[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sząc się ze śmiechu, próbowała się bronić.
- Drogo mi za to zapłacisz, Rory... Bardzo drogo...
Z siłą, jakiej nigdy by po niej nie oczekiwał, prze
wróciła go na plecy i usiadła na nim. Pochyliła się i za-
198
częła całować jego szyję. Zastanawiał się, jak to możli
we, że jednym dotykiem doprowadzała go do takiego
stanu. Kiedy jednak dosiadła go i rozpoczęła szaleńczą
jazdę, przestał myśleć o czymkolwiek...
- Chcesz, abym posłała po muzyków, mój panie?
- spytała królowa, odkładając na chwilę ręczną robót
kÄ™.
Król przechadzał się nerwowo po komnacie.
- Nie. Nie jestem teraz w nastroju do słuchania.
Lord Edgecomb obserwował królewską parę z ogro
mnym zaniepokojeniem. Znał Karola od dnia jego uro
dzin. Cieszył się także szczerą przyjaznią starego króla
Jakuba. Widział różne humory monarchów i zdawał
sobie sprawę z ciężarów, jakie musieli dzwigać na swo
ich barkach.
Karol był napięty i podenerwowany. Cała ta rozmo
wa o spisku spowodowała, że odwrócił się od tych,
którzy mogli mu pomóc - od żony i przyjaciół. Na do
miar złego zdawał się coraz bardziej ulegać wpływom
Rady, a szczególnie Burlingame'a. Ataki na księży ze
świty Henrietty Marii stawały się coraz śmielsze.
Sami duchowni nie byli tutaj bez winy, pomyślał Ed
gecomb. Kiedy negocjowano warunki małżeństwa,
król Jakub obiecał, że jego syn, Książę Walii, pozwoli
francuskiej księżniczce na wyznawanie religii rzym
skokatolickiej i nie będzie się sprzeciwiał obecności ka
tolickich księży. Szczególnie zadowolony był z tego
kardynał Richelieu, ponieważ dawało to Kościołowi
możliwość wpływania na losy obcego państwa. Karol,
czując się oszukany, wyraził zgodę na zaostrzenie prze
pisów prawnych. Chociaż katolików tolerowano, to
199
jednak tych, którzy zbytnio afiszowali się swoją religią,
pozbawiano dóbr i tytułów.
Edgecomb przyjrzał się królowej. Chociaż haftowała
coś zawzięcie, co pewien czas spoglądała ukradkiem na
męża. Widać było, że bardzo go kocha. Król także ko
chał swoją śliczną pannę młodą, chociaż za wszelką ce
nę starał się to ukryć. Istniały jednak siły, które nie
sprzyjały szczęściu tych dwojga.
Henrietta Maria była niezwykle prostoduszna i bar
dzo łatwo dawała sobą manipulować. Król Francji Lu
dwik i kardynał Richelieu wykorzystywali to i nasta
wiali ją wrogo do nowej ojczyzny. Nie mogło to, rzecz
jasna, pozostać bez wpływu na małżeństwo.
We Francji traktowano królową jak informatorkę,
która powinna dowiedzieć się o Anglii jak najwięcej.
W wypadku zerwania sojuszu planowano te informa
cje skrzętnie wykorzystać.
Rada Królewska, wciąż debatując nad niekorzyst
nym wpływem, jaki wywierali księża na królową, tak
że przyczyniała się do rozbicia małżeństwa. Burlinga-
me rozumował słusznie - im bardziej Henrietta Maria
zostanie upokorzona, tym bardziej zbliży się do kleru
i oddali od męża. Karol, czując się odrzucony, łatwiej
da posłuch kłamliwym plotkom i oskarżeniom.
Obojgu, pomyślał Edgecomb, przydałoby się krótkie
rozstanie. Ukoiłoby nie tylko ich skołatane umysły, ale
także i złamane serca.
OdchrzÄ…knÄ…Å‚.
- Madame, chciałbym zaprosić cię do mojego domu
pod Londynem. O tej porze roku jest tam bardzo pięk
nie.
Henrietta Maria podniosła w zdumieniu głowę. Od
chwili gdy postawiła nogę na angielskiej ziemi, trakto
wano ją jak wyrzutka. Wszędzie zapraszano ją wyłącz
nie jako żonę króla. Nie znalazł się nikt, kto ceniłby ją
dla niej samej.
- To wspaniały pomysł. - Odłożyła pudełko z nić
mi i uśmiechnęła się, - Kiedy wyjeżdżamy?
- Proponowałbym jutro. Mój dom jest duży i wy
godny, a ogrody uznane za jedne z najwspanialszych
w Anglii. - Zwracając się do króla, dodał:
- Jeśli nie masz nic przeciwko, mój panie, to chciał
bym przedłużyć wizytę twej małżonki do dwóch lub
trzech dni.
Karol beznamiętnie wzruszył ramionami.
- Nie ma to dla mnie większego znaczenia. Niech
stanie się tak, jak chce moja żona.
Jeśli Henriettę zabolała obojętność króla, to zręcznie
to ukryła.
- Zabiorę ze sobą służące i moją damę dworu.
- Oczywiście, madame.
Edgecomb był niezwykle uradowany. Ten wyjazd
dawał mu szansę lepszego poznania Courtney i upew
nienia się co do jej winy lub niewinności.
- Zaproszę także Rory'ego MacLarena. To wspania
ły towarzysz zabaw i niezrównany jezdziec.
Królowa odzyskała dobry humor. Kilka dni poza pa
łacem i podejrzeniami Rady Królewskiej. Szansa na
uwolnienie się od księży, którzy nie dawali jej spokoju.
Okazja spędzenia czasu w towarzystwie arystokraty
obdarzonego subtelnym poczuciem humoru i anielskÄ…
cierpliwością. Szczególnie cieszyła się jednak na myśl
o tym, że będzie przy Courtney i Rorym. Ich uczucie
było tak silne i piękne, że aż przyjemnie było na nich
patrzeć. O ich miłości wiedzieli już wszyscy w pałacu.
Szkoda, że nie była ona zarazliwa.
- Skoro mój mąż nie ma nic przeciwko, to z rado
ścią przyjmę zaproszenie.
Edgecomb ukłonił się nisko.
- Wyjadę już dzisiaj, aby przygotować wszystko na
przyjazd Waszej Wysokości. Będę czekał z niecierpli
wością.
- Ja też, Lordzie.
Kiedy Courtney usłyszała o wyjezdzie, w pierwszej
chwili zasmuciła się. Nie chciała rozstawać się z uko
chanym. Tak jak i królowa, marzyła o ucieczce od cięż
kiej pałacowej atmosfery, ale jej serce było przy Szkocie.
Kiedy jednak dowiedziała się, że MacLaren także zo
stał zaproszony, była niezwykle uradowana. Zapamię
tała słowa Henrietty Marii, że miłości potrzebna jest
dyskrecja. Gdzież mniej można się było obawiać plotek
niż w towarzystwie królowej i najwyższego z angiel
skich sędziów?
Radośnie podniecona, zaczęła się pakować. Dwa
dni, powtarzała w duchu. Dwa dni pełnego relaksu
z dala od pałacowych intryg. Dwa dni z Lordem Edge-
combem i Henriettą Marią. I, co najważniejsze, dwa
dni z Rorym!
Aż sześć powozów jechało za karetą królowej, wioząc
służbę i bagaże. Henrietta Maria chciała być przygotowa
na na każdą okazję, więc zabrała ze sobą komplet sukni
porannych, popołudniowych i wieczorowych, a także
futrzane peleryny na zimne noce i klejnoty, których mog
ła jej pozazdrościć każda angielska szlachcianka.
202
Courtney wyglądała przez okno królewskiej karety
i obserwowała krajobraz. Wzdłuż drogi rosły dzikie
polne kwiaty. Chłopi wraz z całymi rodzinami jechali
wozami pełnymi towaru na targ. Z rzadka widać było
wiejskie rezydencje możnych położone z dala od drogi.
Rory postanowił jechać konno razem z królewskimi
strażnikami, tworzącymi zbrojną eskortę. Za każdym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]