[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kawy. Był zdziwiony, gdy zastał w kuchni Victorię. Stała odwrócona do niego tyłem i
zamyślona patrzyła przez okno.
Kiedy położył teczkę na kredensie, Victoria odwróciła się gwałtownie.
- Przestraszyłeś mnie! Wcześnie wstałeś.
Miała na sobie błękitny szlafrok, w którym widział ją podczas lotu. Jego barwa
podkreślała zielony kolor jej oczu, a światło kuchennej lampy wydobywało orzechowy
kolor jej włosów.
Widząc jego spojrzenie, poprawiła ręką pasmo włosów. Przypomniała sobie, jak
skrytykował jej uczesanie, mówiąc, że woli, kiedy nosi kok.
Antonio pośpiesznie odwrócił od niej wzrok i wyjął z teczki papiery. Victoria nie
powinna myśleć, że się nią interesuje.
- Postanowiłem wcześniej wyjechać, zanim będą korki. A ty dlaczego tak wcześnie
wstałaś? Nadal nie możesz przestawić się na europejski czas?
- To prawda.
R
L
T
Skłamała. Nie mogła spać z powodu tego, co zaszło w pałacu u ojca Antonia. Cią-
gle wracała myślą do pocałunku. Nie rozumiała, dlaczego tak zareagowała, gdy poczuła
na ustach ciepłe wargi Antonia. Miała wrażenie, że na chwilę straciła rozum. Chciała jak
najszybciej o tym zapomnieć. Było jasne, że ojciec Antonia nienawidzi jej i nie tak wy-
obrażał sobie przyszłą synową.
Trudno, nie będzie się tym przejmować.
- Nie będę ci przeszkadzać - powiedziała cicho.
- Jeśli już tu jesteś, nalej mi kawę - powiedział, wskazując ruchem głowy ekspres
do kawy.
Victoria zmarszczyła brwi. Nie miała ochoty pełnić roli służącej, ale tylko wes-
tchnęła i podeszła do ekspresu.
- Proszę! - powiedziała, stawiając przed Antoniem parujący kubek, a obok śmie-
tankę i cukier. - A teraz, jeśli pozwolisz, pójdę się ubrać.
Zirytował go oficjalny ton jej głosu. Złapał ją za rękę.
- Nigdzie nie pójdziesz!
Poczuł przyjemne ciepło jej drobnej dłoni. Podobało mu się to połączenie krucho-
ści i temperamentu. Gdy zdał sobie z tego sprawę, natychmiast ją puścił.
- Zanim znikniesz, chciałbym omówić z tobą parę spraw.
- Jakich spraw? - Spojrzała na niego z niechęcią.
- Mam zaproszenia na kolacje. To głównie biznesowe spotkania, ale musisz ze mną
pójść.
- Dlaczego?
- Bo jesteś moją żoną.
To mówiąc, rzucił na stół kilka otwartych kopert. Z bijącym sercem sięgnęła po
jedną z nich i wyjęła kartkę z wytłoczonymi złotymi literami. Zaproszenie było po wło-
sku.
- To zaproszenie jest na jutro! - zauważyła zaskoczona. - I do tego do Wenecji!
- Owszem, przyjąłem je kilka tygodni temu - oparł Antonio. - To bal charytatywny.
Jestem jednym z głównych darczyńców i mam wygłosić przemówienie. Sama rozumiesz,
że muszę tam być.
R
L
T
- Ale ja chyba nie? - spojrzała na niego błagalnym wzrokiem. - Rozumiem, że
masz obowiązki, ale pewnie często bywasz sam na takich balach.
- Nie, zwykle idę w towarzystwie.
Victoria zaczerwieniła się. Antonio Cavelli zawsze miał u boku piękną kobietę.
- Powiedziałem, że przyjdę z osobą towarzyszącą - ciągnął. - Musisz ze mną je-
chać.
- Nie mam z kim zostawić Nathana.
- Sara się nim zajmie.
- Możesz mnie jakoś usprawiedliwić. Powiedz, że jestem chora.
- Ale nie jesteś chora, prawda? - spytał cicho, dotykając dłonią jej twarzy. - Czego
się boisz?
Dotyk jego ręki i ciepły głos sprawiły, że zrobiło jej się gorąco. Stał tak blisko, że
widziała miodowe cętki w jego brązowych oczach. Zauważyła, że Antonio przygląda się
jej ustom. Szybko się cofnęła. Nie powinna nawet myśleć o tym, by go znowu pocało-
wać. Nie może pozwolić, żeby jeszcze raz ktoś złamał jej serce.
- Nie pojadę! - powiedziała zdecydowanym głosem. - Nie mówiłeś, że mam jezdzić
na bale.
- Mówię teraz.
- Musisz znalezć sobie kogoś innego - nie dawała za wygraną.
- Mam poszukać sobie dziewczyny? - spytał, patrząc na nią przenikliwie. - Jestem
twoim mężem czy ojcem? Dorośnij wreszcie!
Po tych ostrych słowach zapadła cisza. Victoria szybko odwróciła wzrok. Nie wie-
dzieć czemu, w głębi serca ucieszyła się, że nalegał na jej wyjazd. Jednak nie powinna
zapominać, że to wszystko jest grą. Kiedy ta farsa się skończy i podpiszą papiery rozwo-
dowe, rozstaną się na zawsze.
- Idz na górę i ubierz się - powiedział Antonio, sięgając po kubek z kawą. - Poje-
dziesz ze mną do Werony i kupisz sobie suknię.
Victoria wpadła w panikę.
- Nathan jeszcze śpi.
R
L
T
- Sara się nim zajmie. Zaraz wszystko jej wyjaśnię - odparł i podniósł rękę, zanim
Victoria zdążyła zaprotestować. - Ufam jej bezgranicznie. Przestań się ze mną kłócić i
rób, co ci każę!
Victoria chciała coś powiedzieć, ale zabrakło jej argumentów. Wiedziała tylko, że
nie powinna spędzać z Antoniem zbyt wiele czasu. Nie mogła sobie pozwolić na jaką-
kolwiek poufałość. Niestety teraz nie była w stanie mu tego powiedzieć. Po chwili waha-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]