[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pociągnął w stronę najbliższej stodoły.
- Tam nikt nas nie zobaczy - oznajmił.
- A dlaczego nikt ma nas nie widzieć? - spytała, usiłując
mu się wyrwać.
- Bo, o ile pamiętam, zapłata nie jest dla cudzych oczu.
- Zapłata... Zwariowałeś? Puszczaj mnie natychmiast!
Zaparta się nogami, patrząc na niego groznie. Może i wpadała
we wściekłość raz na kilka lat, ale jak już ogarnęła ją furia...
Wydarzenia ostatnich kilku dni wyczerpały jej cierpliwość.
Chwyciła się drzwi i podstawiła nogę Feargalowi. Wstał dużo
szybciej, niż się spodziewała po tak dużym mężczyznie, ale i
tak omal jej nie wyrwał ramienia ze stawu. Zagryzła wargi, by
nie krzyknąć. Nie widziała wyrazu jego twarzy, ale dostrzegła
jego uśmiech - wcale nie był miły.
Bez trudu odgiÄ…Å‚ jej palce zaciskajÄ…ce siÄ™ na drzwiach i
zanim się spostrzegła, popchnął ją na siano. Stał nad nią z
rękami na biodrach i patrzył, uśmiechając się szeroko.
- Chcesz się bić?
- Nie. Chcę stąd wyjechać.
- Wyjedziesz, jak tylko powiesz mi prawdÄ™.
Była wściekła. Ignorując go, usiadła i zaczęła otrzepywać
słomę z ubrania. Kiedy usunęła ostatnie zdzbło, rozejrzała się
wokół i spojrzała na niego.
- O którą prawdę ci chodzi? - spytała słodko.
- Dlaczego tu przyjechałaś? I powinienem cię ostrzec,
Ellie, że zawsze wygrywam. Zawsze - podkreślił.
Prychnęła pogardliwie i wstała.
- Jeśli mnie znów przewrócisz - powiedziała cicho -
przekonasz się, że złapałeś tygrysa za ogon. Może i jestem
 mała" - sparodiowała głos Pheny - ale Anglicy zawsze
walczą do upadłego.
- A Irlandczycy nie?
- Owszem - zgodziła się uprzejmie. - Ale zazwyczaj
temperament psuje wam szyki.
- Nie kieruj się stereotypami, Ellie - odparł. - Możesz się
rozczarować.
- Tak myślisz? - Cały czas przesuwała się powoli w bok.
Kiedy znalazła się tam, gdzie chciała, chwyciła widły i
zamachnęła się z całej siły, wbijając je w ścianę boksu.
Była szybka, ale Feargal był szybszy i zdążył uskoczyć.
Widły minęły go o kilka centymetrów. Jednak zamiast
wybuchu przekleństw, których się spodziewała, usłyszała
śmiech.
- Może też powinienem chwycić coś podobnego?
Moglibyśmy się pojedynkować. - Podniósł pokrywę
pojemnika na otręby i zasłonił się nią jak tarczą.
- Myślisz, że jesteś taki sprytny, co? - warknęła.
Doprowadzona do ostateczności, walnęła widłami w jego
tarczę z taką siłą, że omal nie zwichnęła ręki. Klnąc pod
nosem, z trudem złapała równowagę i znowu się zamachnęła
swoją niezbyt wygodną bronią. Im głośniej się śmiał, tym
bardziej była wściekła. Atakując, nie zastanawiała się wcale,
co będzie, jeśli go trafi. Nie zauważyła też, dokąd się
wycofywał, ale było już za pózno. Szybkim ruchem odrzucił
swoją tarczę, chwycił widły i pociągnął do siebie. Musiała je
puścić, by zachować równowagę. Zanim się zorientowała,
rzucił widły do sąsiedniego boksu i znowu ją przewrócił.
Ukląkł okrakiem nad jej udami, chwycił nadgarstki
silnymi dłońmi i przycisnął do ziemi.
- I co teraz? - zadrwił. - Czarna magia? Szybkie zaklęcie?
Szarpnęła się parę razy i spojrzała na niego groznie.
- Puszczaj! - krzyknęła.
- No, to teraz wysłucham twojej opowieści - rzekł. - O
tym, jak wiedziałaś o naszej rodzinie wszystko, zanim
wyjechałaś z Anglii. I o tym, jak przekonałaś Donala, by nas
sobie przedstawił.
- Donala? Prawie go nie znam. Wdziałam go tylko raz.
- Raz wystarczy, by mógł ci się przydać. A kiedy już się
poznaliśmy, wystarczyło, żebyś pojawiła się w moim domu z
okrzykiem:  Niespodzianka!" i skorzystała ze swojej tajnej
broni, by wkręcić się do rodziny.
- I naprawdę uważasz, że jestem tak głupia, by wierzyć,
że szantaż mi to zapewni? Poza tym chciałam ci przypomnieć,
że to ty mnie znalazłeś, a nie odwrotnie.
- Ale tylko dlatego, że Donal dobrze się wywiązał z
zadania, które mu dałaś. To było bardzo sprytne posuniecie z
twojej strony...
- Na pewno tak, gdyby to była prawda... i gdyby
ktokolwiek uważał cię za osobę podatną na manipulację.
Oczywiście, gdybym była taka, za jaką mnie masz,
wiedziałabym o twojej skłonności do ładnych dziewczyn i
niskiej tolerancji na nudę - dodała pogardliwie. - Ale
naprawdÄ™ nie rozumiem, dlaczego ktokolwiek przy zdrowych
zmysłach miałby ochotę wejść do twojej dziwacznej rodziny?
- Bo ta rodzina jest bogata. A sama przyznałaś, że jesteś
bez pieniędzy. Mówiłaś również, że twoja własna matka chce,
byś wyszła za mąż za kogoś dobrze sytuowanego...
- Uważasz, że moi rodzice też są w to wplątani?
- Może... Twój ojciec zapłacił za wyjazd do Dublina, a
sama wspominałaś, że rzadko mu się to zdarza.
- A gdyby to nawet była prawda, myślisz, że bym się
przyznała? Jeśli jestem dość sprytna, by wymyślić coś tak
absurdalnego, to chyba byłabym też dość sprytna, by to ukryć.
Ale ja powiedziałam prawdę.
- A ja mam uwierzyć, że Donal z własnej inicjatywy
wysłał mnie do Wexford, wiedząc, że zamierzasz szukać
mojej matki? Albo że przypadkowo żaden pensjonat nie był
otwarty i musiałaś szukać noclegu właśnie w naszym domu?
Spróbuj opowiedzieć inną bajeczkę.
- Nie - odparła lodowato. - Nie będzie już żadnych
wyjaśnień. Powiedziałam ci prawdę.
- I przyszłaś aż tutaj, żeby mnie o tym przekonać?
Udowodnić, że naprawdę jesteś słodką istotką, którą udajesz
przed całym światem?
- To byłoby bezczelne z mojej strony, nie sądzisz? Nie
wierzę aż tak bardzo w swoje wdzięki. Szukałam twojej
mamy, żeby się z nią pożegnać. Myślałam, że nadal siedzisz w
gabinecie.
- Widziałem, jak rozmawiałaś z Pheną. Na pewno ci
oznajmiła, że już mnie tam nie ma - odparł.
- Jak na inteligentnego człowieka, zachowujesz się
niewiarygodnie głupio. Straszny z ciebie zarozumialec -
stwierdziła. - Myślisz, że każda kobieta, którą spotykasz, chce
złapać cię w pułapkę i zagarnąć twój majątek! - drwiła.
- Czy to jest właśnie prawdziwa Ellie Browne? Mała
jędza?
- Nie, chyba że prawdziwy Feargal McMahon to ten
prostak, który na mnie siedzi i opowiada wierutne bzdury.
- Kiedyś tak nie myślałaś.
- Nie, ale wtedy cię nie znałam.
- Nadal mnie nie znasz, Ellie - odparł cicho. - Nadal mnie
nie znasz - powtórzył i, ku jej przerażeniu, pochylił się nagle.
ROZDZIAA SIÓDMY
Dotyk jego ciała napełnił Ellie ciepłem. Musiała mocno
zacisnąć zęby, by je zignorować.
- Czymkolwiek się kierowałaś - ciągnął lodowato - nie
zmieni to faktu, że przysporzyłaś mojej rodzinie wiele
cierpienia. Phena nie zasługuje na dalsze przykrości i
upokorzenia. Nie może przeżywać tego wszystkiego jeszcze
raz od poczÄ…tku.
- Myślisz, że nie rozumiem? Ile jeszcze razy mam ci
powtarzać, że nie miałam żadnych ukrytych motywów!
- A mojej mamie - ciągnął, jakby w ogóle się nie
odezwała - nie wolno przypominać o rzeczach, o których
wolałaby zapomnieć.
- Mówię ci po raz pięćdziesiąty, że nie miałam o niczym
pojęcia! I może mnie wreszcie oświecisz, dlaczego jesteś taki
cholernie podejrzliwy i nieufny!
- Bo nie jesteś pierwszą intrygantką, jaką spotkałem...
Przyznaję, inne nie były tak pociągające ani tak pomysłowe,
jak ty. A wiesz, co jest najgorsze? To, że chociaż przejrzałem
ciÄ™ na wylot, i tak mnie pociÄ…gasz.
- Rzeczywiście, to straszne! Ja przynajmniej nie mam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl