[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ułożyłam wygodnie na słońcu.
Monk nie mógł się doczekać pokojówek. Gdy tylko się pojawiły, zaraz zapędził je do
salonu na seminarium dotyczące podstawowych zasad utrzymywania czystości w domu. Po
śmierci Kamakele nie było nikogo, kto broniłby Monkowi zaprzątania uwagi pokojówek i
zabierania im czasu. Monk zaczął od teorii odkurzania.
- W strategii skutecznego odkurzania wyróżniamy trzy etapy - perorował. -
Rozpoznanie. Planowanie. Działanie. Należy więc rozpoznać teren, sporządzić mapę działań
ofensywnych i przystąpić do odkurzania, niezłomnie trzymając się nakreślonego planu, bez
względu na nieprzewidziane przeszkody, które mogą się po drodze pojawić. Pozwolą panie,
że zademonstruję...
Przez następne czterdzieści pięć minut potrafiłam nie zwracać na niego uwagi, dopóki
nie zaczęło się rzeczywiste odkurzanie i hałas nie wykurzył mnie z bungalowu. Włożyłam
Tshirt i wyszłam na spacer.
Nogi poniosły mnie w okolice  Ustronia wielo - rybnika i nie mogłam się oprzeć
pokusie, by spojrzeć na domek Roxanne Shaw. Była na miejscu, siedziała na lanai i patrzyła
na ocean. Jej sąsiedzi również siedzieli na lanai i wygrzewali się w słońcu. Ciekawe, czy para
swingersów już ją zaprosiła na urocze  dwie na jednego .
Szłam dalej nadmorskim bulwarem, zatrzymując się raz i drugi, aby spojrzeć na
pływające między skałami morskie żółwie, którym jakimś cudem udawało się uniknąć
zgniecenia przez silne fale.
Ulica zakręcała łukiem w kierunku Koloa Landing, miejsca, w którym rzeka uchodziła
do oceanu. Do roku 1900 był to główny port statków wielorybni - czych i handlu morskiego
na Kauai. Przybrzeżne wody portu, pełne wodorostów i mułu, były popularne wśród
płetwonurków i amatorów snorkowania. Tam, gdzie niegdyś wznosiły się doki i magazyny,
dzisiaj stał walący się domek wczasowy, zbudowany z kamieni wulkanicznych, a po
przeciwnej stronie skromny kompleks apartamentów tulący się do skalistego cypla.
Szłam dalej, przez betonowy most nad rzeczką, na północ, mniej więcej w kierunku
Spouting Horn, cudu natury, będącego czymś w rodzaju gejzera. W zwykłych klapkach nie
miałam jednak zamiaru zajść aż tak daleko. Idąc wzdłuż szarpanej linii brzegowej, mijałam
wiele domów, hotelików i apartamentów. Nie było tu plaży, ale ten brak kompensowały inne
dobrodziejstwa przyrody - widoki, które zdawały się ciągnąć daleko w morze, ku
nieskończoności, i fantastyczny spektakl wysokich fal, rozbijających się z hukiem o skały, w
eksplozji obłoków oceanicznego pyłu.
Doszłam do Prince Kuhio Park, spojrzałam na zadbany trawnik, mulisty staw z rybami
i zbudowane z kamieni wulkanicznych, dobrze zachowane fundamenty ruin świątyni Ho ai
Heiau. W tym parku urodził się książę Jonah Kuhio Kalaniana ole, ostatni z dziedziców
hawajskiego tronu królewskiego, który zmarł w 1922 roku. Próbowałam sobie wyobrazić, jak
to miejsce wyglądało sto lat temu, kiedy książę się urodził, ale nastrój psuł sąsiadujący z
parkiem szpetny ośrodek wypoczynkowy i surferzy popijający głośno piwo na swoich lanai.
Ruszyłam z powrotem tą samą drogą, tym razem idąc dużo wolniej. Energia, która
przywiodła mnie tak daleko, całkowicie wygasła. Było mi gorąco, czułam zmęczenie, piekły
mnie plecy i bolały stopy.
Naprzeciw  Ustronia wielorybnika na murze przy drodze siedziała Roxanne Shaw -
przodem do mnie. Odniosłam wrażenie, że czekała na mnie.
Podeszłam i usiadłam obok niej. Na narożniku ulicy dostrzegłam nieoznakowany
samochód policyjny; jakiś spocony detektyw w jaskrawej koszuli hawajskiej nawet nie starał
się ukryć tego, że uważnie nas obserwuje.
- De facto siedzę w areszcie domowym - powiedziała Roxanne z goryczą w głosie.
Założę się, że po raz pierwszy w życiu użyła w rozmowie wyrażenia  de facto .
- Mogło być gorzej - powiedziałam - Mogła pani dzielić teraz celę ze swoim
kochankiem.
- On nie zrobił nic złego.
- Jasne, pan Niewinny. Nie zabija kobiet, po prostu żeni się z nimi dla pieniędzy i
czeka, aż umrą.
- Może nie jesteśmy doskonałymi ludzmi - powiedziała. - Ale na pewno nie złymi.
Starsze panie też coś z tego miały. Myśli pani, że nie cieszyło ich posiadanie dla siebie
chłopczyka, adoratora i zabawki w jednej osobie?
- Już to przerabialiśmy. Chyba nie czekała tu pani na mnie, żeby mi opowiedzieć o
waszych humanitarnych odruchach.
- Monk się myli. Lance nie zamordował Helen Gruber. Nie ukartował tego w tak
przemyślny sposób, by stworzyć sobie alibi. Nie jest aż tak inteligentny.
- Po raz pierwszy powiedziała pani coś, w co byłabym skłonna uwierzyć. Może to
pani była mózgiem?
Potrząsnęła zdecydowanie głową.
- Ja daję sobie radę dzięki temu, że mam czym oddychać i na czym usiąść, a nie dzięki
intelektowi.
- Och, świetnie. Niech pani to powie ławie przysięgłych - sarknęłam. - Na pewno
wywrze to na nich wrażenie. Tylko niech pani nie zapomni pokazać trochę dekoltu, żeby
dobrze sprzedać całą myśl.
- Pani musi nam pomóc - powiedziała błagalnym tonem.
- Niech mi pani poda choć jeden powód. Może na początek niech pani powie, kto zabił
Martina Kama - kele.
Roxanne wzruszyła ramionami.
- Do wczoraj, kiedy przyjechała do mnie policja, żeby znowu mnie przesłuchać, nie
miałam nawet pojęcia, kto to jest. Wiem tylko tyle, że w dniu przyjazdu Lance a i Helen
Kamakele przyniósł im szampana.
Wstałam.
- Na pani miejscu zaczęłabym się rozglądać za jakimś starym prykiem do żeniaczki i
młodym ogier - kiem do zabawy na boku.
- Nie jestem dziwką.
- Racja. To przecież pani kochanek nią jest. Pani jest jego alfonsem, który ma czym
oddychać i na czym usiąść.
Odwróciłam się do niej plecami i odeszłam. Kiedy doszłam do bungalowu, pokojówek
już nie było, a Monk wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie.
- Dobrze pan się bawił? - zapytałam.
280
281
Przytaknął.
- Mam poczucie, że wnoszę coś naprawdę ważnego w życie tych ludzi, we właściwy
sobie skromny sposób. Coś, co roznieci płomień rewolucji kulturalnej, który się przetoczy
przez ten zacofany kraj i wprowadzi go wreszcie w erę nowoczesności. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl