[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czy waszemu panu, który przez wszystkie te lata strzegł was od złego?
Za jego plecami pojawił się może czternastoletni chłopiec, szczupły i jasnowłosy. Na głowie
miał hełm, w dłoniach miecz i tarczę, najwyrazniej złapane w wielkim pośpiechu, gdyż poza tym
ubrany był w kolorową tunikę i pończochy  strój, będący miejscowym odpowiednikiem fraka.
Oczywiście, pomyślał Holger, nawet na krańcach cywilizacji każdy arystokrata przebiera się do
kolacji.
 Oto jestem, ojcze  wydyszał. Jego zielone oczy wbiły się w Holgera.  Jestem Gui, syn Yvea
de Lourville, i choć nie jestem jeszcze pasowany, zadaję ci fałsz i wzywam, byś stanął do wałki. 
Zrobiłoby, to znacznie większe wrażenie gdyby młodzieniec nie przechodził właśnie mutacji, ale i
tak Holger był poruszony.
Jasne, czemu nie? Wilkołak może być bardzo prawym człowiekiem, z wyjątkiem chwil, gdy
opanowuje go zrodzona z przemiany żądza mordu.
Westchnął i schował miecz do pochwy.
 Nie chcę walczyć  powiedział.  Jeżeli ludzie powiedzą, że mi nie wierzą, odejdę.
Wieśniacy poruszyli się niespokojnie, zapatrzyli się w podłogę, potem znowu podnieśli wzrok
na Holgera i Yvea. Frodoart spróbował ukradkiem kopnąć krasnoluda, ale Hugi uskoczył. Potem w
drzwiach pojawił się Odo i rozepchnął ludzi, robiąc drogę idącej za nim Alianorze.
 Aabądziewa będzie mówiła  krzyknął.  Aabądziewa, która uratowała Lusiane. Cicho, wy
tam, baranie łby, albo wam przyłożę.
Zapadła kompletna cisza, przerywana tylko szczekaniem psów na zewnątrz. Holger zobaczył, jak
bieleją knykcie zaciśniętej na włóczni dłoni Raoula. Niski mężczyzna w kapłańskich szatach opadł na
kolana, ściskając krucyfiks. Gui rozdziawił usta. Sir Yve skulił się jak zraniony. Wszystkie oczy
wpatrzone były w Alianorę. Zatrzymała się, smukła i wyprostowana, światło świec błyszczało w jej
miedzianobrązowych włosach.
 Niektórzy z was pewnie już o mnie słyszeli  powiedziała  o mnie, która mieszkam nad
jeziorem Arroy. Nie lubię przechwałek, ale w miejscach, leżących bliżej mego domu, jak Tarnberg i
Cromdhu, powiedzą wam jak wiele zabłąkanych dzieci wyprowadziłam z lasów i jak zmusiłam Mab
we własnej osobie, żeby zdjęła klątwę z młynarza Filipa. Znam Hugiego całe moje życie i
opowiadam się tu za nim. Rzucanie na kogoś potwarzy nic nam nie daje. Macie tylko szczęście, że
najpotężniejszy rycerz, jaki kiedykolwiek żył przybył tu na czas, żeby was uwolnić od wilka, zanim
ten zacznie zabierać życie ludziom. Słuchajcie go, mówię wam!
Stary człowiek wykuśtykał przed innych. Zamrugał jak ślepiec i powiedział wyraznie w
panującej ciszy:
 Czy chcesz powiedzieć, że to jest Obrońca?
 O czym ty mówisz?  spytał Holger, nieco przerażony.
 Obrońca& ten, który wróci w chwili największej potrzeby& legenda, którą mi opowiedział
dziadek nie wyjawia jego imienia, ale czy to ty, panie rycerzu, czy to ty?
 Nie&  Zaprzeczenie utonęło w szumie, narastającym jak fala. Raoul skoczył naprzód z
pochyloną , włócznią.
 Na Niebiosa, nie jest moim panem, kto porywa dzieci!  krzyknął. Frodoart zamierzył się na
niego mieczem, ale jakby bez przekonania. Cios zatrzymał się na drzewcu włóczni. Chwilę pózniej
czterech mężczyzn przygniatało już giermka do ziemi.
Sir Yve skoczył na Holgera. Duńczyk ledwo zdążył wydobyć miecz i odparować cios. Oddał
uderzenie, mierząc w tarczę, ale z taką siłą, że pękło jej okucie. Yve zachwiał się. Holger wytrącił
miecz z jego dłoni. Dwóch wieśniaków złapało ramiona swego pana. Gui próbował zaatakować, ale
widły ukłuły go w pierś i zmusiły do cofnięcia się pod ścianę.
 Uspokójcie tych ludzi, Raoul, Odo!  wrzasnął Holger.  Nie dajcie im nikogo skrzywdzić.
Ty, ty, ty.  Wskazał kilku młodych, chętnych osiłków.  Pilnujcie tego przejścia. Niech nikt tędy nie
przechodzi. Alianora, Hugi, chodzcie ze mną.
Włożył miecz z powrotem do pochwy i pośpieszył w głąb budynku. Prostopadle do głównej sali
biegł korytarz ze ścianami wyłożonymi rzezbionym drewnem, kończący się z obu stron pojedynczymi
drzwiami. Trzecie drzwi widniały na wprost wejścia. Holger zaczął od tych ostatnich. Otworzyły się
na pokój obwieszony skórami i pogryzionymi przez mole gobelinami. Zwiatło woskowych świec
padało na kobietę, leżącą na łożu z baldachimem. Proste, siwiejące włosy otaczały przystojną,
płonącą gorączką twarz. Kobieta kichała i kaszlała w chusteczkę. Ciężki przypadek zaziębienia,
ocenił Holger. Dziewczyna, która siedziała obok łóżka, a teraz się podniosła była dużo bardziej
interesująca  miała zaledwie szesnaście lub siedemnaście lat, ale przyjemną figurę, długie jasne
warkocze, niebieskie oczy, mały zadarty nosek i atrakcyjne usta. Ubrana była w prostą,
jednoczęściową suknię, ściągniętą pasem ze złotą klamrą. Holger ukłonił się.
 Pani, panienko, wybaczcie proszę wtargnięcie. Zmusza mnie do tego konieczność.  Wiem 
odpowiedziała dziewczyna zdenerwowanym głosem.  Słyszałam.
 Panna Raimberge, prawda?
 Tak, córka sir Yvea. Moja matka Blancheflor.  Wspomniana dama wytarła nos i spojrzała na
Holgera ze strachem, nieco tylko stłumionym fizycznym cierpieniem. Raimberge nerwowo wyginała
palce małych dłoni.  Nie mogę uwierzyć w to, co mówisz, panie. %7łe jedno z nas jest& jest tą
bestią&  Przełknęła łzy, była przecież córką rycerza.
 Trop prowadzi tutaj  powiedział Hugi.
 Czy któraś z was była świadkiem wejścia wilkołaka?  spytał Holger. Blancheflor potrząsnęła
głową. Raimberge wyjaśniła:
 Przebywaliśmy w oddzielnych pokojach, Gui w swoim, ja w swoim, a nasza matka spała.
Drzwi były zamknięte. Ojciec siedział w głównej sali. Gdy usłyszałam hałasy, przybiegłam tutaj,
żeby uspokoić matkę.
 A więc to sam Yve musi być wilkołakiem  powiedziała Alianora.
 Nie, nie mój ojciec!  wyszeptała Raimberge. Blanchefłor przykryła twarz. Holger obrócił się
na pięcie.
 Rozejrzyjmy się jeszcze  powiedział.
Pokój chłopca znajdował się u stóp wieży, na której szczyt prowadziły schody. Był zapełniony
typowymi dla jego wieku pamiątkami. Komnata Raimberge leżała naprzeciw, na drugim końcu
korytarza. Stała w niej skrzynia z wyprawą panny młodej, kołowrotek i wszystko to, co powinno
znajdować się w pokoju dobrze urodzonej panny. Wszystkie trzy tylne pomieszczenia miały okna i
Hugi nie mógł zlokalizować zapachu w jakimś jednym miejscu. Powiedział, że unosi się wszędzie.
Wilkołak nawiedzał tę część domu noc po nocy. Nie znaczy to, że ktokolwiek go widział. Mógł
wychodzić i wchodzić oknem, gdy wszyscy inni byli pogrążeni we śnie.
 Jedno z trojga  powiedziała Alianora przygnębionym głosem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl