[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ranczu, ale ignorował mnie całkowicie, poniewa\ byłam kobietą. A teraz to ja tu
rządzę i podejmuję decyzje. I doprowadzę Paradise do rozkwitu. Wiem, \e
potrafię. Zwłaszcza teraz, kiedy mam do pomocy Błyska i Damę. 
Uśmiechnęła się do Deke a.
W rzeczywistości mogła zbankrutować. Nie była jednak w stanie znieść tej
myśli. Zwłaszcza gdyby Deke był świadkiem jej pora\ki.
Przypatrzyła mu się dokładnie. Nawet samo patrzenie na niego było ekscytujące.
A seks z nim  to po prostu spełnione marzenie! Nie chciała rezygnować z tej
chwili, kiedy mogła z nim być, niezale\nie od ceny, jaką będzie musiała
zapłacić za to pózniej.
Dasz radę, mówiła sobie w duchu. Szalałaś za nim cale \ycie. Ciesz się nim
więc, kochaj się z nim, a kiedy ju\ będzie po wszystkim  prze\yjesz to.
Powróciła do rzeczywistości.
 Ciekawe, gdzie są psy.
Deke otworzył drzwi. Warowały pod drzwiami sypialni. Podskoczyły
jednocześnie i merdały z podniecenia ogonami.
 Cześć, zwierzaki  powitał je. Skakały, zadowolone, a potem pobiegły do
Mary Beth.  Jeśli chcesz, mo\emy wyjść i poćwiczyć trochę z nimi, zanim
pojadę.
Poczuła ucisk w \ołądku.
- Muszę się trochę odświe\yć. Wez je na dwór, a ja przyjdę za parę minut,
dobrze?
Popatrzył na nią. Miał ochotę kochać się z nią znowu  ale nie miał ju\ czasu.
Wkrótce wyje\d\ał i musiał skupić się na następnym rodeo. Walczył ze sobą.
 Zgoda  powiedział.  Wyjdę i przygotuję wszystko. Stał jednak dalej. A
potem nachylił się i ją pocałował. Dotyk miękkich ust sprawił, \e a\ przeszły go
dreszcze. Cofnął się z wysiłkiem. Wyszedł z psami, nie odwracając się.
Mary Beth westchnęła głęboko. Narobiła sobie kłopotów! Kiedy usłyszała jego
wyznanie, nie była ju\ pewna, czy pohamuje swoje uczucie.
Zanim wyszła, zdą\ył osiodłać dwa konie. Następne parę godzin przeganiali
razem bydło, korzystając oczy wiście z pomocy psów. Mary Beth starała się
skupić na nauce psich komend, a nie na swoich rozszalałych emocjach.
Owczarki były po prostu wspaniałe.
Dochodziło popołudnie. Mary Beth sądziła, \e po poranku pełnym namiętności,
w miarę zbli\ania się pory odjazdu Deke a, będą czuć się ze sobą coraz
dziwniej. Ale myliła się. Był swobodny, a ona cieszyła się jego obecnością. Zbyt
mocno. Chłonęła ka\dą chwilę. W końcu, gdy musiał ju\ jechać, przytulił ją i
po\egnał długim, czułym pocałunkiem. Odjechał. Patrzyła za nim ze zbolałym
serce i łzami w oczach. Powiedział, \e wróci.
Chciała w to wierzyć.
Przygotowała konie na noc i powlokła się do domu. Była bardzo zmęczona.
Wszystko ją bolało.
Weszła do kuchni i wypiła dwie szklanki wody. Po tem zebrała się w sobie i
nakarmiła jeszcze psy. Myślała przez chwilę, co by tu samej zjeść, ale była tak
wyczerpana, \e zrezygnowała z kolacji. Potrzebna jej była gorąca kąpiel. I
odpoczynek.
Napełniła wannę gorącą wodą, ściągnęła ubranie i z wysiłkiem zanurzyła się jak
pod ciepłą kołdrę.
Ostatnie dwa dni były trudne. Bez zapału, dręczona niepokojem o przyszłość,
zaczęła siać trawę na następny rok. W tym roku plon nie był dobry. Dlaczego
martwiła się o to wszystko? Nie wiedziała, czy na wiosnę będzie jeszcze tu
mieszkać. Ale musiała spróbować.
Cały poprzedni dzień spędziła na łąkach. Poniewa\ dobrze to zniosła, tego dnia
pracowała z jeszcze większą energią. Był to błąd. Teraz była wyczerpana i
bolało ją całe ciało.
Zmieniła się te\ pogoda. Nadeszła jesień.
Tak jak Mary Beth podejrzewała, nikt me zgłosił się do pracy na jej ranczo.
Krowy miały się niedługo cielić. Wiedziała, \e nie poradzi sobie przy nich
sama. Trzeba było oddzielić od matek cielęta urodzone wiosną.
Zastanawiała się, czy nie zadzwonić do Jake a McCalla i nie poprosić go o
pomoc. Zdecydowała się jednak tego nie robić. Dziwnie by się czuła, w końcu
potajemnie romansowała z jego bratem.
Gdy kładła się do łó\ka, Błysk i Dama weszły do sypialni. Pogłaskała oba psy,
pochwaliła za dobrą pracę i popatrzyła, jak kładą się obok łó\ka. Za ka\dym ra
zem, kiedy na nie patrzyła, myślała o Deke u. A gdy o nim myślała, bardzo
tęskniła.
Gdzie jest tego wieczoru?  zastanawiała się. Czy jest sam? Czy myśli niej?
Mary Beth zjadała ostatniego tosta, kiedy psy zaczęły szczekać. Dopiero potem
usłyszała odgłos zbli\ającego się pojazdu. To nie mógł być Deke! A mo\e?
Zerwała się z krzesła i wyjrzała przez okno.
 Oczywiście, \e to nie on  powiedziała na głos, zobaczywszy białą
półcię\arówkę.  Jest w Lubbock i nie myśli o mnie.
Z samochodu wysiadł Matthew McCall. Ucieszyła się, \e go widzi. Wyszła na
werandę, \eby go powitać. Zawsze zdumiewało ją, jak bardzo był podobny do
swojego ojca  miał twarz Jake a, jego budowę ciała, a na wet sposób [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl