[ Pobierz całość w formacie PDF ]

swoim błyszczącym samochodzie, Fortini by o tym wiedziała.
Vandoulakisowie zareagowali na wiadomość o chorobie Marii gniewnym
oburzeniem, więc nie dziwiło jej, że siostra do niej nie pisze. Nie zdziwiłaby
się też specjalnie, gdyby się okazało, że ojciec kłamał, mówiąc o wizytach
Anny.
- Antonis widuje ją od czasu do czasu w pracy - powiedziała w końcu
Fortini.
- Mówił, jak wygląda?
- Chyba dobrze.
Fortini wiedziała, o co Marii naprawdę chodzi. Czy siostra jest w ciąży?
Po tylu latach małżeństwa był już najwyższy czas, żeby Anna urodziła
dziecko. Jeśli dotąd nic tego nie zapowiadało, można było przypuszczać, że
na przeszkodzie stoi jakiś problem zdrowotny.
- Słuchaj, może nie powinnam o tym mówić, ale Antonis widuje
Manolego, gdy ten odwiedza Annę pod nieobecność Andreasa.
- To chyba nic złego, prawda? Przecież Manoli należy do rodziny.
- Owszem, ale nawet członkowie rodziny nie odwiedzają się dzień w
dzień.
Maria poczuła się zobowiązana do wystąpienia w obronie siostry.
- Coś mi się wydaje, że Antonis ich szpieguje.
- Mario, on ich nie szpieguje. Myślę, że twoja siostra i Manoli nawiązali...
bardzo bliską znajomość. Bywa u niej w ciągu dnia, gdy Andreas jest zajęty
w majątku.
- Więc czemu Andreas czegoś z tym nie zrobi?
- Bo nie ma pojęcia, co się dzieje. Ale jestem pewna, że z czasem cała
sprawa po prostu przygaśnie.
Przez chwilę siedziały w milczeniu. Naraz Marii przypomniało się dziwne
zachowanie siostry podczas wizyty, jaką złożyli jej z Manolim. Całkiem
możliwe, że coś ich jednak łączy, pomyślała. Nie wątpiła, że Anna jest
zdolna do niewierności.
Jak zwykle zatroszczyła się przede wszystkim o ojca. Czuła, przewi-
dywała, że Anna narazi go swym postępowaniem na wstyd. Oczy zapiekły ją
od wzbierających pod powiekami łez bezsilnego gniewu. Pogodziła się z
tym, że Manoli nie będzie należał do niej, trudno jednak było znieść myśl o
jego związku z siostrą.
Maria pierwsza przerwała milczenie, podejmując nowy temat.
- Wróciłam do ziołolecznictwa. I to z powodzeniem. Coraz więcej ludzi
przychodzi do mnie ze swoimi dolegliwościami.
Gawędziły dalej, ale rewelacje pochodzące od Antonisa nie dawały im
spokoju.
Wbrew przewidywaniom Fortini związek Anny i Manolego nie przygasał.
Wręcz przeciwnie, iskra wznieciła płomień. W okresie narzeczeństwa
Manoli dochował Marii wierności. Była jego ideałem, jego wymarzoną
dziewicą, jego świętością i niewątpliwie by go uszczęśliwiła. Lecz gdy tylko
przestał opłakiwać utratę narzeczonej, znów zaczęło go ciągnąć do Anny jak
ćmę do płomienia świecy.
Rozdział dziesiąty
KILKA tygodni od wizyty Kyristisa obaj lekarze wytypowali przypadki
przeznaczone do obserwacji pod kątem zastosowania w ich terapii nowego
leku. Na liście znalazła się także Maria. Młoda i zdrowa, stanowiła idealną
kandydatkę, a jednak z niejasnych nawet dla niego samego powodów
Kyristis nie chciał włączyć jej do pierwszej grupy osób, którym już za kilka
miesięcy mieli zacząć wstrzykiwać eksperymentalny lek. Podjął decyzję
pozbawioną racjonalnego uzasadnienia, choć wmawiał sobie, że skutki
uboczne terapii są za słabo znane, by narażać na nie pacjentkę w mało
zaawansowanym stadium choroby.
Ze swej strony Maria z miesiąca na miesiąc coraz bardziej niecierpliwie
wyczekiwała wizyt Kyristisa i zawsze schodziła na nabrzeże, by spotkać tam
ojca i szpakowatego lekarza.
Pewnego letniego dnia doktor przystanął, by z nią porozmawiać. Usłyszał
od Lapakisa o ziołowych kuracjach Marii i zainteresował się nimi. Jako
niezłomny wyznawca nowoczesnej farmakologii nie dowierzał skuteczności
słodko pachnących kwiatów zebranych na górskich zboczach, lecz gdy
kilkoro pacjentów ze Spinalongi opowiedziało mu, jaką ulgę przyniosły im
ziołowe nalewki, gotów był odstąpić od swego dotychczasowego
sceptycyzmu.
- Nie jestem odporny na argumenty - powiedział. - i zobaczyłem tu
przekonujące dowody skuteczności ziół. Zatem nie mam powodów, by
uparcie kwestionować ich wartość.
- Słusznie. Cieszę się, że potrafi pan to przyznać - odparła Maria z nutką
triumfu w głosie.
Zwiadomość, że udało jej się przekonać tego człowieka do zmiany za-
patrywań, sprawiła jej ogromną satysfakcję. Jeszcze większą radość
wzbudził w niej jednak uśmiech na twarzy lekarza. Zmienił go w innego
człowieka.
Kiedyś Kyristis rzadko się uśmiechał. Nieodłącznym składnikiem jego
życia było ludzkie cierpienie, toteż do rzadkości należały w nim chwile
beztroskiej radości. Mieszkał sam w Iraklionie, całymi dniami pracował w
szpitalu, a kilka wolnych godzin przed snem poświęcał lekturze. Teraz w
końcu w jego życiu pojawiło się coś nowego: piękno kobiecej twarzy. Dla
kolegów lekarzy i trędowatych pacjentów pozostał tym, kim był dotychczas:
oddanym bez reszty swej pracy, irytująco poważnym, niektórzy
powiedzieliby nawet - ponurym naukowcem. Dla Marii był zupełnie kim
innym. Nie wiedziała, czy uratuje ją przed chorobą, ale za każdym razem,
gdy przepływał cieśninę, serce jej biło szybciej i na powrót stawała się
kobietą, a nie tylko pacjentką czekającą na skalistej wyspie na śmierć.
Choć z początkiem jesieni zaczęło się robić chłodniej, Maria wyczuwała w
Nikolaosie Kyristisie coraz więcej ciepła. W każdą środę po przybyciu na
Spinalongę przystawał, żeby z nią porozmawiać. Najpierw zatrzymywał się
zaledwie na pięć minut, ale z każdym spotkaniem ich rozmowy się
wydłużały. W końcu poprosił Georgiosa, by przywoził go na wyspę o wpół
do dziewiątej zamiast o dziewiątej. Przed przyjęciem pierwszego pacjenta
chciał pogawędzić z Marią. Georgios spostrzegł, że skończyły się czasy, gdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl