaniesz z paniÄ… Strange?
Leach oficjalnie odpowiedział:
 Tak jest.  A potem nachylił się do ucha Battle a i coś mu szepnął.
Battle zwrócił się do MacWhirtera:
 Chodzmy tędy. Poprowadził go do biblioteki.
 Teraz niech pan mówi. Mój kolega twierdzi, że już pana spotkał. Czy to było ubie-
głej zimy?
 Zgadza się. Próba samobójstwa. To też część tego, co chcę panu powiedzieć.
 Niech pan mówi, MacWhirter.
 W styczniu próbowałem popełnić samobójstwo, rzucając się w przepaść ze skały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl