[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyszłości mogłaby zostać potraktowana serio. A zatem trzeba raz na zawsze uciszyć
niebezpiecznego świadka.
- Mitzi opuściła salon i poszła prosto do kuchni, tak jak jej poleciłam - przejęła znowu głos
panna Marple. - Panna Blacklock niezwłocznie pośpieszyła za nią. Na pozór Mitzi była sama
w kuchni. Sierżant Fletcher ukrywał się za drzwiami pokoju kredensowego. Ja stałam w
schowku na miotły, bo, chwała Bogu, jestem bardzo szczupła.
Bułeczka objęła ją spojrzeniem.
- Na co liczyłaś, ciociu Jane? - zapytała.
- Na jedno z dwojga. Byłam przekonana, że Charlotta albo zaproponuje Mitzi pieniądze za
milczenie i sierżant Fletcher będzie świadkiem tej oferty, albo... Albo też postara się ją zabić.
- Nie mogła przecież liczyć, że nie wyda się to zabójstwo. Od razu byłaby podejrzana.
- Moja droga! Charlotta przekroczyła wtedy granice logicznego rozumowania. Zachowywała
się jak szczur wpędzony do pułapki. Pomyśl, jakie wydarzenia rozegrały się tamtego dnia.
Scena pomiędzy panną Hinchliffe i panną Murgatroyd. Zastanów się! Panna Hinchliffe
śpieszy na posterunek policji. Gdy wróci stamtąd, dowie się, że w salonie nie było Letycji
Blacklock. Pozostaje ledwie kilka minut i w tym krótkim czasie trzeba postarać się, by panna
Murgatroyd nigdy więcej nic nie powiedziała. Nie było czasu na układanie planów,
reżyserowanie odpowiedniej sceny. W grę mogło wchodzić jedynie najpospolitsze
morderstwo...
Zatem Charlotta pozdrawia nieszczęsną ofiarę i dusi ją. Pózniej biegnie do domu, przebiera
się, zasiada przed kominkiem, by, gdy ktoś się zjawi, wywołać wrażenie, iż wcale nie
wychodziła z domu.
Z kolei następuje rewelacja z Julią. Charlotta zrywa naszyjnik z pereł, doznaje nowego
wstrząsu, jest przerażona, że blizna może ją zdradzić. Wreszcie inspektor telefonuje, iż z
liczną asystą wybiera się wnet do littie Paddocks. Charlotta nie ma czasu, aby pomyśleć,
odpocząć. Po uszy tkwi w najpospolitszym morderstwie. To już nie zabójstwo z litości, nie
uprzątnięcie z drogi kłopotliwego młodego człowieka! Czy jest bezpieczna? Jak dotąd tak! Na
koniec występuje Mitzi, stwarza jeszcze jedno zagrożenie. Trzeba zabić Mitzi, uciszyć ją raz
na zawsze! Charlotta odchodzi od zmysłów ze strachu. Przestaje być ludzką istotą. Jest
oszalałą bestią.
- Ale czemu ty, ciociu Jane, ulokowałaś się w schowku na miotły? - zapytała Bułeczka. - Nie
mogłaś pozostawić całej sprawy sierżantowi Fletcherowi?
- Pewniej było w dwie osoby, moja droga. A ponadto wiedziałam, że uda mi się naśladować
głos Dory Bunner. To, jak oczekiwałam, winno załamać Charlottę Blacklock.
- I tak się stało!
- Istotnie. To ją załamało.
Zapadło długie milczenie. Wszyscy wracali myślami do wspomnień. Na koniec Julia
odezwała się z udaną swobodą, by rozładować przygnębiającą atmosferę:
- Cała ta historia wybornie posłużyła Mitzi. Wczoraj oznajmiła mi, że znalazła pracę w
okolicy Southampton - i dodała, świetnie naśladując głos Mitzi: - "Jadę tam, a jak powiedzą,
że jestem cudzoziemką, więc muszę zarejestrować się w policji, odpowiem, że nie szkodzi,
zarejestruję się, bo policja mnie zna. Współpracowałam z policją i bez mojej pomocy policja
nie zaaresztowałaby groznej przestępczyni. Narażałam życie, powiem, bo jestem dzielna,
dzielna jak lew i nie boję się żadnego ryzyka. A policja na to: Mitzi, jesteś bohaterką,
wspaniałą bohaterką. Dziękujemy ci, Mitzi! Tak mi powiedzą, a ja na to, że nie ma za co".
Julia umilkła na moment i dodała:
- Mówiła jeszcze dużo więcej.
- Myślę - podchwycił Edmund - że w przyszłości Mitzi będzie pomagać policji w stu
sprawach, nie jednej.
- W każdym razie wobec mnie zmiękła - powiedziała Filipa. - W charakterze prezentu
ślubnego ofiarowała mi przepis na Rozkoszną Zmierć. Zastrzegła tylko, abym pod żadnym
pozorem nie dała go Julii, bo Julia zniszczyła jej patelnię do smażenia omletów.
- A pani Lucas cacka się teraz z Filipą - zabrał głos Edmund - bo po śmierci Belli Goedler
Filipa i Julia odziedziczą miliony Goedlerów. W podarunku ślubnym przysłała nam srebrne
szczypce do szparagów. Z całą przyjemnością nie zaproszę jej na nasze wesele.
- A zatem - powiedział Patryk - od tej pory będą żyć długo i szczęśliwie Edmund z Filipa i... -
dodał jak gdyby tytułem próby - i Julia z Patrykiem.
- Dziękuję! - podchwyciła Julia. - %7łyj sobie długo i szczęśliwie, ale beze mnie. Uwaga, którą
inspektor Crad-dock zaimprowizował pod adresem Edmunda, znajduje zastosowanie do
ciebie. Ty, Patryku, rad znalazłbyś bogatą żonę. Nic z tego!
- To nazywa się ludzka wdzięczność! - zawołał Patryk. - A tyle dla tej dziewczyny zrobiłem!
- Rzeczywiście! Przez roztargnienie i brak pamięci omal nie wpakowałeś mnie do więzienia
pod zarzutem morderstwa. Nigdy nie zapomnę wieczoru, kiedy nadszedł list od twojej siostry.
Byłam przekonana, że wpadłam. Nie widziałam żadnej drogi wyjścia. Cóż... - dodała po
chwili. - Myślę, że chyba pójdę na scenę.
- Co? - jęknął Patryk. - Ty także?
- Aha. Wybiorę się do Perth i może zajmę w tamtejszym teatrze miejsce po twojej Julii. A jak
wsiąknę w zawód i dostanę się do dyrekcji, będę wystawiać sztuki Edmunda.
- A ja myślałem, że pan pisze powieści - odezwał się wielebny Julian Harmon.
- Zgadza się. Zacząłem pisać powieść - odrzekł Edmund. - Nawet zapowiadała się dobrze.
Całe strony o nieogolonym facecie, który wstaje z łóżka, o tym, jak cuchnie, i o szarych
ulicach, i o chorej na wodną puchlinę, ohydnej starej babie, i o młodej dziewczynie lekkich
obyczajów, której ślina ścieka po brodzie. No i te wszystkie osoby wiodą nieskończenie
długie rozmowy na temat urządzenia nowego świata, a przy okazji zastanawiają się
nieustannie, po co właściwie żyją. Cóż, sam też zacząłem się zastanawiać i... I wpadłem na
komiczny sposób, zanotowałem go i w rezultacie napisałem zabawną scenkę... Wszystko to
było bardzo zwyczajne, ale interesowało mnie i, sam nie wiem jak i kiedy, upitrasiłem farsę w
trzech aktach.
- Jaki ma tytuł? - zapytał Patryk. - "Co widział kamerdyner"?
- Można by i tak. Jednak swój utwór zatytułowałem: "Słonie zapominają". A co więcej, farsa
została dobrze przyjęta i będzie wystawiona.
- Co? - podchwyciła pani Harmon. - Zawsze myślałam, że słonie nie zapominają.
EPILOG [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl