[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cześć, Jem mo. Po zwól, że po sta wię ci ko lej ny kie li szek wina.
A co z two imi przy ja ciół mi? za pyta ła. Za uwa ży ła, że ich ob ser wu ją.
Wła śnie wy cho dzą. Ja też je stem wol ny jak ptak. W domu nikt na mnie nie cze ka.
Spoj rza ła mu pro sto w oczy i uśmiechnę ła się pro wo ka cyj nie.
Do brze się skła da.
Od wza jem nił uśmiech.
Czy tasz w mo ich my ślach.
Przez kolejnych kilka minut rozmawiali na niezobowiązujące tematy. Chloe cały czas z nim
flirtowała. Dotykała lekko jego dłoni, żeby podkreślić wagę jakiegoś stwierdzenia, słuchała, co
mówi, i zakładała włosy za ucho. Iskrzyło między nimi tak bardzo, że wydawało jej się, że to
oczy wi ste dla wszystkich wo kół.
Chodzmy stąd powiedział niecierpliwie, gdy tylko dopiła wino. Mój samochód stoi na
par kin gu. Za wio zę cię do domu.
Zwiet nie od par ła, zsu wa jąc się z ho ke ra.
Wyszli. Objął ją w talii i przesunął dłoń do góry, żeby muskać kryjącą się pod cienką
ba weł nia ną su kien ką pierś.
Parking był kiepsko oświetlony, ale Chloe czuła, że Carlos, Livia i Mike kryją się gdzieś
w mroku i obserwują ich z samochodów. Podniecało ją to jeszcze bardziej i gdy Jamie pochylił się,
żeby ją po ca ło wać, za rzu ci ła mu ręce na szy ję i przy cią gnę ła do sie bie.
Zrób my to te raz wy szep ta ła go rączko wo.
Teraz? Odsunął głowę i spojrzał na nią zdumiony. Nie mogę. Mieszkam pięć minut stąd.
Jedz my do mnie.
Zaj rza ła w zie lo ne oczy i na tych miast zro zu mia ła, że może go na kło nić do wszystkie go.
Nie chcę czekać nawet pięciu minut rzuciła namiętnie. Chodzmy tam. W tych krzakach nikt
nas nie zo ba czy.
Na par kin gu są la tar nie po wie dział chro pa wym gło sem, ale po zwa lał się cią gnąć.
Zwia tło nie do cie ra tak da le ko. Tu taj bę dzie do brze. Szyb ko. Chcę cię te raz!
Mocowała się z jego paskiem. Odpięła suwak i naprężony kutas wyskoczył z rozporka
z impo nu ją cą gwał tow no ścią.
Oboje oddychali ciężko. Jamie zaprowadził ją pod drzewo. Oparła się o nie plecami. Zadarł jej
sukienkę do bioder i wcisnął dłoń między uda. Zaczął ją pocierać przez majtki i po kilku minutach
zro bi ła się mo kra. Gdy pierw sze iskier ki roz ko szy po bu dzi ły jej na brzmia łą łech taczkę, jęk nę ła.
Jamie niecierpliwie opuścił jej majtki do kostek. Wyszła z nich i pomógł jej opleść go nogami
w talii. Gdy to zrobiła, natychmiast w nią wszedł. Podtrzymywał ją za pośladki, żeby nie straciła
rów no wa gi.
Dysząc z podniecenia, rozpięła sukienkę. Jamie od razu pochylił głowę i zaczął ssać jej
na brzmia łe pier si. Ci cho ję cząc, prze su nę ła bio dra do góry, żeby mógł wejść w nią jesz cze głę biej.
Wykonywał ostre ruchy i gdy poczuła, że zbliża się orgazm, zamknął usta na jej piersi i mocno
ugryzł. Na chwilę całe jej ciało zesztywniało. Sekundę pózniej zwijało się w paroksyzmach
rozko szy.
Jak przez mgłę usłyszała, że szlocha cicho z uniesienia, i pomyślała, że każdy, kto znajdzie się na
parkingu, będzie mógł to usłyszeć. Nie przejęła się tym. Władza nad mężczyzną, którego dopiero co
po zna ła, odu rza ła ją. Pra gnę ła, żeby ta chwi la trwa ła wiecz nie.
Jamie był długodystansowcem. Panował nad sobą, dopóki nie osiągnęła orgazmu po raz drugi.
Wte dy tak że on gło śno jęk nął. Jego bio dra mi wstrzą snął gwał tow ny skurcz i było po wszyst kim.
Pomógł jej stanąć na ziemi i wtedy na ich ciała padło światło samochodowych reflektorów.
Obo je za mar li w bezru chu. Ich ubra nia le ża ły w nie ła dzie. Ja mie szyb ko za sło nił sobą Chloe.
Z par kin gu do biegł gło śny aplauz. Car los ode zwał się aż na zbyt gło śno i wy raznie.
Nie mu sisz bro nić jej skrom no ści, mło dy czło wie ku. Wygra ła za kład. Mo żesz odejść.
Ja mie zer k nął na Chloe.
Kto to jest? Co to ma zna czyć?
Po czu ła się pa skud nie.
Przepraszam szepnęła i pobiegła przez trawnik do czekającego na nią w samochodzie
Car lo sa.
Do bra ro bo ta! Impo nu ją ce. Wska kuj do auta. Pora wra cać do Lon dy nu.
Aad ny chłop taś do da ła Li via. Jak miał na imię?
Nie za py ta łam skła ma ła Chloe. To tyl ko męż czy zna po zna ny w ba rze.
Zamknęła oczy i udawała, że zasnęła. Nie chciała z nikim rozmawiać o tym, co się stało, ani
o tym, jak się w związku z tym czu ła.
Rozdział 10
Ku zaskoczeniu Chloe po powrocie do domu nikt nie wspomniał o tym ani słowem. Carlos po
pro stu po wie dział jej do bra noc, po czym udał się z Li vią do sy pial ni.
Chloe nie mogła się uspokoić. Odtwarzała w myślach sceny z Jamiem i im więcej o tym myślała,
tym bardziej była podniecona. Jęki i krzyki Livii przeważyły szalę i dziewczyna po raz kolejny
mu sia ła do pro wa dzić się do or ga zmu, żeby móc wresz cie za snąć.
Rano była pewna, że Carlos będzie chciał z nią porozmawiać, zanim wyjdzie do pracy. Ale
Carlos się nie pojawił. Przez kilka kolejnych dni prawie nie widywała ani jego, ani Livii. Gdy
wsta wa ła, le że li jeszcze w łóż kach, a gdy wra ca ła wie czo rem, nie było ich w domu.
Wszystko w porządku? zapytała Lizzie w piątek, gdy Chloe z trzaskiem zamknęła szufladę
biur ka.
Kwiaciarze stwierdzili, że nie dostarczą pomarańczowych i białych kwiatów na kolację
[ Pobierz całość w formacie PDF ]