[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dysponująca w jej imieniu znacznym pakietem akcji, mogłaby poprzeć Artura,
szczególnie w głosowaniu zamkniętym.
Ubrawszy się na zebranie w ciemnoniebieski kostium, była zmuszona do
zrobienia staranniejszego makijażu niż zazwyczaj. Wyglądam mizernie,
myślała, nakładając róż na policzki. Nie mogę pozwolić, by Royce zobaczył
mnie w tym stanie.
Ku jej niezadowoleniu przybyli do sali obrad zarządu w tym samym
czasie, niemal zderzając się ze sobą. Amanda nic nie powiedziała, a Royce
ukłonił się. Jeśli zauważył jej bladość i zmęczone spojrzenie - nie skomentował.
Obserwując ukradkiem, jak rozmawia po cichu z Noelem Berry i innym
udziałowcem z The Austin Group", musiała przyznać, że on również wygląda
marnie.
Ale energia tryskała mu z oczu. Kiedy wraz z innymi dyrektorami wszedł
do środka, zajął miejsce naprzeciwko Amandy i utkwił w niej wzrok. Czekając
na rozpoczęcie zebrania, próbowała się uspokoić. Może moja decyzja nie będzie
tak ważna, myślała. Jeżeli projekty Royce'a zostaną odrzucone większością
głosów, mój nie będzie czynił żadnej różnicy.
127
R S
Zadanie, które sobie postawiła - być bezstronną obserwatorką - stało się
znacznie łatwiejsze, kiedy spotkanie wreszcie się rozpoczęło. Zabierając głos,
Royce, jego adwokat i trzeci akcjonariusz, nazwiskiem Mac Alester, zwracali się
do zarządu. Po ich wysłuchaniu musiała jeszcze raz przyznać, że Austin trafiał
w sedno sprawy.
Następnie Royce znowu zabrał głos. Poparł projekt emisji akcji, będący
oczkiem w głowie Artura, pod warunkiem że zarząd zostanie powiększony przez
przyjęcie trzech członków The Austin Group".
Ze względu na porozumienie Artura z Royce'em głosowanie
zatwierdzające tę propozycję było formalnością. Następnie Royce, Noel i Mac
Alester zostali szybko zaprzysiężeni. Royce zerknął na nią, gdy składał
przysięgę, jakby chciał powiedzieć: Jestem w firmie. Nie możesz ze mną
wygrać".
Następnym punktem były gwarancje zabezpieczające. Amanda wiedziała,
z rozmów prowadzonych wcześniej, że Artur czuł się pewnie w tej sprawie.
Sądził, że większość członków zarządu go poprze.
Nie była pewna, czy ma rację. Ale Artur z wielką pewnością siebie poddał
sprawę pod głosowanie. Ku zdumieniu wszystkich obecnych, wynik głosowania
był wyrównany: głosy na nie" były mniej więcej równe tym na tak". Amanda
szybko zaczęła prowadzić obliczenia w swoim notesie.
W pokoju zapadła chwilowa cisza, kiedy Jeremy poparł Royce'a, a potem
stało się jeszcze ciszej, kiedy ona zdobyła się na odwagę i wstrzymała się od
głosu.
Jestem tutaj skończona, myślała, oszołomiona wyrazem nienawiści na
twarzy Artura. Jestem skończona w każdym przypadku. Zbyt daleko zaszłam w
przyjazni z Royce'em, abym mogła cieszyć się zaufaniem rodziny, mimo że ta
przyjazń jest zakończona. Wstrzymanie się od głosowania było jedyną słuszną
rzeczą. Nie jestem dostatecznie bezstronna, by mój wybór był rzetelny.
128
R S
Przed zakończeniem głosowania jeszcze dwóch dyrektorów zabrało głos.
Jeden - który popierał Artura, i drugi - który po kilku słowach wyjaśnienia oddał
głos na Royce'a. Ku zdumieniu wszystkich wynik głosowania był remisowy.
Tylko przewodniczący mógł przeciąć ten węzeł.
- Inicjatywa obroniona - zarządził Artur pospiesznie, skracając formalną
procedurę, a drobne krople potu wystąpiły na jego łysym czole.
- Nie tak szybko. - Royce zwrócił się do Amandy, jego ciemne spojrzenie
stało się natarczywe. - Regulamin firmy mówi, że może pani zmienić zdanie i
oddać głos, jeśli pani chce, pani Yates - przypomniał. - Los Yates-Sunland" i
wartość akcji pani córki zależą od pani.
Głęboką ciszę w pokoju przerywało jedynie tykanie zegara na kredensie
pod portretem A.W. Wszystkie oczy zwróciły się ku Amandzie. Teraz nie mogła
się powstrzymać. Upieranie się przy tym, jak to Royce słusznie zauważył,
byłoby tym samym co głosowanie na tak.
To była sytuacja, której się obawiała, ale miała nadzieję, że nigdy do niej
nie dojdzie. Uczuła wzrost ciśnienia w uszach i niemiłe uczucie w dole brzucha.
Rodzina się podzieliła - myślała rozpaczliwie - i Jeremy stoi po stronie Royce'a.
David chciałby, bym postąpiła właściwie i najlepiej dla naszej córki - nawet jeśli
oznaczałoby to przejęcie firmy przez Royce'a.
Uświadomiła sobie, że musi teraz wybierać pomiędzy tym, co będzie
korzystne dla niej, a tym co dobre dla Mandy. Tymczasem wszyscy czekali.
- Głosuję przeciwko gwarancjom - powiedziała w końcu cichym, ale
zdecydowanym głosem.
Teraz nastąpiła długa przerwa, podczas której spotkała oczy Royce'a.
Rozważnie odwróciła wzrok od niego i popatrzyła na Artura.
- Jednocześnie zgłaszam moją rezygnację z funkcji wiceprezesa firmy i
oznajmiam mój zamiar zrezygnowania z funkcji członka zarządu, kiedy zostanie
przyjęta oczekiwana i korzystna oferta MSLA.
129
R S
Zaszokowane spojrzenia powitały jej oświadczenie. Nie miała odwagi
znów popatrzeć na Royce'a. Ze zmarszczoną twarzą, drżącym głosem Artur
potwierdził wynik głosowania i zamknął posiedzenie.
- Amando... - Dłoń Royce'a zacisnęła się na jej ramieniu, kiedy próbowała
ominąć go w drodze do drzwi.
- Przepraszam - powiedziała, nie patrząc na niego. - Muszę spakować
rzeczy.
Strząsnęła jego rękę i dotarła do swojego gabinetu, gdzie kazała
oszołomionej Liz przynieść z wydziału komputerowego kilka kartonów do
pakowania. Chwilę pózniej dzwoniła do firmy przeprowadzkowej, zamawiając
przewóz swoich rzeczy.
Royce poszedł za nią do pokoju.
- Postąpiłaś bardzo odważnie - powiedział, trzymając ręce przy sobie,
kiedy zaczęła wyjmować rzeczy z biurka.
Amanda wzruszyła ramionami, czując, że i tak muszą ze sobą
porozmawiać.
- Tylko to mogłam zrobić. Jestem rozgniewana i nie zgadzam się z twoją
etyką i metodami. Ale masz rację.
Było oczywiste, że te słowa przyniosły mu małą satysfakcję.
- Nie będę mówił, że jest mi przykro, że opuszczasz pracę - powiedział. -
Ale to ułatwi ci wyjazd do Atlanty i ślub ze mną. Ale czy musiałaś rezygnować
z twojej pozycji w zarządzie?
Amanda popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
- A co to ma do rzeczy? - zapytała z wściekłością.
- Zaniepokoiłeś się, że możesz stracić moje poparcie?
- Oczywiście zakładałem...
- Przestań - odparła, jej głos stał się zimny jak lód.
- Głosowałam za twoją propozycją, ponieważ to mogło powiększyć
wartość udziału Mandy. Jeżeli zdecyduję, że połączenie jest dobrym pomysłem,
130
R S
to też będę na nie głosowała. Jeśli nie - będę próbowała je wstrzymać. Ale teraz
nie chodzi o mnie, tylko o Mandy. Pozycja, jaką oferujesz Mandy... to pozycja
wyrzutka. I to po tym wszystkim, co sam przeszedłeś.
Otworzył oczy ze zdumienia, kiedy usłyszał, co mówi.
- Amando, wiesz, że nigdy nie chciałem jej zaszkodzić. Kocham ją, na
litość boską, tak jak kocham ciebie. Próbowałem ją jedynie ochronić.
- Czego dotkniesz, to zepsujesz - odpowiedziała nieprzejednanie. - W
rodzinie nastąpił rozłam, nie można już tego naprawić. Ale jeszcze nie jest za
pózno, by zakończyć to, co zdarzyło się między nami.
- Naprawdę tego chcesz? - znienacka Royce znalazł się bardzo blisko,
podnosząc etui na pióro i ołówek, które wypadło jej z rąk.
W drzwiach stanęła Liz, trzymając przed sobą dwa pudła kartonowe.
Wyglądała, jakby wstrzymała oddech.
- Rzuć je na podłogę, wpadnij do Ronnie i zorientuj się, czy mogę
pożyczyć jutro jej przyczepę - powiedziała Amanda. - Ten cały bagaż nie
wejdzie do mojego samochodu.
- Rozmawialiśmy o czymś ważnym - przerwał Royce, zacieśniając uścisk
na jej przegubie. - Ostatecznie zasługuję na odpowiedz.
Nie było ucieczki przed bólem.
- Być może jakaś cząstka mnie nie chce, aby nasz związek się skończył -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]