[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dezynfekującemu działaniu promieni. Na bloku operacyjnym Bardie podłączyła płucoserce i
pomocniczą aparaturę anestezjologiczną, a Nellie założyła dojście na względnie nienaruszonej
prawej ręce, żeby podnieść poziom krwi i płynów organicznych. Zledziły natłok informacji o
objawach czynności życiowych, dopóki kontroli nie przejęły monitory bloku. W tym czasie już
znały dokładny charakter obrażeń.
- Nie tak zle, jak wyglądało - zauważyła Bardie, kojarząc informacje i decydując, czym należy się
zająć na samym początku.
Umiejętność dokonywania błyskawicznej oceny czyniła z niej wyjątkowo cennego chirurga.
Wydawało się, że jest obdarzona niesamowitym instynktem, i uratowała wielu rannych niemal
spisanych na straty. Wsunęła ręce do automatu z rękawiczkami, bo czekało ją mnóstwo pracy z
lepkim K%7ł, klejożelem. %7łartowano, że dzięki KZ lekarz lgnie do pacjenta.
- Wymiana organów? - zapytała podniesionym tonem, żeby uaktywnić system czujników sali
operacyjnej.
- Gotów - usłyszała odcieleśniony głos.
Odcieleśniony w pełnym tego słowa znaczeniu: inteligencja, która kierowała bankiera narządów,
niegdyś należała do starszego chirurga.
- Red? Mamy paskudny przypadek. Potrzebujemy dosłownie wszystkiego. O'Hara, R. E. C,
śledziona, lewe płuco, lewa nerka, wątroba, lewy staw ramienny, lewy łokieć, nadgarstek, kolano,
kostka...
- Co on tam robi? Powinien trafić na dół, do nas - odparł Red, ale winda już wiozła z chłodni worki
z płynem, w którym unosiły się narządy.
Jessup wykonała zabiegi, które miały wyeliminować choćby najmniejsze ryzyko odrzucenia
przeszczepów. Procedury typu na dwoje babka wróżyła" z końca dwudziestego stulecia uznano za
barbarzyńskie, okrutne i niehumanitarne, ale żeby zastąpić je doskonalszymi, trzeba było poznać
kilka różnych gatunków i przeżyć parę straszliwych wojen kosmicznych.
- Nie chciał stracić głowy! - powiedziała Bardie.
- Co wyjątkowego jest w jego głowie?
- Już nie jesteś w stanie tego docenić, Red. - Bardie rzuciła okiem na klasyczny profil O'Hary.
Gdy Jessup zaklejała drobne skaleczenie na twarzy, Bardie ułożyła nowe płuco w jamie klatki
piersiowej. Serce nie wymagało wymiany; da sobie radę, gdy należycie wypocznie. Cóż, Zpiąca
Królewna rozsypała się w kawałki niczym Humpty Dumpty* i należało złożyć ją z powrotem do
kupy. Wspólnymi siłami naprawiły staw ramienny, rękę, strzaskaną kość krzyżową i skleiły
zmiażdżone żebra żelem do kości. Wymieniły wątrobę i nerkę, śledzionę i trzustkę. Ranny nie
potrzebował nowego pęcherza. Rozplatały wnętrzności i załatały rozdarcie w ścianie żołądka, a
potem zabrały się do sklejania skóry na rozpłatanym brzuchu.
* Jajowaty bohater starej rymowanki; gdy Humpty Dumpty spadł z muru, - rozsypał się na kawałki,
których nie zdołali poskładać wszyscy ludzie króla wespół z królewskimi rumakami. Także postać
z powieści Lewisa Carrolla O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra.
- Niezle wyposażony - zauważyła Jessup od niechcenia - jak na takiego wysokiego faceta.
Bardie chrząknęła. To nie zniechęciło pielęgniarki, skłonnej do nazywania rzeczy po imieniu i
wymyślania niezliczonych wariacji na jeden temat.
- Pomyśleć, że wolałam niskich. - Jessup była niepoprawna. - Ciśnienie krwi wzrasta. Słuchaj,
może rzeczywiście mu się uda. Jeśli nie złapał jednego z tych pozaziemskich zarazków.
- Może - powiedziała Bardie, zajmując się lewą nogą.
Na bloku operacyjnym nie brakowało serwomechów, robotów i innych wspomaganych
komputerowo urządzeń chirurgicznych, ale, ponieważ każda jedna istota ludzka różni się trochę od
drugiej, nawet najbardziej wyrafinowana maszyna nie mogła zastąpić instynktu człowieka.
Maszyny wykonywały tylko to, co Jessup nazywała czarną robotą, i nawet najzdolniejsi chirurdzy z
innych gatunków nie radzili sobie z operowaniem ludzi. Nim skończyły składanie Rogera Elliotta
Christophera O'Hary w jeden posklejany, podzielony i odnowiony kawałek, obie opadły z sił.
Komputer kategorycznym tonem oświadczył, że natychmiast muszą się wylogować. Ich wydajność
spadła poniżej poziomów dopuszczalnych na bloku operacyjnym. Przywrócenie pacjenta do życia
wymagało czterech godzin intensywnego wysiłku fizycznego i psychicznego, a O'Hara nie był
pierwszym przypadkiem na ich dyżurze.
Wszedł sanitariusz, by zabrać O'Harę z sali operacyjnej. Bardie i Jessup ustawiły się po obu
stronach wózka. Wszyscy poddali się odkażającej kąpieli w zielonym świetle i razem wyszli na
szeroki korytarz.
- Oficer? - zapytał sanitariusz.
- Aha - mruknęła Bardie. Podwyższony poziom adrenaliny przyprawił ją o lekki zawrót głowy.
Musiała przytrzymać się wózka.
- Mogę się nim zająć. Co, dziewczyny, nie wierzycie mi?
Bardie wyszczerzyła zęby.
- Zgadza się, Naffie, ja ci nie ufam. Nie w tych sprawach.
Naffie obrzucił nieprzytomnego O'Harę długim, taksującym spojrzeniem i zrobił poirytowaną
minę.
- Dobra, niech będzie po twojemu. Jak zwykłe. Co nie znaczy, że będziesz mieć z niego jakiś'
pożytek! Na pewno nieprędko. Sala dwadzieścia dwa, łóżko czwarte. -
Dwie zmęczone kobiety skręciły na sterburtę.
- Z danych wynika, że jest kawalerem. Myślisz, że uda ci się to zmienić?
- Naffie, nie przeciągaj struny - powiedziała Bardie stanowczo, skręcając na oddział intensywnej
opieki medycznej, sala 22.
Naffie miał wprawę w obsługiwaniu wózka anty grawitacyjnego i zręcznie przesunął pacjenta na
łóżko. Boczne skrzydła niemal z czułością zamknęły się wokół nieprzytomnego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]