[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tów sumienia. StraciÅ‚a nadziejÄ™, że uda jej siÄ™ ukryć pożąda­
nie. Dlatego zdecydowała się mu poddać. Jeśli Diarmot miał
jej do zaoferowania tylko tyle, trudno, zadowoli się tym. Całą
swojÄ…, skrywanÄ… do tej pory miÅ‚ość do niego wyrazi, kocha­
jąc się z nim, skoro nie jest jej dane robić tego podczas
zwykłych, codziennych czynności. A ponieważ mężczyzni
uważają, że namiętność nie pochodzi z serca, Diarmot może
się nigdy nie dowiedzieć, jak bardzo była bezbronna.
Odchyliła głowę do tyłu, kiedy zaczął całować jej szyję.
Kiedy jedną ręką pieścił jej piersi, drażniąc sutki i sprawiając
jej niemalże ból, z gardła wyrwał jej się głośny jęk rozkoszy.
Gdy wreszcie zaczął całować jej ciało, nie wiedziała, czy
odczuwa ulgę, czy kolejny przypływ pożądania. Zatopiła
palce w jego włosach. Całym ciałem wołała o jego dotyk,
gdy wsunÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ miÄ™dzy jej uda. WystarczyÅ‚o jedno dot­
knięcie, i była gotowa na jego przyjęcie.
- Boże, jakże ty mnie pragniesz - wyszeptał.
Kiedy poÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ z nia, krzyknęła. Diarmot znierucho­
miał w obawie, że zadał jej ból. Chciał się wycofać, ale
poczuł, że Ilsa oplata go nogami i przyciąga do siebie.
Zdawali siÄ™ do siebie idealnie dopasowani, dotyk jej gib­
kiego ciała sprawił, że stracił resztki samokontroli.
Wykrzyczała jego imię, wyginając ciało w łuk. Diarmot
objął jej smukłe biodra i przyciągnął do siebie, aby zagłębić
siÄ™ w niÄ… w Å›lepym zatraceniu. Po chwili wyczerpany, poÅ‚o­
żył się na plecach. Spojrzał na Ilsę, która też oddychała
ciężko. Trochę go to pocieszyło.
Nagle zdał sobie sprawę, że to wszystko było jakby
znajome. Nie chodziło tylko o to, że nie zaskoczyła go
jej namiętność, podejrzewał ją o to od chwili, w której
ją pocałował. Jej dotyk, smak, ciepło, to wszystko wydawało
siÄ™ takie, jak powinno być. Nie byÅ‚ zaskoczony jej wy­
buchem namiętności, spodziewał się jej.
To znaczyło, że gdzieś głęboko w jego pamięci tkwi
wspomnienie o tej kobiecie. To by tłumaczyło, dlaczego
pożądał jej tak bardzo, mimo, że nie miała kobiecych krągło-
ści, które zawsze tak bardzo go podniecały. Ilsa rozpalała
jego namiÄ™tność, co byÅ‚o równie upajajÄ…ce, co niebezpiecz­
ne. Diarmot wiedział, że nie potrafi wyrzec się rozkoszy,
którą znajdował w jej ramionach. Musiał się tylko upewnić,
że ta namiÄ™tność nie zaÅ›lepi go tak, że nie zauważy wszyst­
kich sztuczek żony. Po bolesnych doświadczeniach z Ana-
belle wiedział, że na takie rzeczy należy zwracać uwagę.
- Cóż, teraz mogÄ™ przyznać, że kiedyÅ› byliÅ›my kochan­
kami - powiedział, przyglądając się jej uważnie.
- Co za łaska! - prychnęła Ilsa, odwracając się w jego
stronÄ™. - WiÄ™c uważasz mnie nie tylko za oszustkÄ™, poten­
cjalną morderczynię, ale także za dziwkę.
- To, że rozłożyłaś nogi przed swoim mężem, nie znaczy,
że... - Spojrzał na nią zdziwiony, gdy Ilsa zasłoniła mu usta
delikatną dłonią.
- Czy twoje męskie potrzeby zostały zaspokojone?
Tak zadane pytanie nie oddawało stanu, w jakim się :
znajdował, ale Diarmot nie zamierzał jej tego uświadamiać. ,
- Tak.
- I w przyszłości będziesz chciał je znowu od czasu do
czasu zaspokoić?
Kilka razy w nocy, i prawdopodobnie też nad ranem,
pomyślał Diarmot, ale odpowiedział po prostu:
- Może.
- W takim razie proponuję, żebyś zważał na słowa,
kiedy jesteś ze mną. Mimo mojego wcześniejszego wybuchu
gniewu...
- Kiedy chciałaś mnie zabić dzbanem?
Ilsa udała, że nie słyszy i ciągnęła dalej :
- ...potrafię bardziej panować nad sobą, niż ci się wydaje.
Znam twoje myśli, a ty znasz moje. Jestem przekonana, że
w ciągu następnych kilku dni będziemy chcieli wyrazić
opinie o sobie nawzajem. Myślę jednak, że nie powinniśmy
wyrażać ich w sypialni. Mój gniew może ostudzić moje
ciało.
Brzmiało to trochę jak grozba, ale nie było pozbawione
sensu. Gotowość do odpierania jego ataków z pewnością
przyćmiłaby jej namiętność. Zgoda na rozejm w sypialni
oznaczałaby, że nie będzie mógł wykorzystać je pożądania
przeciwko niej samej. Nie będzie mógł także liczyć na to, że
wyjawi choć część prawdy podczas miłosnych igraszek. Nie
była to aż tak wielka strata. Biorąc pod uwagę płomień, jaki
miÄ™dzy nimi rozgorzaÅ‚, Diarmot podejrzewaÅ‚, że taka prze­
biegłość mogła sprawić, że straciłby o wiele więcej.
- A więc chcesz rozejmu w łożnicy? - upewnił się.
- Tak - odparła Ilsa, zarzucając na siebie i Diarmota
prześcieradło i udając, że nie zauważyła spojrzenia, jakim ją
obdarzył. - Walka kończy się za drzwiami sypialni. Nie
bÄ™dziemy pewnie w stanie dokÅ‚adnie przestrzegać tej grani­
cy, ale jeśli ją ustalimy, możemy przynajmniej spróbować.
- A więc rozejm - powtórzył rozbawiony, widząc, jak Ilsa
podaje mu rękę. - Czy to oznacza, że wszystkie swoje sztuczki
zostawisz za drzwiami? Nie będziesz niebezpieczna?
Ilsa westchnęła i przechyliła się, sięgając po koszulę.
- To był krótki rozejm. Nie, nie będę stosowała żadnych
sztuczek. Nie bÄ™dÄ™ również atakowaÅ‚a twojego maÅ‚ego, wÄ…t­
łego ciała swoimi ogromnymi, silnymi ramionami.
Podobał mu się ten sarkazm. Niestety było w tym też
ziarno prawdy. Najpierw zaskoczony, potem rozbawiony, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl