[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyglądała niezbyt korzystnie. Wprawdzie postanowiła sobie,
że specjalnie dla niego zrobi się na bóstwo, zamierzała też
pójść do fryzjera. Ale teraz było już za pózno. Cóż, pomyślała,
jeśli ten wieczór miał być jednym z najpiękniejszych
wieczorów jej życia, to Peter powinien ją przyjąć taką, jaka
była: niepozorna, nieelegancka i nie umalowana.
Samochód Petera stał przed domem. Kiedy otworzyła
drzwi i zbiegła po schodkach, przywitał ją z wyrazną ulgą w
głosie:
- Już myślałem, że o mnie zapomniałaś - stwierdził,
pomagając jej wsiąść do samochodu. - Ale teraz musimy się
pośpieszyć, jeśli chcemy zdążyć do teatru. Umówiłem się z
moim przyjacielem, że znów zostawię samochód w jego
garażu; na pewno zechce nas podrzucić swoim wozem do
teatru, gdyby zrobiło się zbyt pózno. A teraz odetchnij sobie,
dziewczyno; czyżby ten podły facet, dla którego pracujesz, tak
cię wykończył?
Anne roześmiała się.
- Ta praca bardzo mi się podoba - odparła wesoło. - Pan
Kennet zawsze jest dla mnie uprzejmy, ale kiedy pracuje,
zapomina o bożym świecie. A ja po prostu nie mam serca,
żeby mu przerwać, nawet dzisiaj. Dlatego musiałam się
mocno śpieszyć. Obawiam się, że nie wyglądam dzisiaj zbyt
atrakcyjnie.
Peter nic nie odpowiedział, i Anne, która spodziewała się
uprzejmego sprzeciwu z jego strony, poczuła się nieco
rozczarowana. Czy gdyby na jej miejscu siedziała Lois, też nie
powiedziałby ani jednego miłego słowa? Naturalnie, trudno
było sobie wyobrazić, żeby Lois przyszła na randkę tak
niestarannie przygotowana. Ale gdyby nawet - żaden
mężczyzna, pewnie również Peter, nie omieszkałby jej
powiedzieć, że wygląda cudownie.
- Co słychać w domu? - spytała po chwili milczenia.
Samochód lekko zarzucił. Anne spojrzała na Petera z lękiem
w oczach. - Czy coś się stało? - spytała ostro. - Coś się dzieje
z samochodem, prawda?
- Czyżbyś chciała dać mi do zrozumienia, że zle
prowadzę? - Ton, jakim zadał pytanie, był zupełnie inny niż
zwykle, tak oschły i bezosobowy, że Anne zmarszczyła czoło.
- Nie bądz śmieszny - powiedziała. - Jesteś najlepszym
kierowcą, jakiego kiedykolwiek poznałam, sam o tym dobrze
wiesz. Chodziło mi tylko o to... ale dajmy temu spokój, to bez
znaczenia. Opowiedz mi lepiej, co nowego w domu. Jak się
czuje mama?
- Tak dobrze, że... - zaczął sarkastycznym tonem, potem
nagle urwał. Kątem oka obrzucił ją dziwnym spojrzeniem.
- Przepraszam - powiedział. - Wybacz, Anne! Miałem
dzisiaj w warsztacie mnóstwo roboty, bałem się nawet, że nie
zdążę do wieczora. W domu nie zdarzyło się nic
szczególnego. W końcu wyjechałaś dopiero kilka dni temu.
Ale - dodał po krótkiej pauzie - ale bardzo się za tobą
stęskniłem. A ty?
To nie jest ten sam Peter co zwykle, pomyślała niemile
poruszona, i poczuła, że nastrój radosnego oczekiwania, jaki
towarzyszył jej przez ostatnie dni, powoli zaczął się ulatniać.
Coś było nie tak, a on nie chciał jej o tym powiedzieć. Jakby
nagle stanął pomiędzy nimi mur.
- Byłam zbyt zajęta, żeby mieć czas na sentymenty -
oświadczyła i natychmiast zaczęła się wstydzić tego przykrego
kłamstwa. Ale nie chciała, żeby wiedział, jak bardzo może ją
zranić. - A jeśli idzie o ciebie: jeśli tak strasznie za mną
tęskniłeś, to dlaczego przez cały czas nie zadzwoniłeś ani
razu?
- Widzisz, Anne... - zaczął, ale nagle urwał i roześmiał się
cicho. - Dajmy temu spokój! - powiedział łagodnie. - Oboje
mamy za sobą ciężki dzień. Ale teraz musimy o wszystkim
zapomnieć i myśleć tylko o naszym wieczorze! A więc ani
słowa o twojej czy mojej pracy, ani słowa o sprawach
domowych. Od tej chwili liczymy się tylko my dwoje.
Musical nie był tak dobry jak poprzedni, który wspólnie
oglądali. Anne, lekko znudzona, bez przerwy wracała myślami
do niezrozumiałego zachowania Petera. Coś tu było nie w
porządku. Może mama była niezdrowa? Może ojciec? Czyżby
rodzice prosili Petera, żeby nie powiedział jej niczego, co
mogłoby jej zepsuć ten wieczór?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]