[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jej skóra była delikatna, prawie przezroczysta, tak jasna, że nawet bladoróżowe usta odznaczały się niczym ciemny
kamień na podłużnej i kościstej twarzy. Włosy, w odróżnieniu od włosów większości Polek, były czarne i proste,a oczy
miały barwę, jakiej nigdy wcześniej nie widziała. Coś pomiędzy szarością i zielenią. Dziewczyna była mniej więcej
w ich wieku, ale jej sposób bycia odznaczał się taką surowością i stanowczością, że Agnese była nim oczarowana. Biła
z niej nie zwykła pew ność sie bie. Lo ren zo za uważył, że nie może ode rwać od niej oczu.
Co jest? Za ko chałaś się?
Uważam, że jest piękna, a ty nie?
Za wsze miałaś dziw ne wy obrażenie piękna.
Po chwili podał jej kie liszek z wódką. Agne se spojrzała na nie go nie pew nie.
Nie cho dzi o to, żeby się mu przyglądać. Masz za mknąć oczy i przełknąć wszyst ko od razu.
Agne se zro biła, co mówił, i po czuła, jak palący płyn przepływa przez jej gardło.
Rozpoczęli coś w rodzaju zawodów na ilość wypitych kieliszków. Lorenzo namówił ją na kolejne dwa, zanim zdołała
w ja kikolwiek sposób się sprze ciwić.
Nie minęła nawet godzina, a była już kompletnie pijana. Drewniane pomieszczenie pubu chwiało jej się przed
oczami, a śmiech blondynki docierał do jej uszu jak dalekie echo, w zwolnionym tempie. Ostatnią rzeczą, jaką
zobaczyła w małym i zadymionym wnętrzu, były oczy dziewczyny stojącej za barem, które spoglądały na nią,podczas
gdy jej różowe usta za my kały się w iro nicz nym uśmie chu. Ktoś chwy cił ją za rękę i wy pro wa dziłna zewnątrz.
Wiatr nie uspo koił się, wręcz prze ciw nie, wiał z jesz cze większą siłą.
Uliczki, którymi wcześniej przeszli bez problemów, teraz zdawały się falować pod uginającymi się nogami Agnese.
Prze chy lała się raz w lewo, raz w pra wo.
Kiedy w pewnym momencie miała wrażenie, że upada, poczuła, jak czyjeś ramię ją chwyta, i w tym samym
mo men cie roz po znała ten za pach.
Przy jem ny za pach wa nilii, prze pla tający się z ko rzen nym za pachem ty po wym dla mężczy zny.
Lo ren zo objął ją w ta lii i pod pie rał, pra wie unoszącją nad ulica mi mia sta, które na gle ucichło.
Wokół nich nie było już nikogo, nie słychać było żadnych głosów, nie dochodził ich już szmer rozmów kolegów
z kla sy. Byli zupełnie sami, ona pija na, a mia sto opu sto szałe.
Gdy dotarli na Plac Konstytucji, Agnese ni stąd, ni zowąd ożywiła się. Coś przeleciało jej przed oczami i zatrzymało
się na jej twarzy. Podniosła głowę i ujrzała miliony małych, białych płatków, które spadały na nią z jasnoszarego,
pra wie białego nie ba.
Spojrzała na Lorenza i poczuła się, jakby widziałago po raz pierwszy. Jego twarz była czerwona z zimna,ale oczy
szcze rze się śmiały. Pod niósł ra mio na, po zwa lając lek kim płat kom opa dać na dłonie i twarz.
Miałaś rację& W War sza wie wszyst ko może się wy da rzyć po wie dział z roz bra jającą pro stotą w głosie.
Agne se śmiała się i ob ra cała radośnie.
Po tem za trzy mała się i ujrzała go na wprost sie bie,w od ległości jed ne go kro ku.
Od de chy sta wały się małymi obłoczka mi pary, znikającymi już po chwili w po wie trzu.
As falt pod ich sto pa mi i górujący nad nimi obe lisk sta wały się białe.
Lo ren zo zde cy do wał, że jej nie uprze dzi, ani nie będzie pro sić o po zwo le nie.
W jed nej chwili przy bliżył się do niej i pocałowałją w usta. Po wo li, z ogromną czułością.
Agne se pod dała się jego pocałunko wi.
Wszyst ko może się zda rzyć, ale nie to.
To była je dy na myśl, jaka prze cho dziła jej przez głowę, ale nie miała siły jej posłuchać.
Kie dy Lo ren zo objął ją moc no ra mie niem i przy tu lił do sie bie, wie działa, że już nic więcej nie możnabyło zro bić.
Znieg po ja wił się nie spo dzie wa nie, a los raz jesz cze po sta no wił za de cy do wać za nich.
" " "
Szli ho te lo wym ko ry ta rzem, kołysząc się i śmiejąc,aż za trzy ma li się pod drzwia mi do jej po ko ju.
Ten ho tel w nocy wy da je się prze rażający.
Rze czy wiście, przy po mina scenę z Lśnie nia.
Na końcu ko ry ta rza za raz po ja wią się dwie blizniacz ki całe we krwi?
Agne se zaśmiała się głośno, a on położył pa lec na jej ustach, su ge rując, żeby za cho wy wała się ciszej.
Po tem oby dwo je za milkli.
Aż do czasu, kiedy padło to pytanie, którego Agnesesię spodziewała, choć wiedziała, że nie byłaby w stanie na nie
od po wie dzieć. Przez chwilę miała na dzieję,że Lo ren zo go nie zada, ale on po sta no wił nie cze kaćani se kun dy dłużej.
Po zwo lisz mi wejść, praw da?
Agne se nic nie od po wie działa, a on położył rękęna klam ce.
Odgłos za my kających się za nimi drzwi był po twier dze niem, że już nie było żad ne go od wro tu.
Nie przestając się całować, położyli się na łóżkui oboje mieli wrażenie, że nie było na świecie nic bardziej
na tu ralne go.
Lorenzo powoli zdjął z niej ubranie, delikatnie, a ona drżała z zimna i z pożądania. Kiedy on też został bez ubrania,
Agnese mogła raz jeszcze podziwiać piękno jegociała w całej okazałości: gładki, wyrzezbiony tors, poważne,
prze szy wające spojrze nie i te dłonie, które za wszeją ochra niały.
Kiedy położył się na niej, Agnese zacisnęła dłoniena jego plecach, i pokonując początkowe oszołomienie, powoli
po zwo liła, by jej ciało po ru szało się w zgod nym ryt mie ra zem z jego ciałem.
Więc tym było kochanie się. Symbiozą z drugą osobą. Obraz stada jaskółek pojawił się w jej głowie; wydawało jej
się, że widzi je przed ocza mi wyrazne i piękne.
Po ru sza li się, mówili, drżeli tak, jak by byli jed nością.
Potem śnieg na zewnątrz prawie ustał, płatki za oknem spadały coraz bardziej przerzedzone i noc zostawiła ich
sa mych. Ich od de chy uspo koiły się, na gle, jed no cześnie.
" " "
[ Pobierz całość w formacie PDF ]