[ Pobierz całość w formacie PDF ]

natychmiast przypomniał sobie bladą skórę na jej piersiach...
Tymczasem Leo podprowadził Jane do zebranej w oranżerii rodziny i
zaproponował jej drinka, ale podziękowała.
- Proszę sok pomarańczowy.
Demetri zauważył, że unika jego wzroku. Za to odwróciła się do jego
młodszego brata.
- Stefan. Nie podziękowałam ci jeszcze za piękną poranną wycieczkę.
Było wspaniale.
67
RS
Stefan uśmiechnął się miło, ale Demetriego myśl o ich wspólnej
wyprawie doprowadzała do szału. Skoro Stefana nie interesowało
towarzystwo kobiet, dlaczego poszła właśnie z nim?
Spojrzał na nią w momencie, kiedy podano jej sok, i otrzymał w
zamian chłodno-prowokacyjne spojrzenie.
- A ty nic nie pijesz? - spytała, jakby rzeczywiście ją to interesowało.
- Nie jestem w nastroju - burknął, chociaż w obecnym stanie umysłu
drink dobrze by mu zrobił.
- Co sobie kupiłaś w miasteczku? Gdybym wiedział, że czegoś
potrzebujesz, przywiózłbym ci to z Aten.
- Kobiety nie muszą niczego potrzebować, żeby mieć przyjemność z
zakupów - wtrącił Stefan. - %7łonaty facet powinien wiedzieć takie rzeczy...
- Już niedługo - rzuciła szybko Ariadne. - Prawda, kochanie? - Wzięła
Demetriego pod ramię.
- Nie możesz się doczekać.
Jane zacisnęła wargi, ale to Stefan odezwał się pierwszy.
- W takim razie to dobrze, że mogę tu być i wziąć Jane w obronę. -
Objął ją i przyciągnął do siebie. - Dobrze się rozumiemy, prawda, skarbie?
Jane rozjaśniła się.
- Rzeczywiście, muszę przyznać, że świetnie się mną opiekowałeś.
Demetri miał ochotę uderzyć brata w zadowoloną twarz.
- Dlaczego nie pojechałaś do miasta sama? - spytał, uwolniwszy się z
uścisku Ariadne. - Twój samochód wciąż stoi w garażu.
- Och, twoja matka dała to małe porsche mnie, Demetri. - Ariadne
spróbowała znów go wziąć pod ramię, ale odsunął się od niej. - W końcu
Jane już tu nie mieszka...
68
RS
- Moja matka nie ma prawa dysponować tym samochodem -
wybuchnął.
Stefan spojrzał na niego ze zdumieniem i zaczął coś mówić, ale
Demetri zgasił go jednym spojrzeniem.
- Porsche należy do Jane - powtórzył twardo.
- Dlaczego nikt mnie o to nie zapytał?
Teraz nawet Ariadne wyglądała na zbitą z tropu. Maria usłyszała
podniesiony głos i odwróciła się do swojego najstarszego syna z wyrazną
dezaprobatą.
- Ależ Demetri! To tylko samochód, a nie korona z brylantów.
- Tylko tego chciałaś, prawda? Upokorzyć Jane - sarknął ze złością i
odwrócił się do Ariadne.
- Tylko mi nie mów, że pojechałaś tym autem, by odebrać ją z promu?
- Owszem. - Ariadne najwyrazniej nie mogła zrozumieć, o co to cale
zamieszanie. - Twoja matka ma rację, to tylko samochód, Demetri.
- Ale należy do Jane, nie do ciebie - rzucił.
Jane uznała, że powinna się wtrącić, zanim jej mąż powie lub zrobi
coś, czego będzie gorzko żałował po jej wyjezdzie.
- Ten samochód należy do rodziny. Ja go nie chcę - powiedziała
chłodno, patrząc mu w rozgorączkowane oczy. - Ariadne może go wziąć.
- Jeżeli ci się wydaje...
Jane nie miała pojęcia, co powiedziałby Demetri, gdyż wtrącił się Leo.
- Podano do stołu - oznajmił gromko. - Angelena próbowała zwrócić
naszą uwagę przez ostatnie pięć minut - rzucił synowi ostrzegawcze spoj-
rzenie. - Usiądziemy?
Posiłek okazał się dla Jane pewnym rozczarowaniem. Po bakłażanach
z grilla podano sałatkę grecką, a potem rybę zapiekaną z warzywami w sosie
69
RS
z oliwy, pomidorów i fenkułu na ostro. Nie bardzo mogła ją jeść. Ucieszyła
się, kiedy zabrano talerze i podano deser. Słodkie, puszyste ciasteczka dużo
bardziej odpowiadały jej gustowi.
Miała nadzieję, że nikt nie zauważył jej braku apetytu, ale kiedy
przeszli na kawę do salonu, Demetri znalazł się przy jej boku.
- Nie jesteś głodna? - spytał półgłosem.
- Może mi wyjaśnisz, o co chodziło z tą awanturą? Przecież masz
poślubić Ariadne. Dlaczego nie miałaby używać samochodu?
- Tak mało dla ciebie znaczył?
- Przecież i tak stał bezczynnie przez ostatnie pięć lat.
- Kazałem go regularnie serwisować.
- Tym lepiej dla ciebie.
Jane próbowała zachować obojętność, ale jego upór działał jej na
nerwy. Nie umiała sobie poradzić z rozdzwiękiem pomiędzy tym, co zaszło
między nimi po południu a chwilą obecną.
- To dlatego Stefan zawiózł cię do miasta. Nie wiedziałem, że jesteście
takimi dobrymi przyjaciółmi.
- Jeszcze wielu rzeczy nie wiesz o swoim bracie - odpowiedziała
krótko i zaraz tego pożałowała.
Reszta rodziny czekała, by do nich dołączyli.
- Powinniśmy usiąść - szepnęła.
- Jeszcze moment.
Na szczęście w tej chwili pojawiła się służąca z dzbankiem kawy, co
dało im jeszcze chwilę względnej swobody.
- To nieważne - powiedziała Jane. - Popatrz, przyglądają się nam twoja
matka i Ariadne.
70
RS
- Chcę wiedzieć - nalegał. - Czego nie wiem o Stefanie? Czyżby nagle
zaczął woleć kobiety od mężczyzn?
- Nie bądz taki protekcjonalny. W końcu Stefan jest ze swoim
partnerem od sześciu lat.
- Wiem. - Wzruszył ramionami. - Mają dom w Kalithi. Stefan spędza z
nami tak dużo czasu tylko z powodu choroby ojca.
- Zgadza się. - Czuła, że wszyscy ich obserwują.
- Wciąż mi niczego nie wyjaśniłaś. Czego to o nim nie wiem, a
powinienem... ?
- Och, daj spokój. Nie możemy o tym rozmawiać teraz.
- Doskonale. Przyjdę do ciebie pózniej i wszystko mi opowiesz.
- Razem z Ariadne? - spytała niewinnie.
- Nie sądzę - odparł krótko.
- Starzejesz się. Kiedy byliśmy razem, nigdy nie brakowało ci energii...
W głębi domu zadzwonił telefon, ale Demetri zignorował to. Patrzył
na Jane z nieskrywaną złością, ale ona pospiesznie usiadła na sofie obok
Leo. Nie powinna go była prowokować, kiedy nie mógł jej się zrewanżować
tym samym; tym razem chyba naprawdę posunęła się za daleko.
- Co to miało, u diabła, znaczyć? - Błyskawicznie znalazł się obok niej.
- Ostrzegam cię...
Przerwało mu nagłe pojawienie się gospodyni. Angelena zatrzymała
się w drzwiach, a z jej zarumienionej twarzy i gwałtownej gestykulacji jasno
wynikało, że przynosi ważne wiadomości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl